star (2012-01-09)
W nowym Sherlocku wino ciągle przewija się w tle. Zaczynają od szampana i wybuchu, a potem ciśnienie rośnie. Znowu dostaje się psu. Ile razy musi umrzeć? W tym filmie tyle razy ile Sherlock... upsss chyba zdradziłem zakończenie. Pojawia się też anonimowe wino z 1897 roku - doby rocznik, anarchiści byli(by) bardzo zadowoleni. Znowu Margaux i do tego z Chateau. Tuż przed popełnieniem samobójstwa. Smakuje jak nigdy. A oprócz winnych wątków trup się ściele gęsto, jak rozpętałem drugą wojnę światową, można by go zatutułować. Naiwne i niewiarygodne, ale jak szybko mija czas w kinie. Mimo wszystko warto. Główna rola ponoć przerysowana, przeszarżowana, tak mówią krytycy. Ale mimo wszystko to dobre kino jest, dobrze zmontowane, tylko trochę irytujące. Tym razem takie skrzyżowanie Rambo z Bondem;-) No ale my mamy nowego Bonda, znaczy Wałęsę, Więckiewicz rulez! W stylu Craiga. Szyc jakby w cieniu.



wino8982#37462