Cztery lata temu w „biblii” polskich winomanów napisano: "Weinviertel to duży obszar upraw, blisko jedna trzecia wszystkich winnic w Austrii; nie ma wątpliwości, że najgorsza jedna trzecia." Tak może i było cztery lata temu, ale dziś przynajmniej ja mam wątpliwości... Ale po kolei.
Deszczowy poranek, bramki na autostradzie, zamknięta autostrada, zakaz wjazdu pojazdów powyżej 3,5 tony... co dalej? Na szczęście znak jest opisany po niemiecku, a przecież nie wszyscy w tym języku są biegli, więc udało się dotrzeć na miejsce.
Limit pecha wyczerpał się chyba po drodze, bo od tego momentu wszystko zaczęło się układać. Bąble, przemówienia, powitania, lunch i wino. Trudy podróży poszły w zapomnienie. Nawet krótki wykład nie był męczący i nikt nie zasnął nawet w ostatniej ławce. Z wykładu przekaz był jednoznaczny, oddam głos samemu DAC Weinviertel, a on mówi:
"Wir sind Pfefferl!"
A co mówiły wina?
Zacznę od gospodarzy spotkania Weingut Bannert. Na początek Frizzante Perla Vera - idealnego dla spragnionego podróżnika, po dziesięciu godzinach drogi.
Białe, Gruner Veltliner Satz DAC Weinviertel 2011 i Sauvignon Blanc Nussberg 2011, typowe dla swoich odmian i zrobiony bardzo "bogato" Weissburgunder Reserve 2011, który chyba najbardziej podobał mi się z podawanych win i dobrze pasował do cielęciny. Czerwone mniej udane, albo pokutuje uprzedzenie (wtedy jeszcze aktualne uprzedzenie) do czerwonych win z Austrii: St Laurent Reserve Kreuzberg 2009 mocno przywiązany do gumy, Blauer Zweigelt Reserve Haugenstein 2009 lepsze, bardziej owocowe. Deser i kawa, Nespresso, na punkcie której oszaleli Austriacy, a biedny Julius Meinl przewraca się w grobie.
Po krótkiej przerwie indywidualna degustacja najnowszego rocznika 2011 (czasem dla Reserve 2010) win DAC Weinviertel i DAC Weinviertel Reserve. Ze "zwykłych" win największe wrażenie zrobił Gruner "classic" z Weingut Beyer 2011 z Roseldorf. Bardzo "charakterystyczne", czyli pieprzne!, świeże i smaczne wino. Co istotne dla polskiego miłośnika win, jest ono dostępne w bardzo przystępnej cenie w Krakowie.
"Reservy" wywołały już znacznie więcej dyskusji. Swoich zwolenników zdobył Walek 2010 Reserve z Poysdorfu, głośno swoje uznanie wyrażał zaprzyjaźniony bloger, co w tym przypadku jest naprawdę szczerą rekomendacją, z całą pewnością "bez ściemy". Ale pysznym winem było również Reserve Hundelstein 2011 od Romana Pfaffl'a (92 punkty Falstaffa) - to chyba mój faworyt. Dziwnym winem w zestawie było wino Reserve Radikal 2010 Herberta Zillinger'a. Zupełnie nie przypominało Gruner Veltlinera, posiadało natomiast większość cech południowoamerykańskiego Chardonnay. Cóż najwyraźniej i podczas degustacji kontrolnych w DAC Weinviertel, surowi austriaccy komisarze bywają też czasem zmęczeni.
Podsumowując tą krótką degustację, myślę, że można przyznać większości win ich świeży i "pieprzny" charakter. Może i nie są to wina "wielkie", ale smaczne… i daj Panie Boże takie wina w cenie poniżej "10 EURO" w każdym sklepie "za rogiem".
I na koniec dnia spotkanie z winem i jego twórcami, czyli prezentacja kilku producentów z regionu. Tu już wybór znacznie większy, wszystkiego spróbować się nie da, więc raczej kierujemy się tam, gdzie mniejszy tłum i można spokojnie porozmawiać, niż rozpychać się łokciami. A i tak udaje się spróbować win gwiazdy regionu Weinviertel, Ewalda Grubera.
Grunery i Rieslingi tego producenta bardzo smaczne, nieprzekombinowane, dają dużo radości. A sam pan Ewald, to bardzo zapracowany człowiek, bo oprócz win z własnej rodzinnej Weingut Ewald Gruber, wytwarza wina dla dwóch innych, dość znanych etykiet: Stift Altenburg i Schloss Maissau. Dobrze, że pomaga mu rodzeństwo, wszak wiadomo iż "najważniejsza jest rodzina".
Bardzo miłe było spotkanie z panią Anitą z Weingut Swarzboeck, chyba jedną z najsympatyczniejszych twarzy regionu.
Można było porozmawiać nie tylko o winie, ale posłuchać opowieści o córeczce pani Anity. Wina bardzo smaczne, świeże Grunery "bez kantów": vom Bisamberg 2011 i Reserve vom Flysch 2011; po prostu takie jak lubię.
Ciekawy był przegląd pięciu różnych Gruner Veltlinerów z Weingut Prechtl. Nie jestem na tyle doświadczony, aby wnikać w zawiłości i różnice wynikające z terroir, ale wina rzeczywiście się od siebie różniły. Wszystkie raczej zgodne z odmianą, może tylko Reserve Leitstall von Molasse 2011 mógłby spokojnie udawać Rieslinga. Najbardziej chyba pasował mi Langen vom Loss 2011 z fajną kwasowością i "pieprznością".
Na koniec udało mi się zauważyć etykietę znaną już wcześniej z kraju, a nawet z własnej "piwniczki". Pana Haralda Franka z Weingut Frank "złapałem" tuż przed wyjściem, ale jeszcze zgodził się na zdjęcie specjalnie dla Sstarwines. Riesling Alte Reben 2011 smaczny, trochę ziołowo-kwiatowy, ze sporą kwasowością - niezłe wino.
No i tak mniej więcej wyglądało „polizanie” wierzchołka góry lodowej o nazwie DAC Weinviertel. Zbyt wielu win z tego regionu wcześniej nie piłem. Władze regionu mocno stawiają na promocję i chyba pierwsze efekty widać. Na pewno się nie rozczarowałem, a raczej byłem pozytywnie zaskoczony. Co prawda wina nie kosztują już około 3EUR, jak to podobno było podczas wprowadzania systemu DAC Weinviertel w 2003 roku, ale wciąż są chyba dostępne dla polskiego portfela. Te lepsze "zwykłe" już dochodzą do 10EUR, a lepsze (bardziej znane?) Reservy oscylują w granicach 15EUR i więcej. Czyli chyba marketing był skuteczny. A sam region też uroczy:
Win DAC Weinviertel mogłem spróbować dzięki zaproszeniu władz apelacji, reprezentowanych przez panią Ulrike Hager.
Comments
DeoBlox
DeoBlox też tam był i na krzywy ryj wina pił, że zacytuję to co na temat, tak z nieba na ziemię:
Po drodze zwiedzaliśmy Weinviertel. Świetny początek: wizyta w Weingut Bannert. Weingut ładny, z winami trochę gorzej. Jeśli chodzi o innych producentów, to najlepiej dali radę Wallek z Poysdorfu i Gruber (nie pamiętam skąd). Nie było lipy.
Potem był Wiedeń. Żeby spróbować wszystkiego, czego było warto spróbować, trzeba by tam spędzić z miesiąc. Oprócz Austriaków był Loewenstein (himself), Ornellaia (2 roczniki pierwszego wina: 2009 i 2006; Merlota nie było, a zresztą kto by tam go pił), Roda, sporo Południowego Tyrolu, jakieś burgundy... Z Austriaków (żeby wymienić kilku) Velich m. in. z Darscho i Tiglat (chłopaki ćwiczą, nie ma opierdalania), Gesellmann (Opus Eximium!), Markowitsch z Carnuntum (czerwone - straszne gwoździe, ciekawe jak to smakuje po kilku latach)... fajnie było u pani z Jamek (Weingut Jamek)
Niestety, winiarze z Wachau nie pokazują najlżejszych win, a próbują epatować publiczność Smaragdami, które, niedługo po zabutelkowaniu, dalekie są od najwyższej formy.
Aneta Wójcik komentuje na Face Booku ten artykuł tak...
Niederosterreich! Grunery o aromatach zielonego pieprzu...bardzo charakterystyczne...uwielbiam tą "bezczelność" młodych roczników i z kolei harmonię i dojrzałość tych już uleżałych...cieszę się że Winna kwarta chce promować swoje wina w Polsce tylko oby ceny dyktowane przez polskich dostawców nie poszybowały w górę jak to było przy winach z Kremstal, Wachau i okolic...Austria ma dość drogie wina ale warte swojej ceny...większość winnic jednak pozostaje przy tradycyjnej produkcji, zbiorach i metodach uprawy, jest tu bardzo wielu organików...wina tworzą znakomite tylko coś sporo na polskich półkach Tafelweinów z ceną Qualitatswein...
Anons relacji tu się pojawił
Anons relacji tu się pojawił
http://www.sstarwines.pl/wino13607
Inna relacja - WeinViertel modelowy przykład udanego marketingu
Inna relacja - WeinViertel - modelowy przykład udanego marketingu - jest tutaj:
http://winowkrakowie.wordpress.com/2012/06/08/weinviertel-modelowy-przyk...