sstar&let (2002-07-20) Ocena: 6 Pite bodajże na nabrzeżnej plaży z Rajeshem we Francji w Juans les Pins. Do sałatki z owoców morza przy akompaniamencie koncertu jazzowego. Było nieźle. Kupione za 10E czy coś w tym stylu w miejscowym sklepie spożywczym.
sstar&let (2008-09-10) O tym winie przypomniała mi dyskusja na forum wino gw nt jazzu i nawiązanie medida do Marsalisa. wino1056#687
sstar&let (2008-09-10) A było jak napisał medid: "wymarzone tło dla delektowania się śródziemnomorskim trunkiem w życzliwym gronie". Z tym, że to nie D. Krall stanowiła tło a właśnie Marsalis, ot przewrotność losu;-) Rok 2001. Leżeliśmy sobie z hinduskim przyjacielem na lazurowym wybrzeżu (dosłownie i w przenośni) w Juans les Pins i z niedalekiej estrady dobiegały dźwięki koncertu Marsalisa z towarzyszącą mu orkiestrą. Popijaliśmy z owocami morza zakupione w sklepie Chablis ... Później przenieśliśmy się do luksusowego hotelu na jakiś koncercik nie znanego nam bandu (w cenie wejściówki za 16E dostawało się lampkę wina musującego, a może szampana, ale nie była to nasza jedyna motywacja na zmianę otoczenia). Czekała nas tam jednak miła niespodzianka, bo ok. 11 wieczór do występującego zespołu dołączyli muzycy którzy wystąpili na koncercie, z Marsalisem na czele, i zaczęli improwizować. Jam session (tak to się zowie?) skończyło się o trzeciej nad ranem. Było fantastycznie. Widać było spontaniczność i słychać maestrię. Co prawda nikt się jakoś do zamawiania następnych drinków nie palił, więc obsługa zaserwowała gratis jakiś piekielnie ostry (do jedzenia) wynalazek. Jednak po miesięcznym hartowaniu (mój przyjaciel Rajesh z Chennai raczył mi gotować) kuchnią hinduską potrawa wydała mi się nieco mdła i nie zamówiłem kiepskiego wina za koszmarną cenę;-) Potem jeszcze ok. 4 nad ranem nie wpuszczono nas do dyskoteki bo moje świetne górskie sandały budziły wątpliwości:-( Echa usłyszanej muzyki musiały więc nas ogrzewać aż do rana ale to już zupełnie inna historia... wino1056#688
sstar&let (2008-09-10) Chodziło mi o ten festiwal. wino1056#689