sstar&let (2002-07-18) Ocena: 7 Pite w schronisku Barre des Ecrins powyżej 3000m. Super wino! Towarzystwo też przednie. Tym winem bratałem się z jakimiś przewodnikami, którzy następnego dnia ruszyli z turystami na szczyt Barre. Ja zaś powałęsałem się samopas. Data niedokladna. Cena tylko 13E!
sstar&let (2008-07-30) A tak wygląda samo schronisko z masywem Barre des Ecrins w tle. wino1060#411
sstar&let (2009-02-04) Jeszcze jedna fotka z widokiem na szczyt Barre des Ecrins. Świta, tuż przed wyruszeniem na szczyt... wino1060#3029
sstar&let (2009-11-10) Inne Bandol pite w dużo bardziej komfortowych warunkach;-) Rocznik ten sam jednak. Jean Paul Gaussen je zważył. Nowsze roczniki też chwali się. Kiedyś myślałem, że je lubię... bo inne. Ostatnimi czasy, po kilku niewypałach, gdy wspomnienie wakacji w Prowansji zaczęło się zacierać, zacząłem tracić wiarę... Trzeba by jakieś stare Bandol kiedyś spróbować, by przywrócić wiarę w odmianę Mourvedre. Może być ekscytująco! Najlbliżej to chyba w la Cave we Wiedniu mają takie cuda. Ale tam zły pies jest... dobrze, że zwykle śpi... wino1060#12061
sstar&let (2009-11-10) Etykieta do kompletu. Herbata jeszcze ciepła. wino1060#12062
star (2013-08-30) Alpejski debiut wątłego dziadka (pralinka) i dylematy: albo wspinanie albo fortepian, piwo czy wino? Z masywu Ecrins, a jakże, pozazdrościć! wino1060#48461
star (2013-08-30) Teraz o winie, doczytajcie do końca, z tego samego źródła. Najbardziej lubię góry otoczone chmurami. One nadają dynamiki, ekspresji, wprowadzają jakiś element tajemnicy. Gdzieś między chmurami przebijają promienie słońca. Ściana jest sucha. Granit absolutnie idealny. Po poprzednich wyrypach teraz każdy czuje przyjemność wspinania. Pędzimy „ oblogatoryjką” na pięknej górze, w tak cudownych i malowniczych okolicznościach – Alpy żegnają nas doprawdy po królewsku. Wspinanie idzie bardzo sprawnie, operacje sprzętowe na stanach grają jak w szwajcarskim zegarku. Jerzy dokonuje na koniec rzeczy niezwykłej i pokonuje lęk wysokości – potem przyzna po ciuchu, że to jedna z najważniejszych wspinaczek w jego życiu, bo przełamał w sobie ten dziwny strach. Oczy nam się śmieją. Pod szczytem kolejka do ostatniego wyciągu. Powolni Niemcy, potem młodzi Francuzi. Rozkładamy lunch i czekamy, przy okazji robiąc sesję fotograficzną. W drodze powrotnej wszyscy (z wyjątkiem Jerzyka, bo on odszczepieniec niepijący) raczymy się schroniskowym winem, które okazuje się tańsze od zupy. Kajman słusznie zauważa, że wbicie się w drogę o 14:00 oraz picie wina przed ostatecznym zejściem jest kompletnie nieprofesjonalne, ale ostatecznie… też daje się skusić na szklaneczkę – he, he… amatorszczyzna, prawda? Słońce zachodzi… ruszamy na dół, wracamy na kamp. wino1060#48465