Gdy Autor bloga Amarone zaproponował jako temat kolejnego winnego wtorku wina z Veneto i okolic, a dokładniej z Amarone (bo jakże by inaczej, nazwa blogu zobowiązuje), Valpolicelli i Bardolino, zareagowałem na tą propozycję dość nerwowo. Bo jakże to? Latem męczyć się z podsuszanymi gronami, z Amarone czy Valpolicellą Ripasso? Zamiast popijać przykładowo Trebbiano z okolic jeziora Garda, z apelacji Lugana, czy Garganegę z Soave, że o różowej Schiavie czy czerwonym Marzemino znanym choćby z opery Mozarta.
Pomysł jednak był trzy w jednym, trzy odmiany w jednej apelacji (Corvina, Rondinella, Molinara), trzy apelacje w jednym pomyśle. Cóż było robić? Ruszyłem na łowy. Ratunku szukając w najlżejszym z trójki, czyli Bardolino, z którego nie tak dawno nabijaliśmy się nieco z Deo, że jak chcesz MikPaw sobie Bardolino kupować, to weź Valpolicellę i sobie ją trochę rozcieńcz. Odwrotne pomysły też się pojawiły, odparować Bardolino i mamy Amarone jak malowane. Tyle żartów. A tu nie ma się z czego śmiać, a trzeba szukać Bardolino w pobliskim Realu. Najpierw promocyjne Danese, w sklepiku, za mniej niż trzy dychy, a w markecie Cantina di Soave kusi Bardolino za połowę tej ceny.
Okazało się, ku mojemu pewnemu zaskoczeniu, że Bardolino, ze swoją cienkością, dobrą, wiśniową owocowością, śladem garbnika świetnie sprawdziło się przy stole. Zarówno do spaghetti, jak i pręgi wołowej z fasolą. Piło się je lekko, bezrefleksyjnie nieco. Smakowało i mi zaprawionemu w bojach z wyestrahowanymi mutantami jak i osobom, co wina zazwyczaj nie pijają. Mogli co prawda narzekać, że kwasu ciut za dużo, ale tu krok w kierunku Valpolicelli, w wersji Ripasso czy Amarone, mogłoby im osłodzić nieco żywot.
Tak więc Bardolino to nie jest wino, którego szczególnie jestem ciekaw, które degustować bym chciał, czy porównywać na jego podstawie bym śmiał producentów. Raczej otworzyć przy stole butelkę, wypić do jakiegokolwiek jedzenia, najlepiej w dobrym towarzystiwe i zapomnieć. A jeśli zapamiętać to raczej rozmowę niż to wino, które jedynie dobre tło może stanowić, a raczej nie stanie się bohaterem pierwszoplanowym. W sumie to bardzo dobrze, bo ileż można znajomych zanudzać tym gadaniem o garbnikach, enzymach i polifenolach. No ile? Ja się pytam.
Comments
Winne wtorki zaczęły się kręcić
Na SstarWines winne wtorki odpalone zostały tym tekstem:
http://www.sstarwines.pl/winne_wtorki
Riesling aus Pfalz oder Nahe
Taki temat sobie ktoś umyślił na kolejny winny wtorek. Wybór oczywisty - Michel Schneider Classic 2010, zielone winogrona na zielonej etykiecie w Tesco np. za 15 zeta. Nahe w Almie było, no ale się wtedy jeszcze nie kwalifikowało, walczyłem o rozszerzenie formuły, bo z winami z Pfalz jest jak tymi z Uhr, jak pisał Deo jest z nimi jak z Yeti, każdy słyszał, mało kto widział, czy próbował. Nahe doszło więc do Pfalz i można wybierać, Jung & Lecker to kolejna alternatywa, trochę pod tą firmę wydaje się wybór.
Syrah
Kolejny winny wtorek to Syrah, propozycja Jongleura bodajże. Fajny pomysł. Różnie poszło. Niektórzy na Sycylię trafili, inni na Nową Zelandię, ja do Kolumbii, ale tej amerykańskiej, nie brytyjskiej: http://www.sstarwines.pl/wino3352 z odroczoną datą notki, w przyszłość wybiegając do piątku. Ktoś tradycyjne Hermitaga spróbował. Odnośniku znajdziecie luzem na SstarWines, dziś już ze trzy wpisałem, reszta jutro, stopniowo, aby nie zalać wtorkiem SW.