Choć samemu mi trudno w to uwierzyć to wina z Domeny Julien Meyer zmieniają w dość istotny sposób moje postrzeganie Alzacji. Jasne, ceniłem i cenię alzackie rieslingi ale do pozostałych szczepów albo nie miałem szczęścia, albo serca, albo jednego i drugiego. Jak nie piłem wciąż było tak samo: tłusto, ślamazarnie, gęsto i lepko... no jednym słowem tfu!
A co więcej często im droższe było wino tym było gorsze...
Oczywiście jako sceptyk mam wątpliwości czy wina Julien Meyer to nie jest kwestia chwili albo rocznika... ale nie da się ukryć – wina AD 2008 są rześkie, sprężyste, kwasowo-mineralne i niesamowicie czyste (nawet te, w których odzywała się bio/organiczna nuta przejrzałych jabłek). I na tym można by zakończyć. Ale po wpisie na blogu Wojtka i sugestiach Deo należałoby jeszcze dodać: brałem udział w degustacji ale nic nie wciągałem, wkłuwałem i w ogóle czysty jestem jak Kornelia M. przed badaniem próbki A.
Zaczęliśmy od Nature – po paru sekundach było wiadomo, że może być dobrze. Super usta, niezły nos... a to podstawowe wino pana Patryka.
O Muskacie zapisałem, że oczywisty ale nie nachalny. A po parunastu minutach pokazał piękny nos daleko bardziej interesujący niż typowe „babskie” muskaty.
Równie dobrze zaprezentowały się też dwa gewurtze. Les Pucelles 2008 z delikatnym jak na tą odmianę nosem budził pewne kontrowersje. A rzecz dotyczyła ust oczywiście. Niektórym leżały, innym ( w tym i mi) wydały się trochę rozwodnione co szczególnie było czuć z uwagi na lekką tłustawość i niższą kwasowość. Heissenberg 2007 dużo bardziej typowy, z wyraźnym botrytyzowym nosem i słodkawych ustach. W sumie na tych dość wyrazistych odmianach najbardziej było czuć odmienność stylu tego winiarza.
Pinot Blanc – kredowo – maślany, delikatny ale z żywą kwasowością i lekko oleistym posmakiem. Wielu to wino zachwyciło - mnie raczej nie. A już na pewno nie wieszcze mu komercyjnej kariery...
W końcu rieslingi: podstawowy (49PLN) nieco freakowy. Cytując klasyków mógłbym powiedzieć, że całkowity brak zapachów typowych dla odmiany... kolejny -Zallberg (63PLN) już bardziej typowy choć nie mam złudzeń, w ciemno bym go nie poznał. I znów piękna kwasowość. Jako ostatni z rieslingów padł Muenchberg (127PLN) - tu już nie było wątpliwości - w nosie łupki, kwiaty i miód, w ustch jabłka i cytrusy. Ponieważ był to 2007 to trudno mi ocenić ile z różnic wynika z parceli a ile z rocznika. Choć był to doskonały riesling to zdecydowanie był on też najbardziej alzacki.
Zupełnie nie przekonał mnie Sylvaner – mnóstwo nut przejrzałych owoców i babcinych spiżarni (choć niektórzy ripostowali, że ich babcie spiżarni nie prowadziły). Dzięki kwasowości dało się go pić ale to wszystko co mógłbym na jego temat powiedzieć. Podobno w innych rocznikach potrafi być cudowny. Może i w tym jest... ale to widać nie moja religia.
Z całej degustacyjnej 10-tki mnie najbardziej utkwiło w pamięci Pinot Gris (chyba raczej powinno się nazywać Pinot Grigio – podobno niektórzy winiarze w USA postanowili tak właśnie opisywać swoje świeże, bezbeczkowe wina uznając, że francuska nazwa kojarzy się właśnie z ociężałym archetypem alzackim). Tak czy inaczej to był szarak jakiego jeszcze z Alzacji nie piłem – naprawdę mógłby konkurować z winami AA będącym dla mnie najlepszym wykonaniem tego szczepu.
Podsumowując – spotkało mnie bardzo pozytywne zaskoczenie. Może grunt to się właściwie (czyt: niewłaściwie) nastawić...
Wyraziste, miłe wina - i zaryzykuję tezę, że poza Montim i Wojtekim B. komuś jeszcze będą się chyba podobać!
Comments
Powrót na ziemię?
Ewa Rybak na swoim blogu Moje Wina próbuje powrócić na ziemię (powrót rycerzy dżedaj;) po degustacji win Meyera i po lekturze artykułu Wojtka. Czy to się jej udało? Jak pisze Ewa: Natura często pogrywa z ludzkim przekonaniem o wszechwiedzy i jednym, leniwym kiwnięciem palca zrzuca go z tronu świata wskazując miejsce na dywanie. Ja w każdym razie w ramach przyswojenia sobie podstaw obejrzałem wczoraj Kill Billa Tarantino, ale o tym już pisałem poniżej i nawet złotą myśl przytoczyłem:)
Łyżka dzięgciu...
Zapomniałem zaznaczyć, że jak to często bywa w uprawach bio-org butelki są pewną loterią. Na 10 otwartych butelek powtórzyliśmy 2, choć trzecia też budziała wątpliwości. Cóż - jest ryzyko, jest zabawa
A jakie wady napotkaliście?
Bo to że utlenione na jabłkowo to rozumiem, że norma, a nie żadna wada;)
wady... jakie wady - same zalety...
jedna butelka korkowa, druga mocno dziwna - oczywiście wszystko można uznać za normę przy winach bio-org... jednak kolejna butelka była wyrazistsza, czystsza.... zresztą może to oznaczać, iż poprzednia też by się wyprostowała, gdyby dać jej czas. Ale czasu na degustacjach jak wiadomo za dużo nie ma...
Bettane
nie odnotowuje chyba istnienia tej posiadłości?
Odnotowuje
...i ocenia dwa roczniki Muenchberga: 2005 na 13 punktów (dla amatorów stylu, bo utlenienie) i 2006 na 16 punktów (terroir i w ogóle super). W wersji elektronicznej B&D.
Kill Bill
Quentina Tarantino właśnie leci w TV... miecze nigdy się nie męczą;)