Że z Wrocławia do Drezna blisko wie prawie każdy. Deo kiedyś nawet otwarcie autostrady w tamtym kierunku uznał za winne wydarzenie roku. Nie każdy jednak ma samochód, wiem, że trudno uwierzyć, że administrator SstarWines piechotą chodzi. A jednak. Czasem tylko wsiądę na rower, ewentualnie do pociągu. Sentyment do PKP ciągle żywy, pielęgnowany troskliwie.
Pociągiem równie blisko. Współpraca kwitnie, jeden pociąg, dwa zespoły konduktorskie w Zgorzelcu/Goerlitz zmiana. Bilet kupić można u nas, w ofercie specjalnej dla dwóch osób na weekend, a nawet pięciu, ale lepiej kupić go jednak tuż za granicą i wtedy swobodnie po całych Niemczech można sobie w piątkę pojeździć. Zwie to się Schoenes Wochenende. Zasługuje w pełni na nazwę;) Tak więc z rana w sobotę ruszuliśmy na zachód. Mały rekonesans. Internetowi przecież nie płacą. Kilka sklepów wyhaczyłem.
W jednym czekają na mnie: Suavia, Cerroaco, Centolani, Mastroberardino, Ascheri Barolo, Montestefano Barbaresco, Asinone Poliziano, Faro Palari, Braida Bigotta, Les Cretes Aosta, Ceparello Isole e Ollena, Etna Firriato, Chianti do: Fontodi, Querciabella, Rampola, Fiano Lapio, Langhe Vietti, Fuligni Brunello, Guidalberto Tenuta San Guido, Barbarsco Produttori del Barbaresco... mniam! A to sobie kupię! Chłopaki jeździli zwykle do Lutza, do Superiore.de, ale on z dala od miasta, mimo, że blisko do szosy.
Dziewczyny u Jacquesa w Wein Depocie zdeponowały co miały najlepszego, ciągle czekają na zwrot. Niestety nie po drodze nam było. Droga była zresztą prosta, nawet nie wyboista trochę. Prosto z dworca deptakiem w kierunku starego miasta, przy AltMarkcie w centrum handlowym, w podziemiu trafiliśmy do WeinKontor.
Jakiś market się nie nadał, a tenże sklep specjalistyczny, specjalistę miał na zapleczu, co doradził i wybrał. Weila z Rheingau polecał, ale to przecież siara. Z nad Mozeli Loosena i Reichsgraff von Kesellstadt, obaj u nas też dostępni, niekoniecznie cenowo. Potem w nowy świat ruszyliśmy. Caberneta z Chile, bo ludzie kupują, może Pan weźmie? Tinta Barocca z AllesVerloren, nic straconego przecież Porto w Lidze Mistrzów gra dalej.
To może ja Chianti albo Santo od Chianti, z Castello di Ama, sobie wezmę? Albo Barolo do Fratelli Giacosa, no ale czy to nie jakaś fałszywa promocja, taka mała butelka, a takie duże wino? Pinot z Nowej Zelandii słabizna, Pan Sauvignona pije, tym bardziej, że sezon na szparagi już rozpoczęty. Ano właśnie. Wszyscy te szparagi tam wsuwają. Zwykle z ziemniakami i sosem holendreskim. Też nam się zachciało. Weszliśmy na chybił trafił przy jakimś Kirche.
Zupa szparagowa na początek. Fajnie wyglądała. Truskaweczka zaczepna, ładny zielony kolorek, podkreślony na wierzchu może natką, czy innym barwnikiem. W smaku nieźle. Gwałt solą i czosnkiem, na subtelnej naturze szparaga, no ale dla smakowego troglodyty jak znalazł. Potem wino. Dziwne. Słodkie prawie, bez charakteru. A miał być Riesling. Powąchaj mój drogi przecież Ci jakiegoś muszkata czy też gewurca wcisnęli. Na pytanie a który to, palec listę przejechał i zatrzymał się na najdroższym. O nie! Awantura będzie, na całego. Dawak mi tu tego niby to Rieslinga. Kelner przyniósł, ale w szklance. Nie pachniał, może to i tym razem Riesling. Przyniósł w kieliszku, jest lepiej, choć Sachsen to nie Rheingau.
Słodziej, owocowiej, mniej przecinaka i kwasu. Mineralności cień jakby był, skalnej takiej, ciężko to inaczej opisać. No ale tu już charakter jakiś jest i wino, a nie soczek winogronowy, półsłodki. Czasem warto się pokłócić. No dobrze co do tego? Szparagi rzecz jasna. Tym razem na surowo z carpaccio, wyglądały jak ogórki, ale parmezan do tego smacznie było. Alternatywnie z truskawkami i zieleniną do tego w sosie (skropione znaczy) grapefruitowym, fajna rzecz, tylko nie wiadomo po co do tego schabowy, znaczy wiener, a może raczej dresdener schnitzel.
No dobrze syci, ale ciągle spragnieni dalej ruszyliśmy, a tu beka stoi mega na drodze, łatwo do niej wpaść, a tam piwnica i menu degustacyjne, trzy wina za pięć ojro, czy pięć za dziewięć? Z chęcią tam bym sobie posiedzial i podegustował, może następnym razem? Młodzi Drezdeńczycy jednak piją piwo, a tanie wino z Kalifornii i Grecji. Bawić się potrafią.
Comments
Superiore
Superiore to obecnie sklep wyłącznie internetowy, co oznacza, że nie można tam wejść, jak to kiedyś, jeszcze na starym miejscu było, i kupić to, co stoi na półkach (albo na podłodze). Teraz trzeba złożyć zamówienie na stronie sklepu i, o ile się uda, dogadać się z właścicielem co do możliwości odbioru wina. Co zresztą ma coraz mniejszy sens, bo Superiore obniżyło opłatę za wysyłkę do Polski do 50 euro (przy większej ilości butelek, no ale kto by zamawiał mniejszą ilość i po co?). Z realnych sklepów znam i polecam Edelrausch (maja też sklep internetowy, ale asortyment i ceny mogą się trochę różnić) - warto wpaść po Australię (d'Arenberg) i Hiszpanię.
Fiwimo
Fiwimo poleca Marwin: Dorzucę małe info szczególnie dla tych z zachodnich rubieży Polski, co to do Drezna mają niedaleko. http://www.fiwimo.de Z Zwingeru mały spacer. Ceny O.K. Niektóre bardzo O.K.
Sklepy i miejsca winne w Dreźnie
Do Superiore nie trafiłem, bo na obwodnicę się nie zapędziłem, kręcąc się raczej po centrum miasta. Ze sklepów i innych winnych miejsc polecam lekturę Pointoo.de i ich artykuł Wein in Dresden: http://www.pointoo.de/o/DE/Sachsen/Dresden/Wein.html oraz oczywiście nasz Sstarłajnsowy zaprzyjaźniony wątek poświęcony temu co z winem związane w Dreźnie: http://www.sstarwines.pl/wino11585. Ja przetestowałem Weinkontur na dolnym piętrze marketu przy AltsMarkcie. Spory wybór włoszczyzny, trochę egzotyki i okrojony wybór win niemieckich (brak najdroższych win, ale może to i lepiej, bo człowiekiem ambicja nie targa i może zadowolić się flaszkami do 20E, jakie zresztą poleca rozsądny sprzedawca, nie naciągając człowieka na wina Gaji czy inne wynalazki;). Ponadto tuż przy moście jest fajna piwnica (na prawo, przed mostem), gdzie można kupić i spróbować wina saksońskie (spory wybór) i ogólniej niemieckie.