Wesoły nam dziś dzień nastał.

Wesoły nam dziś dzień nastał. Wesoły nas nawiedził. Jak Ania z Zielonego Wzgórza, tak Rafał z Trzebnickich Wzgórz. Nie przyjechał z pustymi rękoma. Bynajmniej! Flaszki małe, flaszki duże.

weszestaw.JPG

Prosto z winnicy, gdzie wiatr dziś hulał niejednego doprowadzając pewno do obłędu. Rafał jednak spokojny, Rafał Wesoły. Choć po makabrycznym roczniku 2010 nikomu z winiarzy nie jest do śmiechu. Nie tylko w Polsce, gdzie dramat. W całej Europie o wyśmienitych winach z tego rocznika można zapomnieć. U nas czego nie wykończyły przymrozki, to zniszyły choroby czy jak w Pańskiej Górze czy Miękinii szpaki, kontratakują. Przywiózł więc nam Rafał wina z rocznika 2009. Niektóre już piliśmy więc było do czego wracać. Wspomnienia czasem mniej miłe od teraźniejszości.

weswes.JPG

Pinot Gris 2009 to sztandar, owocami i łąką pachnące, wyraziste, ale bez przesady.
Riesling 2009 śmierdzi, ale smakuje, na kwaśnoglicerynowej nucie gra i ciałem osłania.
Gewurztraminer 2009 pachnący, szkoda, że flauta tego dnia na jeziorze, wiatru mało.
Regent 2009 soczkowy nieco, kwasem nie grzeszy, burak jeden, ciocia zachwycona.
Rondo 2009 klasyka gatunku, duma domu, zrównoważony i winny, choć chipsowany.
Cabernet Sauvignon 2009 jeszcze nieco rozchwiany, jeszcze niepewny, ale może...

wesvaria.JPG

Później i ja sięgnąłem do piwniczki, tej pod schodami, kamiennymi, z dobrą 90 procentową wilgotnością, gdzie flaszkom pleśń pod kapturki wścibsko zagląda. Zaczęliśmy od półsodkiego imienia róży, żaden tam gewurc, choć Niemcy czasem ponoć lubią nim Rieslinga podrasować w świetle prawa to dopuszczalne, do piętastu procent. Kloster Eberbach, wspomnienie Umberta Eco i filmu, Imię Róży, którego akcja właśnie tam się rozegrała. Później imperial Rioja Gran Reserva, szafirkowa po chwili namysłu, choć już wylniała przecież. Potem pytanie krótszkokie do Rafała: klasyka czy ciekawostka. Rafał zmienia zdanie. Sięgamy więc po Xynomavro Ramnistę 2003 i jest dobrze, jak zawsze, ta marka wszak nie zawodzi.

wesbiale.JPG

Na deser późny zbiór z Alzacji, późny zbiór z Carrefoura, promocyjne słodkie wino z Bestheim. Pachnie jak w książkach piszą nie ma co się obrażać. W końcu olimpijskie wspomnienie z Vancouver, icewine od Iniskillin. Prawda, że pyszny? W Niemczech z Pinota, czerwonego udało się im też coś takiego zrobić, a my kiedyś z Caberneta franka też próbowaliśmy. Tym razem Vidal. Ziemia się nie trzęsie, kwasu ciut brak, bo słodyczy ocean. I tak wszystkim smakuje. Można mocniej? I owszem. Praski miód pitny już do nas się migdali. Mocna rzecz i aromatyczna. Czekoladki z icewinem, niewyczuwalnym przecież, ale w kształt liscia klonowego zgrabnie przycięte. Słońce już zachodzi, czas do domu wracać. Dobranoc!

weswieczor.JPG

A wszystkie wina co tego dnia spróbowali były dobre lub prawie dobre;) Czego i Wam drodzy czytelnicy życzę!