sstar&let (2008-11-18) Ocena: 6 To wino miało pecha. Po Giorgio Primo już nic nie było takie samo. Degustowany solo Czilijczyk mógłby być gwiazdą. Zdawał by się nam nasz kochany Melchiorek ekstraktywny i garbniki miałby mocne. A tak po GP ekstrakt został przedefiniowany. Mogło by być długie, a tak wydało się średnie. Sporo drewna póki co ale powinno się kiedyś ułożyć. Aromatami uwodziło: jagodowe w nosie i ustach z eukaliptusową, lotną nutą. Poprzedni rocznik 1999 kiedyś mi się już przytrafiło próbować, a 1997 opisał, z typową dla niego swadą, deo. O chilijskich ikonach, w tym o winie z czaszką, pisano na blogu Vinisfera. Overall - respect Melchor but not behold! Gdzie kupione i za ile trzeba pytać Peyotla! Ja np. kupiłem butelkę innego rocznika w Carrefourze. Kosztowało 60PLN:-) Leży i czeka... @Makro
peyotl (2008-11-18) Oh, shit! Jestes pewien, że 60 zł? Moje w Makro (mają tam specjalną szafkę na lepsze wina, ale trochę przegrzaną) kosztowało 160. wino3529#1331
sstar&let (2008-11-18) Nic się nie bój. Moje było pewno ze starszego rocznika i pewno przedstawia sobą tyle co inne zakupione wtedy na wyprzedaży wino - Hermitage z Cave de Tain, którego rurale z grzeczności nie chciał nawet opisać, ani na nie splunąć... Cenę dopisuję! wino3529#1332
peyotl (2008-11-18) w niemieckim sklepie internetowym widziałem starsze roczniki (lata 90') w okolicach 34 eur, a po 2000 roku już ok. 50 eur. To by znaczyło, że trzeba je piś tak do 10 lat po wypuszczeniu... Czy dobrze rozumuję, Sherlocku? wino3529#1335
sstar&let (2008-11-18) Może akurat starsze roczniki były słabsze, a może wchodzą (a w zasadzie to schodzą) w smugę cienia. Któż to wie? Z pewnością ostatnio robią w Chile lepsze wina niż w zamieszłych czasach, kiedy się z winogronami nie patyczkowano. Tu masz jakiś wertikal - przeczytaj i sam wywnioskuj. wino3529#1337
sstar&let (2008-11-18) I jeszcze rocznik 1995. wino3529#1338
peyotl (2008-11-18) Jeszcze słówko. Dobrze, że sstar opisał, bo ja zamierzałem zrobić notkę o tym jak to nie mam z czego zrobić notki... Notkę o niespełnieniu, o tym jak między zamiar i dokonanie wkrada się cień. Takie było moje spotkanie z Panem Melchorem, którego sobie wymyśliłem już dawno, bo do Concha y sentyment mam duży z powodu ich win codziennych. Czekałem tylko na pretekst, żeby Pani Peyotlowa mogła przełknąć cenę... :-) No i polałem tak niezręcznie, że został dla mnie tylko ślad; do tego emocje i oczekiwanie na werdykty, zupełnie jakbym to ja sam produkował to wino... I film degustacyjny się urwał...
To spotkanie, tak teraz dywaguję, było jak randka z piękną kobietą, która przychodzi - ale tylko po to, żeby powiedziec, że musi zaraz wracać do domu bo zostawiła mleko na gazie albo babcia chora...
Morał - dobrze jest nie mieć oczekiwań. Ciekawe doświadczenie.
PS. No to dodam chociaż foto kontry... :-) wino3529#1339
sstar&let (2008-11-18) Na koniec (?) warto zauważyć, że na kontrze wspominają Jacquesa Boissenot z Bordeaux uznanego za niektórych za ojca chilijskiego winiarstwa. W Conchy doradza od 1987. Można o tym przeczytać w rozmowie braci bliźniaków (sic!) Triado: Enrique właśnie z Conchy i Rafaela z Veramonte. wino3529#1340
peyotl (2008-11-18) No to nie koniec. Oto spis cen Melchora z:
www.inter-wein.de:
1991 - 34.30; 1993 - 34.30; 1994 - 34.30; 1997 - 34.30; 1998 - 31.70; 2004 - 56.00; 2005 - 56.00
wino3529#1359