kuba (2012-02-06) Ocena: 6 Foradori 2008 Teroldego Rotaliano, wino z lokalnej odmiany z okazało się kolejną butelką nieszczególnie hojną pod względem nosa, poza delikatnym niuansem śliwki i ostrężyn. Usta jego to jednak czysty zachwyt, szczupłe, lekkie, zmysłowe, ze świetną jakością owocu i lukrecjowo-waniliowym niuansem oraz śliwką w czekoladzie w finiszu… Cacuszko takie, bardziej odświeżające wszakże niż grzejące, choć do lokalnej pasztetowej jak znalazł. Admin PS. Dodane z Kontretykiety, w kontekście wina grzanego się pojawiło;-). @Wina.pl
star (2012-02-06) A propos zaś tego jak Kuba naucza, jak pić wino: W tym miejscu muszę się niestety przyznać do pewnej słabości: otóż mam delikatnego bzika na punkcie nie robienia z winem rzeczy, do których nie zostało powołane. Grzanie wina z korzeniami, picie w formie szprycera z wodą, dorzucanie doń kostek lodu albo łamanie go – o zgrozo! – colą czy innym spritem budzi we mnie irracjonalny gniew i apetyt na destrukcję. to muszę się przyznać, że ja robiłem. Te rzeczy co się nie powinno. Schładzałem kostką lodu, jak Włosi. Schłodzić chciałem szybko, bo słabe było i za ciepłe. Piłem grzane, choć dawno temu. Korzenne przyprawy mam do dziś. Piłem czerwone prosto z lodówki, Priorat w Barcelonie, wybornie. Z colą nie mieszałem, tu specjalistą jest Deo - nie pamiętam tylko jak on to nazywał, chyba coreą? Hiszpanie zwią to calimocho, sami zaś mieszają wino także z owocami - powstaje tak zwana sangria, też się przyznaje, że zdarzało mi się pić. Nie powiem, że to moje ulubione sposoby picia wina, ale bywa. Czasem zwycięża kontekst, wcale się wtedy nie obruszam. Wszak wino to napój towarzyski, a towarzystwo różne ma pomysły. Nie ma co się obrażać. wino13062#38049
kuba (2012-02-06) Nie no, się zgadzam w całej rozciągłości, to ja mam jakieś irracjonalne uprzedzenia, może się nawet kwalifikuję do terapii :) Może mam jeszcze jakieś szanse, skoro jedno z najmilszych winnych wspomnień to pite na plaży Gran Canarii prosto z gwinta, solidnie schłodzone (bo i sprzedawane prosto z lodówki) czerwone wino z Lanzarote. Albo taki wytrawny, lekko landrynkowy, sikaczowaty zimny Cab S. lany z kraniku przez pewnego pana na Krymie prosto do plastikowej butelki. Mniam. wino13062#38062
star (2012-02-06) Choć awersję rozumiem. Jakoś się przcież wtedy nie paliłem do tej Sangrii i nawet chciałem trochę wina, przeznaczonego na owocowy koktajl, jednak ocalić. Działo się to swego czasu na pewnej imprze z filozofami politycznymi, a może odwrotnie;-) (ci to umieją balować!) w Cortonie. A wino to było chyba Est, Est, Est! Natomiast są takie chwile, niekoniecznie zachód słońca, gdy wódka w parku wypita... że krakowskim żargonem polecę;-) wino13062#38063
star (2020-10-07) Lany, ładny, who cares? Pił ktoś? Biedra. wino13062#530992