Ja wiem, że to miasto nie należy do grupy najczęściej uczęszczanych przez naszych rodaków.
Ja wiem, że nie leży ono nawet na współczesnych szlakach handlowych i raczej nie prowadzi przez nie droga do Rzymu.
No, ale skoro już się w nim znalazłem, to należałoby jakoś docenić dany nam, mnie i temu miastu, wspólny czas.
Zatem oczywistości. Katedra, centrum miasta, stara i dostojna, z najwyżej pnącą się kościelną wieżą w Europie.
Z zewnątrz przepiękna. Wewnątrz podobno uboga, w dawnych czasach złupiona i już nie przywrócona do swej świetności.
Nie dane mi było się osobiście przekonać, godziny otwarcia odstraszają przypadkowych turystów, takich co bardziej trafili
do miasta do pracy niż na celową wycieczkę. Jest też Einstein, ale chyba nie aż tak obecny jak Rej w Nagłowicach.
Schowany jakby, nie przygniata swoją teorią względności w tym mieście. I granica między Bawarią, a Badenią, ekumeniczna i morska zarazem, na Dunaju, którą można za 1EUR przekraczać, z lekkim dreszczykiem emocji, małym czółenkiem (ale to tylko podczas cieplejszych dni).
W miesiącach wiosennych rzecz godna uwagi i warta polecenia. Festiwal szparagów. Są wszechobecne, w każdej cenie i w każdej postaci.
Gotowane, pieczone, duszone, grillowane, we wszelakich sosach (najbardziej popularny chyba holenderski, podawane z młodymi ziemniakami), a także sałatkach, zapiekankach i wreszcie jako arcysmaczna zupa szparagowa. Do tego wino. Obowiązkowo białe.
Mnie raczono reńskimi Rieslingami i lokalnymi białymi Muller-Thurgau. Możliwe też połączenie z Gewurztraminerem,
ale podczas mojego zeszłorocznego szparagowego rajdu po naddunajskich knajpkach akurat został już wypity.
Można też wulgarnie z karty wybrać australijski Chardonnay Penfoldsa (wszechobecny w tym mieście) lub nowozelandzki Sauvignon,
ale po co?
W wino też można się zaopatrzyć. Przede wszystkim Wein-Bastion przy Schillerstrasse. Majestatyczne "zamczysko",
zwłaszcza teraz, zimą, robi wrażenie. Zaśnieżone ulice, ciemny wieczór, gotyckie klimaty, ale
schodząc do piwnic maniak win znajdzie się prawie w raju. Długie korytarze z pięknie eksponowanymi butelkami w drewnianych skrzynkach.
Mnóstwo. Porządek geograficzny. Ceny, w porównaniu z polskimi, przyprawiają o zawrót głowy.
Dlaczego limit bagażu w samolotach to tylko 20kg? Ofertę można sprawdzić na stronach www, więc wspomnę
tylko o ciekawostkach i tym co zwracało moją uwagę. Vina Ardanza, końcówka, została jedna skrzynka lub nawet mniej,
co przy cenie około 60PLN nie dziwi. Brancaia Tre 2007 po znalezieniu się w 10 win roku Wine Spectatora i ocenie 93pkt
została wykupiona w niecały miesiąc, dwie dostawy po 600 flaszek - przy cenie 10EUR nie dziwi, szkoda tylko
zachłanności sąsiadów, bo przy takiej cenie bardzo chętnie bym spróbował.
Gminne apelacje Bordeaux w roczniku 2005 tylko w subskrypcjach, a i to ciężko dostępnych - podobno już są zapisy na
2009... I na koniec przemiła obsługa, łatwość komunikacji w łamanym narzeczu germańsko-angielskim i bardzo staranne
przygotowanie butelek do transportu lotniczego. Wizyta zakończona drobnym poczęstunkiem,
Cusumano Benaura 2007 - fantastycznie owocowe i świeże wino.
Nieopodal, tuż za rogiem jest Jacques Wein Depot. Trochę inny świat.
Wina z trochę innej strefy cenowej, mniej wielkich-znanych etykiet,
ale największą zaletą tego miejsca jest możliwość spróbowania prawie
całej oferty. Obsługa jest bardzo pomocna i często można wdać w
długie dyskusje na temat danego wina, poparte nie jedynie doświadczeniem
teoretycznym, ale jak najbardziej praktycznym Po spróbowaniu kilkunastu
różnych win, plany zakupowe zmieniają się diametralnie. Niektóre
pewniaki rozczarowują, a zamiast nich znajduje się zupełnie
niespodziewane perełki. Takie miejsce chyba by w Polsce nie przetrwało
Oprócz tego znalazłem kilka mniejszych sklepów, bardziej
wyspecjalizowanych w regionach geograficznych. W jednym, są zatem wina
hiszpańskie, w innym możliwość nabycia wina z beczek, a w jeszcze innym
wina włoskie i niespodzianka, możliwość rozmowy w ojczystym języku
Adresów nie pamiętam, ale pierwsze dwa znajdują się w samym centrum,
ukryte w uliczkach prowadzących do katedry. Natomiast sklep włoski jest
kilkaset metrów dalej, bardzo blisko siedziby teatru (od 3 lat tłuką
nieśmiertelnego Woyzecka, a biletów jak nie było, tak nie ma - musi być
niezłe przedstawienie).
No i tyle o Ulm, bo o tym mieście te notatki. Wracając samolotem
można jeszcze zrobić ostatnie zakupy w "bezcłowym" na lotnisku w Monachium, ale
tam jakoś bezdusznie. Chińczycy wykupują drogie Chablis, Rosjanie
jeszcze droższe szampany, a Amerykanie wódkę Wybór niewielki,
producenci popularni: Baron Rotschild, Masi, Frescobaldi, Cvne itp. i oczywiście Penfolds No ale
szkoda nie wykorzystać możliwości zabrania dodatkowej butelki na pokład;)
Comments
Odczarowanie
Świetny tekst. Ulm odczarowane. I o to chodzi. Normalnie. Do tej pory nawet nie wiedziałem gdzie to dokładnie jest. Teraz już wiem:)
Jeszcze raz dzięki za Jerofiejewa. Nie wszystko zrozumiałem, nie ze wszystkim się zgadzam, ale są fragmenty znakomite. Niestety na przykład ten o Polsce. A propos wina to bardzo spodobało mi się to stwierdzenie o winiarzach, którzy zawsze wyglądają tak jakby wrócili z udanego spaceru. Ciepłe.
Pozdrawiam
pochwal się
co kupiłeś?
to co polecaliście... ;)
Ardanza, Salvepiana, La Carraia, itp. ale też Frescobaldiego i Masiego na lotnisku - było jeszcze taniej niż w bastionie
La Carraia?
Kto Ci to polecił? Sam ciekawym bo nie znam producenta
La Carraia u Jacquesa
Pewno było tak jak piszesz: la carraie polecił mi Giorgio,
a przynajmniej tak mi się wydaje, że polecił kiedyś na czacie
http://www.jacques.de/product_info.php/info/p1555_2008-LA-CARRAIA-Sangio...
ono kiedyś miało etykietę z
zającem, dość charakterystyczną
Jest i zając
ale jest trochę nieśmiały i fotka długo się ładuje:
http://twentysomethingsommelier.files.wordpress.com/2008/07/dsc00410.jpg
Fajnie napisales:-). Kiedys
Fajnie napisales:-). Kiedys bylem jeden wieczor przejazdem. Katedra rzeczywiscie robi wrazenie. Pamietam tez, ze ok godz.21 miasto wymarlo. Chwile pozniej we Wloszech bylo na odwrot, o 21 zaczynalo sie cos dziac. Jaki kraj.....
A studenci?
Trochę dziwne, bo w sumie Ulm to podobno miasto studenckie. I rzeczywiście sporo młodzieży się kręci po nim. Może byłeś w trakcie sesji Teraz w zimie to na ulicach pustki już od 20 albo i wcześniej, jak zamykają galerie handlowe (albo Wein-Bastion - tylko do 18:30 ). Ale jest takie miejsce, gdzie prawie zawsze pełno: Barfüßer - no ale tam to bardziej na piwo polecam się wybrać (choć i zjeść można przyzwoicie)
W Ulm nie byłem, byłem w Koeln.
Katedra też niczego sobie i do tego blisko dworca. A winami wówczas wcale się nie interesowałem, ot błędy młodości...