W Polsce zaczyna się jesień. Rano pod stopami coraz częściej można usłyszeć szelest liści. Korony drzew stają się wielokolorowe. Na Morawach natomiast, wyobrażam sobie, jest też już kolorowo, a winogrona pośród których spacerowaliśmy jeszcze kilka miesięcy temu, powoli zamieniają się w wina z rocznika 2010. Wybiegam myślami w przyszłość i z rozrzewnieniem wspominam tamtejsze winnice, planując które wina bym chciał najchętniej z tego rocznika spróbować. Myśląc o przyszłości, często kończymy zapadając się w przeszłość. I ja też pozwolę sobie powspominać.
Vajbar
Pierwsze chwile w Mikulovie przypadły na weekend. Producenci odpoczywają, winogrona w spokoju dojrzewają, sklepy pozamykane, ale jest stragan na mikulovskim rynku.
Wśród chust, kapeluszy, przeróżnych fatałaszków i innej cepelii znajduje się także przedstawicielka firmy Vinařství Vajbar. Pani jest mistrzynią marketingu bezpośredniego. Potrafi przyciągnąć uwagę, eksponowane wina oblepione medalami, także międzynarodowymi (Decanter). Pani częstuje, sprzedaje. Widujemy się dość często. Wina dość smaczne, najbardziej urzeka chyba różowe Kabinetni Rose Zweigeltrebe 2009. Już w domu, w panelowym towarzystwie, próbujemy Pozdni Sber Sauvignon Blanc 2008. Wino zaskakuje, ale o tym to już inni pewno napiszą. A mnie osobiście ono smakowało (poprosiłem o dolewkę). Co przemawia na plus, to łatwość dostępu w Mikulovie do tych win. Praktycznie codziennie idąc na obiad, czy wracając ze spaceru można było je sobie kupić
Kolby
Pierwszą, długo planowaną, eno-wycieczkę po winnicach w okolicach Mikulova rozpoczęliśmy od Kolby-ego. Przewodniki turystyczne zachęcały do odwiedzin, zachwalając miła atmosferę oraz otwartość właściciela i jego córki oprowadzających gości. Niestety właściciela, a zwłaszcza córki nie było. Był za to syn albo zięć (tak sobie imaginuję). Udało się zwiedzić piwnice oraz kupić kilka win.
Ciekawa jest polityka firmy wypuszczająca wszystkie wina z mniej więcej dwuletnim opóźnieniem. Tak więc najmłodsze białe wina można było nabyć z rocznika 2007. Dość drogo jak na mikulovskie standardy, a dotychczas próbowane czerwone Cuvee 1244 2007 oraz Veltlinske Zelene 2007 poprawne, ale nie zachwyciły.
Sonberk
Kolejną przystań, Sonberk, nie było łatwo osiągnąć. Adres podany w "Winach Europy" jest cokolwiek nieaktualny, więc trochę kluczyliśmy. Na koniec sprawa wydaje się oczywista, ale najpierw trzeba trafić we właściwą polną ścieżkę. Na miejscu bardzo futurystycznie. Nowoczesny, surowy design i taka sama atmosfera. Chłodno, to delikatnie powiedziane. Generalnie pani przy wejściu nie chciało się gadać, o zwiedzaniu nie było nawet mowy. Szybko wybraliśmy kilka win, zapłacili i wyszli. Czyżby sodówka i sława uderzyła właścicielom do głowy, a może tylko mieliśmy pecha. W każdym razie pojechaliśmy opalać się nad jeziorem.
Z próbowanych na razie win Stribrny Sonberk Pozdni Sber Rizlink rynsky 2008 okazał się bardzo dobrym winem. Po pozostałych też dużo się spodziewamy.
Kovacs
Popołudnie także chcieliśmy wykorzystać na odwiedzenie kilku producentów. Do Kovacs'a trafiamy już bez problemu, to praktycznie pierwsza brama w miejscowości Novosedly, gdy wjeżdża się od strony Mikulova. Poza tym ilości zabudowań: sklep, restauracja, hotel, nie sposób nie zauważyć. Początkowo także chłodne przyjęcie, ale wszystko zmienia się gdy przestajemy się interesować winem butelkowym, a koncentrujemy uwagę na rozlewanym ze zbiornika do własnych butelek. Pani (prawie we wszystkich mikulovskich winnicach podejmowały nas kobiety) od razu staje się miła i uznaje nas za "koneserów", a nie naiwnych turystów. Tak więc wychodzimy z butelkami po mineralce, wypełnionymi winem za 40 koron litr. Zarówno Jakostni Veltlinske Zelene 2008, jak i Pozdni Sber Rulandske Modre 2008 smakują nieźle. Po cichu, jakby ze wstydem, do plecaka chowamy także dwie butelki po około 200 koron każda. Pani kręci głową, śmieje się, jednak trochę naiwni turyści, myśli sobie pewnie.
Tanzberg
U "tańczącej góry" jesteśmy dwukrotnie. Raz w Bovarach, kupując na wynos (dość drogo), a przy okazji blokując drogę na kilka minut.
Na szczęście Czechom sie nie spieszy, w końcu sezon wakacyjny tuż, tuż. Drugi raz w samym Mikulovie, wykupujemy sobie zestaw degustacyjny (m.in. Ryzlink, Sauvignon, Chardonnay, Merlot) za około 100 koron. Przegląd pięciu win. Bardzo międzynarodowych, zupełnie bez takiego specyficznego "morawskiego" charakteru, który odnajdujemy (albo wmawiamy sobie) w większości mikulovskich win. Na pewno dobrych, ale nie po takie wina tutaj przyjechaliśmy. Jedyne co odróżnia te wina od powiedzmy chilijskich, to bardzo specyficzny kształt butelki.
Niebawem zobaczymy jak te wina będą smakować w domu.
Marcincak
Z tym producentem, to ciekawa historia. Niby jest wszędzie, w sklepach i na stacjach benzynowych (które podobno zresztą należą do producenta), ale samej siedziby nie potrafiliśmy znaleźć. Wszystkie przewodniki podają adres, którego odnaleźć się nie udało. Zrezygnowani, w głównej enotece miasta Mikulov, kupujemy półsłodkie Pozdni Sber Chardonnay 2008 - jedno z tańszych win tego producenta, a i tak trzeba wysupłać 250 koron.
Za te "lepsze", choćy Vyber z Hroznu, to trzeba było dać już około 400 koron. Na koniec tej historii rozwiązanie zagadki siedziby producenta. Wyjeżdżając z Moraw do domu chcieliśmy jeszcze raz odwiedzić Kovacs'a w Novosedlach. Okazało się, że kilka domów dalej była winiarnia Marcincak'a. A wino bardzo smaczne. Wywołuje entuzjazm osób niekoniecznie w winach gustujących, jeśli już to słodkich. A takie "słodkie" to nawet nam smakują, warte swojej ceny.
Reisten
Będąc w Mikulovie, trudno nie spróbować zwiedzić osławionych piwnic winnych w Pavlovie. Niestety jesteśmy tuż przed sezonem, wszystko zamknięte.
Można zrobić zdjęcie ruinom zamku, a na osładę kupić coś w sklepiku Reisten'a.
Znów same panie Wpadamy w centrum chaosu. Trwa butelkowanie, etykietowanie i nalepianie medali na wino różowe.
Trochę przeszkadzamy, więc szybciutko zwiedzamy piwnice, kupujemy kilka win i się żegnamy. Ceny przyzwoite, a jakość Kabinetni Rieslinga 2007 bardzo nam odpowiada.
Volarik
Na jednym z ostatnich spacerów po Mikulovie, trochę przypadkiem trafiamy do Vinarstvi Volarik. Okazuje się, że warto być cierpliwym i czekać, gdyż dobre rzeczy w końcu nas spotkają. Producent nieobecny w polskiej literaturze, okazał się prawdziwym hitem. Miła atmosfera, bardzo życzliwi i weseli ludzie, no i fantastycznie świeże i smaczne wina z rocznika 2009.
Naprawdę polecam wizytę u tego producenta, zwłaszcza jeśli się trafi na enologa, pana Filipa. Szkoda, że w kieszeni było już tak mało koron. W domu zatem czeka już tylko jedna butelka, za to najbardziej podobającego się nam Pozdni Sber Veltlinske Zelene 2009.
Trpělka & Oulehla
Nasze wakacje się skończyły. Wracamy już do domu. Ale pokusa odwiedzenia tak chwalonego producenta jest silniejsza, niż tęsknota za domem. No przesadzam, w końcu to tylko godzinka, a w dodatku po drodze. To już nie region Mikulov, ale Znojmo, miejscowość Nové Bránice. Trafić nie jest łatwo, zwłaszcza, gdy droga dojazdowa jest remontowana. Trzeba zostawić samochód i kluczyć na piechotę. Udaje się trafić tylko dlatego, że przy domu stoją palety z pustymi butelkami. Na podwórku pusto, nawet pies nie szczeka. Przynajmniej spróbowaliśmy. Ale po chwili pojawia się pan, który "wygląda jakby właśnie wrócił z udanego spaceru". Jak się potem okazało to założyciel, sam pan Vaclav Trpelka we własnej osobie. Po nieśmiałym początku, atmosfera staje się coraz bardziej serdeczna. Po rozmowach biznesowych, które niech pozostaną owiane nimbem tajemnicy, pakujemy wino w plecaki, a pan Trpelka proponuje zwiedzanie winiarni. Język polski i czeski mieszają się ze sobą bezproblemowo.
W piwnicy czuć "kyselinkę" w powietrzu, od wrażeń kręci się w głowie. Pan Trpelka na wiadomość, że w Polsce uznawany jest za najlepszego czeskiego winiarza tylko macha ręka i stwierdza: "winiarz uczy się całe życie, a jak już się wszystkiego nauczy, to umiera."
Kilka tygodni później siedzimy już w domu i wspominamy to spotkanie. Wypijamy zdrowie pana Trpelki winem Zemske Frankovka 2008. Pyszne wino, oby żył wiecznie.
I tak oto udało się w tym roku czegoś dowiedzieć o czeskich winach. Troszeczkę, ale warto, w końcu są one tak blisko. Wiadomo, są jeszcze przecież: Kern, Mikrosvin, Soman, żeby tylko pozostać w regionie mikulovskim. Ta wiedza to tylko wierzchołek góry lodowej, ale wystarczy. W końcu ktoś powiedział kiedyś: "nie da się wszystkiego przeczytać", a tym bardziej wypić.
W tym miejscu, chciałbym także podziękować żonie za cierpliwość, zwłaszcza podczas tego wyjazdu.
Dziś Wrocław spowity słońcem. Nad miastem unosiła się jakby mgła ze światła. Teraz jest bardzo kolorowo. Jesień. A tej jesieni będzie się działo, a potem nic już nie będzie takie samo. Ale to już zupełnie inna historia...
Comments
Nad rzeką
Opalałem się nad rzeką. Siedziałem na ławce w parku. Piłem wino wieczorem. Fajnie jest w tym Mikulowie:)
Hmmm, rzeka...
... chyba muszę pojechać raz jeszcze, bo najwidoczniej coś przeoczyłem
No dobra...
... niech będzie. Potok
Cóż tu dodać... W Mikulovie
Cóż tu dodać... W Mikulovie nie byliśmy już pięć lat; dla dynamicznego przecież regionu to cała epoka. Znamy to, co kupimy w Pradze czy po drugiej stronie Karkonoszy.
Z wymienionych producentów chcielibyśmy pogłębić znajomość Kolb, Reistena i niezmiennie Regina Coeli. Sonberk fascynował kilka lat temu, gdy był praktycznie pierwszą nowoczesną winiarnią w okolicy. Teraz chyba już przynajmniej grupa pościgowa z peletonu ich dopadła. Z drugiej strony ten nowoczesny styl (mamy jeszcze Nove Vinarstvi czy Lahofera) może się w końcu znudzić i chętniej będzie się sięgało po klasyke, jak Kovac.
Co do Marcincaka - też się go naszukaliśmy; dostępny adres to jakiś blok w dolnej części miasta. Za to największy w okolicy wybór jego win jest na pobliskiej stacji benzynowej:)
Blokowisko
My też trafiliśmy na osiedle bloków w stylu real-soc. Chyba KPCziM oprócz odbudowy zamku, chciała tą budową podkreślić przewagę jedynie słusznego systemu nad burżuazyjnym (czy arystokratycznym wręcz). W każdym razie w tej części miasta stoi i ma się dobrze, kwiaty są świeże, pomnik wdzięczności Proletariatu i Armii Czerwonej (pytanie, czy za rok '45 czy '68). Wracając do blokowiska, to nawet kusiło żeby zadzwonić pod szóstkę, ale to pora meczowa była, i a nuż wściekły pan Marcincak w kapciach wyleci i byłby dym. Poszliśmy na spacer. Na łączce obok bloków grilluje sobie spokojnie mniejszość Romska. Spokojna, bo póki co, Sarkozy nie jest prezydentem Czech.
Marcincaka wina...
...w Novym Poddvorovie po drodze z Wrocławia do Pragi (z godzinkę od Pragi) można sobie kupić, w sklepie winiarskim w centrum miasta.
Jaki Marcincak? To Milan Sukal
I nie w Novym Poddvorovie, który pewno na Morawach, a nie koło Pragi, a w Podebradach, sami zobaczcie, a tu znajdziecie wszystkie czeskie wina na SstarWines, zaś tu relację z Pragi zatytułowaną Prażakowanie Na deser wątek praski, choć nie warszawski.
Na Morawach nie byłem...
... ale w Pradze i owszem. Nie wiem co dalej się dzieje z winnym klubem V8 co na Maltazske Namesti kiedyś gościł. Horta tam próbowałem, nowoczesne. Marcincak fajnego ajsa kiedyś robił. Tanzberg nawet do Wrocławia, Pod Gryfy kiedyś wpadł szukając importera, ale chyba na niczym nadzieje spełzły. A ich czerwone to mi się nawet wydało wtedy najlepsze jakie próbowałem z Czech, aż spróbowałem czerwone od Kolby, klasa! Sonberk rzeczywiście przyzwoite wina robi, ale czy zachwycające jak piszą BB, no nie wiem. W końcu Trpelka & Ouhlela, raz spróbowałem dzięki MikPawiowi, osobliwe i smaczne, kyselinka i cukr zbytkowy wespół