rurale (2009-10-22) Ocena: 6 Dodaję, ale właściwie tylko dlatego że podobne. Do Clos de la Combe. Rully jest (było?) w podobnej cenie, choć więcej tu nerwu. Jest trochę żywiej. Po prostu dobre.
Faktem jest natomiast że u Mielża aura robi się coraz gęstsza. I nie chodzi mi tu o niecnego agenta Tomasza, który uwodził na Burakowskiej swoje przyszłe ofiary. Obecnie lokal wypełnia towarzystwo w większości dobrze pamiętające aferę FOZZ-u oraz inne, nie wyjawione, na pewno wcześniejsze (i nie chodzi mi tu o wiek, ale postawy), flaszki oblepione są tłuszczem dobywającym się z otwartej kuchnii, taksują cię wzrokiem, jakby człowiek był tam kompletnie nie na miejscu... Generalnie jakoś tak... Nie wiem czy to dlatego że efekt nowości już dawno minął. Może dlatego że „warszawka” bez reszty połknęła ten lokal, zawłaszczając go bez reszty? Może zawsze taki był? Wiem że histeryzuję, ale faktem jest że byłem tam ostatnio parę razy i wyszedłem z niczym (te burgundy to kupowała sąsiadka z góry:). A jak zobaczyłem towarzystwo jarające fajki nad butelkami od Van Zellera to autentycznie się wk...łem. Dlaczego pozwolił palić wewnątrz tej budy? @Mielzynski
sstar&let (2009-10-22) Tym bardziej to niebezpieczne, że drewna tam dużo;) A na Sstarwines też mocno się trzymają, agentów co prawda nie pojerzewam o lansowanie wina od Aydie:) wino8390#10860
sstar&let (2009-11-09) Niestety, ale to co pisze Rurale nt. Burakowskiej potwierdza niejaka Pani Bożena pisząc o świetnej atmosferze, która prysła. Ja bywałem tam ostatnio na degustacjach i koncertach na świeżym powietrzu i wtedy było fajnie. W środku duszno mi się robiło jakoś, słaby jestem;) Choć między paletami i skrzynkami zawsze było fajnie sobie połazić. W chowanego też można się bawić! wino8390#11970