Dla spragnionych takiego winnomuzycznego połączenia była akurat wczoraj w Łodzi świetna okazja.
W łódzkiej restauracji Jak Pragnę Wina (Piotrkowska 89) pojawiła się bowiem Magda Pociecha, studentka Wydziału Aktorskiego łódzkiej filmówki, a także wokalistka, która porwała się w TVNowskim programie X factor na interpretację utworu Amy Winehouse i nie popłynęła, o co w przypadku kopiowania (tego na szczęście nie zrobiła, zmieniając aranżację) tej wybitnej piosenkarki, która zabłysła na muzycznym firnamencie i niestety równie szybko zgasła, w końcu nie jest takie łatwe.
Oczywiście jako (nowo opierzony) wrocławianin powinienem w X factorze kibicować raczej Gienkowi Losce, którego dobrze znamy z występów jak to on określił na streecie, a dokładniej na wrocławskim rynku (po co się on tak drze? psze pani on śpiewa! to niech sobie w domu śpiewa!), ale przyznam, że jeszcze dla kilku osób z X factora starczy w moim sercu miejsca. Dla Ady Szulc, Dziewczyn, czy Malcolma Williama, który już niestety odpadł. A tymczasem sami zobaczcie Gienka Loskę (pochodzi z Białorusi nawiasem mówiąc) na wrocławkim rynku.
A tak Loska prezentował się w studio. Czesław (Śpiewa) Mosil ładnie o Gienku jak zwykle, z emocjami, choć łamaną polszczyzną, Maja Sablewska też ładnie... wygląda, a Kuba Wojewódzki chciał Loska TV odpalić. My tymczasem zastanawiamy się nad tym, że na SstarWines przydałby się jakiś FAQ, dla początkujących wprowadzenie, tak, żeby nie prowokować sentencji typu: what the f*** is this SW all about! Mówiłem już Wam, że angielską wersję szykujemy ;)?
Magda Pociecha zaśpiewała kilka coverów, między innymi Lady Gagi czy wspomnianej Amy Winehouse, wypadając lepiej w kameralnym wnętrzu restauracji niż na (tele)wizji. Była to też okazja do spotkania, do rozmów, no i do spróbowania co nowy (już nie tak bardzo, z Revelo przyszedł tu chwilę temu) kucharz potrafi oraz jakie dobre wina mają u Partnera. Sentymentalne powroty, bo dawno już tu nie zaglądałem. Zacząłem klasycznie od delikatnie słodkiej cavy od Summarocca, dobrze pasującej do małż (muli), w sosie własnym/czosnkowym.
Lepiej pasowało niż przyciężkie chardonnay (mea culpa, kto szardoneja do muli, chyba, że Chablis; choć zamieszania trochę było, myśleliśmy, że pijemy mieszankę chardonnay z sauvignon, tylko jakoś sauvignona czuć nie było:)) Nottage Hill, raczej nie w moim guście, ale z pewnością dzięki słodyczy mogące posłużyć jako hołd rodakowi. Rozmawiamy o sukcesie grupy/strony Lubię Wino na fejsie, niebywałym, bo 80 tysięcy fanów w tak krótkim czasie, to niewiarygodne osiągnięcie. SstarWines kołacze na poziomie 700... ale nie tysięcy ;) Na drugie, znaczy na pierwsze, bo mule to przystawka była, cielęcina. Dobra, choć bez zachwytów. Do portugalskiego Dao Aliancy (duży X factor jak dla mnie) dobrze pasowało, na Crest, w którym chardonnay zmieszano z sauvignon było już za późno. Znikło szybko, bo tak zwyczajnie smaczne było. Widać, że niegłupie to połączenie.
Z sympatyczną kelnerką można było porozmawiać nie tylko o winie czy potrawach, ale i o fotografii artystycznej czy kinematografii. Przy okazji. Autorka koncertu Magda Pociecha niechętnie pozowała do zdjęć, ona nie gwiazda, ona się nie fotografuje, krygowała się zalotnie, ale o studiach i aktorstwie rozmawiała bardziej chętnie. Dojrzycie ją na poniższej fotce, jeśli jesteście spostrzegawczy ;) Jak ją poznać. Może słowa pewnej fejsbukowiczki Wam pomogą: wspaniała dziewczyna, wspaniale zaspiewana piosenka:) tyle talentu i pustka.... chciałabym, takie osoby oglądać na polskiej scenie muzycznej!!! mała Edzia Bartosiewicz, no i te oczy. Bomba!!!
Wracając do wina to z Alliancą mały falstart odnotowaliśmy (utlenienie), ale ważne jak się kończy, a nie zaczyna. Wino jest dobre i tanie, jak w Biedronce;) W międzyczasie rozmawiamy o tym kogo by można zaprosić na czat na SstarWines. Padają nazwiska Jarosława Cybulskiego (dowiedzieć się co pija(ł) prezydent bezcenne), Roberta Sowy (jak łączyć wino i potrawy, kucharz prawdę Ci powie), Roberta Mielżyńskiego (zapraszanego już i wyrażającego wstępną zgodę, o agencie Tomku cichosza), czy w końcu nieco anegdotycznie o Bartoszu Węglarczyku (z Kingą Rusin) czy braciach Mrożek (na raz, raz i raz). Tymczasem smaczne Dao (Marek Bieńczyk przedkłada nad Douro i wcale mu się nie dziwię) się skończyło. Pora na deser. Espresso i creme brulee dopełniło dzieła.