Na niezbyt oryginalny, jak się okazało, pomysł tytułu tego tekstu wpadłem już dawno, zanim to tu jeszcze napisałem http://www.sstarwines.pl/wino13922#44020 ale widzę, że nie jestem sam. U Bettane'a tak to sparafrazowali http://www.mybettanedesseauve.fr/my-name%E2%80%A8-is-bollinger-champagne... My name is Bollinger, champagne Bollinger, też ładnie. Tym razem Skyfall, 50 odcinek Bonda jest więc co świętować. Ale Bollinger pojawił się dopiero w Diamonds are forever Hamiltona z Seanem Connerym w roli Bonda. Wcześniej w Goldfinger Bond zamawiał jeszcze bardziej klasyczną i stereotypową markę, czyli Dom Perignon 1955.
My świętowaliśmy na wiosnę, u importera Centrum Wina. Szampan lał się strumieniami. Dobry szampan. Aromaty jak z piekarni, dobra równowaga, nie najniższe ceny. Nawet stare krzaki (prawie, które robi różnicę, jak na zdjęciu) odpalono, czyli Vieilles Vignes Francaises z przedfilokserycznej winnicy http://www.sstarwines.pl/wino13571 o którym przecież marzyłem już od dawna http://www.sstarwines.pl/wino13571 i prawie w paryskiej Cave Legrand się na nie załapałem. Ale co się odwlecze to jak widać nie uciecze. Przyjdzie czas i na Petrusa, a co! Cierpliwości moi drodzy.
Tym bardziej, że na premierę Skyfall należy poczekać do 23 października więc jeszcze z miesiąc. Bollinger pojawi się na ekranie w dwóch scenach. Na jednej z nich nietypowy dość szampan, bo późno degorżowany, czyli RD od Recemment Degorge http://www.sstarwines.pl/wino10322#21505, co dosłownie znaczy ostatnio degorżowany. Chodzi o wydłużone dojrzewanie z osadem zebranym w szyjce butelki, zamrażanie go i usuwanie tego czopa pod ciśnieniem. Nawet 20 lat może to dojrzewanie w butelce przed ostatecznym korkowaniem i kapslowaniem trwać. Wspominaliśmy o tym szampanie tutaj http://www.sstarwines.pl/wino3340#884 choć tym razem go nam nie zaserwowano, więc chyba na niego muszę trochę poczekać. A pojawi się RD rocznik... no właśnie jaki? Obstawiam, że dobry 1999.
Nie musieliśmy jak widać czekać na zwykłe i różowe nierocznikowe Bollingery, co się Special Cuvee zwą oraz na Grande Anne z dobrego 2002. Jedzenia też było pod dostatkiem, nawet truskawki rzucili. Ponoć idealne połączenie z szampanem, szczególnie różowym. Niektórzy wzięli to, jak widać, zbyt dosłownie. Żebym tylko nie wpadł z tym przedwczesnym (?) artykułem jak śliwka w kompot, ani truskawka w szampan. Jak Bettane już napisał, to chyba i ja mogę, zdradzić sekret, którego nam nie pozwolono przedwcześnie wyjawiać.
No więc wkrótce pojawi się, a może już się pojawiła, specjalna szpiegowska edycja szampana, ze świetnego, bo jakże by inaczej, rocznika 2002, którego futerał można otworzyć wybierając kod 007, co łatwo dość zapamiętasz, agencie 007. A jak przy agentach jesteśmy to pozwolę sobie polecić książkę, najlepiej do wina, szpiegowską oczywiście. No bo wicie, rozumicie, do kina to z szampanem was raczej nie wpuszczą. Ale może z książka Davida Lindsaya Kolor nocy, która pojawiła się na SstarWines przy notce o dobrym Prosecco, które zamiast szampana bohater sobie upodobał.
Ja z kolei upodobałem sobie Vieilles Vignes Francaises, subtelne i delikatne, bez siły i przebojowości Grande Anne 2002. O tym niesamowitym szampanie (tak właściwie to szampan jest zwyczajnie dobry, a niesamowita jest historia winnicy) pisał z perspektywy starego krzaka i historycznej winnicy Andrzej Daszkiewicz, współpracujący z Magazynem Wino, przedstawiając fotoreportaż z winnicy http://blogi.magazynwino.pl/daszkiewicz/2012/05/29/fotoreportaz-z-pewnej... Clos Saint Jacques (patrz zdjęcie poniżej) przy okazji tłumacząc co w tym i pewno innych przypadkach znaczy "przedfilokseryczna winnica", że zacytuję: Clos Saint Jacques istnieje w tym miejscu i mniej więcej w tej formie od ponad 100 lat, została założona zanim winnice Szampanii (i całej Europy) spustoszył przywleczony z Ameryki szkodnik, niewielka mszyca, niszcząca korzenie winorośli filoksera (pisałem o niej w Magazynie WINO). W tym akurat miejscu, dzięki dużej zawartości piasku w glebie, czego filoksera nie znosi, oryginalnym krzewom pinot noir udało się przetrwać kataklizm. Nie znaczy to jednak, że rośliny, które widzimy tu dziś, są tymi samymi, które rosły w tym miejscu pod koniec XIX wieku.
cdn więc zajrzyjcie tu jutro, pojutrze i tak codziennie, nie zaczęło się może od trzęsienia ziemi, ale zapewniam, że napięcie będzie rosło, jak u Hitchcocka, a tekstu przybywało, aż do premiery Skyfall!
Comments
Skyfall nie jest 50. Bondem,
Skyfall nie jest 50. Bondem, a dopiero 23. może się pomyliło z tym, że w tym roku 50. rocznica premiery Dr. No, czyli pierwszego kinowego Bonda. Co do tego, co pijał wcześniej Bond, to na przykład w Pozdrowieniach z Moskwy zamawia Blanc de Blancs od Taittingera, przy okazji jest to w jednej z niewielu scen posiłku mających wpływ na fabułę - 007 wpada w tarapaty przez to, że nie zorientował się, że brytyjski agent, za jakiego podawał się jego przeciwnik, nigdy nie zamówiłby Chianti do ryby.
No?
Jak nie, jak tak. Oczywiście masz rację, dzięki za poprawkę! Zapraszam Cię przy okazji do przedstawienia się w wątku: http://www.sstarwines.pl/Moje_pierwsze_wino
A przy okazji wiadomo, że Ian Fleming, czyli autor książki nie wiedział jak się pisze Taittinger i napisał z błędem Tattinger jak tu informują http://wineportfolio.com/c/?p=544 gdzie piszą też jakie szampany pijał Bond:
Champagne: James Bond loved many women, but he was loyal to only one Champagne. From the very first Bond novel, Casino Royale, 007’s fizz of choice was vintage Taittinger. He drank the vintage Blanc de Blancs (made from 100% Chardonnay, and easily $300 a bottle) but secret agents on a budget will be well-served by Taittinger Brut La Francaise - a Chardonnay/Pinot Noir blend with delicious peach and candied lemon accents, retailing for less than $50.
Fun Facts: In the original James Bond novels, author Ian Fleming misspelled Bond’s signature champagne as Tattinger.