sstar&let (2008-08-11) Ocena: 5 Nawet dobre wino choć zupełnie nie jak Sauvignon Blanc. W nosie jakby beczkowe ale nie na słodko raczej kwiatowo, choć nie są to najładniej pachnące kwiaty, raczej lekko smrodkowe. Na stronie producenta wskazują na szarotkę (edelflower), któż wie jak pachnie? Usta już bardziej zdradzające odmianę - ziołowa goryczka. Ocena 5 lub 5+. Przyniesione przez markiza_de_cc.
Jako komentarz do kolejnego rocznika - 2005 - mógłby posłużyć film. Degustowane jako (3) wino wieczoru 2008-08-01 w Bziku Kulinarnym.
ducale (2008-08-12) Ocena: 4 Dla mnie to bardzo słabe wino - parę podejść i nic. wino3183#466
rurale (2008-08-12) Ocena: 5 Trudno przesądzać w kategoriach ostatecznych czy ten sb był zły czy dobry. Na
pewno nie po degustacji w warunkach bzikowych. Na pewno był wycofany, skromny,
cichy. Może coś w sobie ma, ale co? Nie wiem. Pewnie w bardziej kameralnej aurze
mógłby okazać się bardziej szczodry. Ja chętnie bym kiedyś do niego wrócił.
W Bziku najlepiej się fetuje wina widowiskowe (i nie widzę w tym nic złego).
Jest Rancia i wszyscy krzyczą Uuuuuaaaaa! Pojawia się Dagueneau i znów razem
Uuuuaaaaa! Star przyniesie te swoje eksperymenty zamknięte w butelce, które
kwitujemy nieskrywanym Fuuu!Bleee! etc. I tak to właśnie wygląda:) Z tych
wszystkich powodów docenienie takiego wina jak to sb może być po prostu trudne. wino3183#467
ducale (2008-08-12) Ocena: 5 Rurale, ale to nie jest ani widowiskowe wino ani kontemplacyjno-
trudne typu Josko Gravner, które potrzebuje chyba dodatkowej aury do
oceny. Po prostu uważam, iż jest co najwyżej poprawne w najlepszych
warunkach do degustacji. wino3183#468
rurale (2008-08-12) Nie, nie ducale. Nie o to mi chodziło. Masz święte prawo sądzić o
tym winie to co sądzisz. Chciałem tylko powiedzieć, że mi bardzo
trudno, po próbowaniu win w Bziku wydawać ostateczne i kategoryczne
sądy. Tak było m.in. z cf od Baudry'ego. Podczas wspólnej
degustacji, wszyscy kręcili nosami, na czele ze mną. Kiedy udało mi
się spróbować je w aurze peace and quiet, okazało się że muszę na
nie spojrzeć nieco inaczej. I to nie dlatego że jestem u stara na
pasku:)
Natomiast wracając do białej Toskanii, to bardzo trudno odnaleźć mi,
jakiś klucz w tym co robią. Wydaje sie raczej że króluje podejście
hulaj dusza piekła nie ma. W tym roku po raz pierwszy pojechałem na
wycieczkę na toskańskie i umbryjskie pogranicze. Odniosłem wrażenie
że białe dla wielu producentów to takie zło konieczne. Trzeba mieć w
portfelu produktów, bo ludzie o nie pytają (szczególnie jak jest
gorąco), ale nie przejmują się nim zbytnio. Byłem w centrum apelacji
Vino Nobile. Poliziano postawił na chardonnay (Ambrae), a Avignonesi
robi sauvignon (zresztą butelkuje je już w sąsiedniej apelacji
Cortona). U jednego z producentów w Valiano robią kupaż trebbiano i
malavasii, a słyszałem że kilka kilometrów dalej, myślą o stażeniu w
beczce kupażu gewurza i pinot grigio. Eksperymenty? Pewnie tak, ale
nie odnosze wrażenia żeby traktowali go poważnie. wino3183#469
ducale (2008-08-12) 3X TAK
Toskania wg to jeden z nielicznych slynnych regionów ,ktory nie
dorobil sie dobrych albo wyrazistych bialych win. Wg mnie kroluje
podejscie lenistwa i pazernosci. Łatwiej zrobic i sprzedac podle
sangiovese pod IGT niz pomeczyc sie z vermentino,a szkoda bo to
dobry kierunek. Jasne jest pare niezlych chardonnay typu I Sistri, La
Solatia ale nic w nich orginalnego, giną w morzy tego typu
chardonnay z calego swiata. Kiedys w Mazzei zadalem to pytanie
uslyszalem dyplomatyczne "zostawiamy to innym ,lepszym". wino3183#470
rurale (2008-08-12) No to teraz już wiem dlaczego o sangiovese mogą nudzić godzinami,
ale jak pytałem o białe to patrzyli na mnie jakoś dziwnie:)
A propos pazerności, ale w trochę innym kontekście. Raz tylko padłem
ofiarą ciekawego triku handlowego w sklepie, w którym handluje
swoimi winami niejaki Fanetti, producent vino nobile (to pierwsza
kantyna przy wjeździe do Montepulciano od strony Montepulciano
Stazione). Ponieważ wychodzę z założenia, że po rosso ich poznasz:),
postanowiłem kupić butelkę podstawowego wina. Pani zarządzająca
kantyną, zbiła mnie nieco z tropu, grzecznie pytając z którego
rocznika - 2002 czy 2005. Ponieważ wydaje mi się, że jestem
konsumentem u progu oświecenia, mądrze odpowiedziałem, że z piątego.
Pani kiwnęła głową, a ja dalej kontemplowałem zawartość półek
sklepowych. Zza pleców słyszałem tylko szelest papieru pakowanej
flaszki. Wreszcie rytuał zakupu dobiegł końca, wymieniliśmy jeszcze
grzecznościowe uwagi na temat stanu pogody i opuściłem zadowolony z
siebie ten przybytek. Jakież było moje rozczarowanie, kiedy
wieczorem okazało się, że magia poetyckiej Toskanii, gdzieś prysła,
a po odwinięciu z papieru butelki, na etykiecie rosso od Fanetti jak
byk widniał rocznik 2002. Wino było nie do picia, już zetlałe,
ceglaste, puste, niestety do wylania. Ten trik wydał mi się wariacją
Gry w Trzy Karty, bo przypomniały mi się przygody Franka Dolasa,
kiedy na krótko został legionistą. Morał jest oczywiście taki, że
nie można dać się zwieść dobrotliwym uśmiechom toskańskich starszych
Pań, trzeba zachować rewolucyjną czujność, patrzeć wszystkim na ręcę
etc. wino3183#471