Polska i wino mają coraz gorętszy romans!

Franco Ziliani: Pisałem już o tym na tej samej stronie we wrześniu zeszłego roku, kiedy przeprowadziłem wywiad
z moim wspaniałym współpracownikiem i przyjacielem Wojciechem Bońkowskim. Polska odkryła
wino i staje się powoli jednym z najbardziej obiecujących rynków zbytu o najwyższym poziomie
przewidywanego wzrostu.
ela.jpg
Wystarczy uwierzyć w to i, zamiast szukać szczęścia na nowych rynkach
dalekowschodnich czy innej odległej ziemi, może spróbować mocniej zaistnieć w tym kraju o niezwykłej
kulturze i historii, oddalonym ledwie o dwie godziny lotu od Mediolanu i uznać go za to, czym zawsze
był, częścią prawdziwej Europy. Jestem tak dalece przekonany, że Polska, dzięki obecności wielu
specjalistów, którzy działają na jej terenie, wiążą z winem plany zawodowe i doskonale się na nim
znają, może stać się małą “ziemią obiceaną” dla Entoria tellus, że postanowiłem dziś po raz kolejny
porozmawiać z polskim pasjonatem wina, a dokładniej z pasjonatką, elegancką i wyrafinowaną damą,
panią Elżbietą Babińską-Poletti (uwiecznioną na zdjęciach Małgorzaty Mikołajczyk),
która wybrała sobie, z powodów, o których przeczytacie za chwilę, Bergamo, miasto w którym ja także mieszkam,
za miejsce zamieszkania i lokalizację swojej działalności mającej na celu promowanie win włoskich, w
szczególności pochodzących z regionu Franciacorta, w swojej ojczyźnie.
Jej niezwykła historia, opowiedziana przepiękną włoszczyzną, którą opanowała mieszkając we
Włoszech (gdzie poślubiła mężczynę, który, o ironio losu, jest abstynentem…), pozwala zrozumieć w
jak zawrotnym tempie rozwija się kariera wina w Polsce oraz, że romans między winem a Polską ma
szansę przerodzić się w poważny związek.
Miejmy nadzieję, że włoscy producenci nie przegapią tej okazji i będą potrafili wykorzystać, również
dzięki pełnej zapału działalności „ambasadorów wina” takich jak Elżbieta Babińska-Poletti, niezwykłą
szansę wkroczenia na coraz bardziej dojrzały rynek pełen ciekawych i wymagających klientów.

Elżebieto, co robi we Włoszech, w Bergamo, polska dama taka jak Pani, i dlaczego, choć pochodzi
Pani z kraju, który ma bardzo krótką historię jako odbiorca wina, Pani sama interesuje się
zagadnieniami winiarskimi? Proszę opowiedzieć nam swoją historię i swoją drogę przez świat wina?

Elżbieta Babińską-Poletti: To długa historia, która sięga aż czasow mojego dziadka z czasow Pierwszej Wojny Swiatowej.
Kiedy byłam mała dziewczynka, nauczył mnie pierwszych słów po włosku.Kiedys zdecyduje moze
zdecyduje sie na przetłumaczyć na włoski moją biografię, napisaną w Polsce przez Barbarę
Stanisławczyk, redaktor ważnego czasopisma i autorkę wielu książek. To, że mieszkam w Bergamo
nie jest przypadkiem. Po dwunastu przeprowadzkach i nie tylko na terenie jednego kraju, udało mi się
zrealizować dziwne marzenie. To trochę tak, gdy wrzucamy monetę do fontanny (jak do tej w Città
Alta, w Bergamo) wierząc, że zapewni nam to niechybny powrót w to samo miejsce. Mimo że niemało
najeździłam się po całych Włoszech podróżując rowniez służbowo, uważałam zawsze za niezwykły dar
losu to, że mogłam mieszkać w miejscu takim jak Warszawa. Kiedys przejezdzalam przez Bergamo
i wydarzyło się coś niezwykłego. Pomyślałam sobie, że jeśli kiedykolwiek miłabym zamieszkać we
Włoszech, chcialabym aby to bylo wlasnie tu. Los pozwolił mi znaleźć nawet idealny adres, ulicę
Francesco Nullo, poświęconą bohaterowi z Bergamo, który poległ w Polsce walcząc o niepodległość
narodu polskiego. Dziwne, nieprawdaż?

Na szczęście żyjemy w czasach pokoju, w dodatku w szczególnym okresie, w którym wino uzyskało
swoją najwyższą wartość. Wino zawsze było moją pasją. Być może dlatego, że poślubiłam dość
nietypowego Włocha, który wina nienawidzi do tego stopnia, że nie śmie nawet dotknąć butelki. Z
tego powodu, a także dlatego, że zawsze mieszkałam w dużych domach i prowadziłam bogate życie
towarzyskie, zmuszona byłam sama nauczyć się jak dobierać odpowiednie wino do potraw, które
przygotowywałam dla gości. We wszystkich domach, w których mieszkałam, miałam zawsze swoją
małą piwniczkę, gdzie zbierałam wina, które mi smakowały i miały cechy chrakterystyczne dla kraju, w
którym akurat mieszkałam. Przez ciągłe przeprowadzki i niekończące się urządzanie kolejnych domów,
zaniedbałam zupełnie moją ojczyznę. Urodziły się rowniez moje dwie córki, których wychowaniu
poświęciłam cały swój czas. Zrezygnowałam z pracy, aby poświęcić się macierzyństwu na pełen
etat wiedząc, że mogę polegać na wielkiej zaradności mojego męża (oczywiście nie w tematyce
winnej). Teraz moje córki są już dorosłe i obydwie podjęły studia za oceanem. Pozwoliło mi to na nowo
podjąć pracę zawodową. Dlatego zdecydowałam poświęcić się temu, co zawsze dawało mi najwięcej
przyjemności: winiarstwu. Trochę z poczucia winy, że pozwoliłam sobie na tak długą nieobecność,
trochę dla przyjemności wniesienia czegoś nowego i nieznanego na polski rynek, znalazłam pretekst by
coraz częściej wracać do ojczyzny. Przypadek? Nie wiem.

FZ: Porozmawiajmy o Pani działalności: jak mogę ją określić, doradca polskich importerów, węzeł łączący
świat włoskich producentów win i Polskę, ambasador włoskich win w Polsce?

EBP: Myślę, że “ambasador włoskich win, które są moją pasją” to tytuł, który najbardziej mi sie podoba. W
Polsce zyskałam już dokładnie określoną rolę: ambasador rejonu Franciacorta. Z całą pewnością polscy
importerzy dobrze wiedzą czego chcą, dlatego nie sądzę bym mogła im służyć radą.

FZ: Może nam Pani opisać jaka jest dzisiaj i jak rozwijała się kultura wina w Polsce, jakie jest średnie
spożycie na głowę i jak kształtuje się spożycie napoi alkoholowych w ogóle?

EBP: Ta branża stawia wielkie kroki na przód, ale idzie pod górkę. Jeśli chodzi o spożycie na głowę, nie
mogę powiedzieć, bym kiedykolwiek czytała prawdziwą rzetelną statystykę dotyczącą tego zagadnienia,
jednak sądzę, że wynosi około pięciu litrów na głowę (może nieco więcej). Największe ze wszystkich
jest spożycie piwa, przekraczając na pewno 90 litrów na głowę. Nie wiem jak w tej klasyfikacji plasują
się inne alkohole. Wiem na pewno, że kultura picia wina coraz bardziej się rozprzestrzenia i obejmuje
cały kraj, poczynając od ludzi młodych: to niesamowite jak wielu z nich podczas wizyty w barze
zamawia kieliszek wina, nawet tylko do małej przekąski. Kiedyś to było nie do pomyślenia. Dzieje się
tak, mimo że kieliszek wina, nawet średniego gatunku, jest bardzo drogi w porównaniu z cenami we
Włoszech.

FZ: Jak zmieniła się świadomość i kultura wina wraz ze zmianą ustroju politycznego i coraz większym
zbliżaniem się Polski do Europy zachodniej po otwarciu jej rynku?

EBP: Zmiany, które zaszły, były ogromne i objęły wszystki branże, w tym branżę winiarską. Wcześniej nie
istniał cały ten asortyment win, pochodzących z różnych zakątków świata, które można bez trudu dostać
dzisiaj. Można było wybierać tylko pośród win pochodzących z innych krajów bloku komunistycznego,
takich jak Węgry czy Bułgaria. Rzadsze okazy docierały do nas z Rumunii czy Jugosławii, lecz były
to przede wszystkim wina produkowane przemysłowo. Po upadku reżimu, rynek przewrócił się do
góry nogami, dopuszczając do siebie każdy rodzaj wina. Wydarzyło się coś w rodzaju zawodów, w
których każdy chciał jako pierwszy dotrzeć na ten rynek. Myślę, że bardzo niewiele win, zwłaszcza
europejskich, jest obecnie niedostępnych i nie znanych w polskich sklepach. I właśnie tych win
szukam…

FZ: Jak opisałby Pani polski rynek wina? Gdzie kupuje się wina, w specjalistycznych sklepach? Czy istnieją,
jak we Włoszech, sklepy sprzedajace tylko wino, a może zakupy robi się w supermarketach albo w
sklepach kontrolowanych przez państwo? Jaki asortyment przeciętnie oferują sklepy specjalistyczne i
supermarkety?

EBP: Myślę, że sposób zakupu wina jest taki sam jak we Włoszech. Jedyna różniaca to ta, że supermarkety
oferują produkty niższej jakości i nie służa żadną pomocą osobom, które same nie potrafią wybrać
odpowiedniego wina. Dobre wina, od satysfakcjonujących do win najwyższej jakości, można kupić
jedynie w niektórych sklepach z winami (glownie enotekach) albo bezpośredno u importerów lub w ich
sklepach firmowych.

FZ: Czy wydarzenia takie jak kursy, degustacje czy festiwale win są rzadkością czy też, zwłaszcza w
wielkich miastach takich jak Warszawa, stają się chlebem powszednim?

EBP: Organizuje się wiele kursów, a przede wszystkim wiele degustacji. Nie zapomina o nich żaden
szanujący się importer. Muszę podkreślić jeden fakt: poza tym, że wino zajmuje już ważną pozycję
na polskim stole, nabiera coraz więcej znaczenia także w naszej kuchni. Może nie w tych najbardziej
tradycyjnych, jednak generalnie zaczyna zajmować coraz ważniejsze miejsce. Porównywalne z tym
zajmowanym przez piwo, ukochany napój Polaków. Lista polskich importerów jest długa, lecz niewielu
z nich wyraźnie zaznacza swoją obecność na rynku. Warszawa jest w tym momencie osią obrotu rynku
winiarskiego, jednak coraz ważniejsze stają się inne ośrodki jak Kraków, Gdańsk, Wrocław, Poznań i
Łódź. Inni są jeszcze bardzo… uśpieni.

FZ: Ilu jest importerów i dystrybutorów wina działających w Polsce i na jakich winach i krajach pochodzenia
skupiają swoją działalność?

EBP: Dobre pytanie… Na dzień dzisiejszy choc lista ciagle sie zwieksza, lecz tych ktorzy pozostana nie jest
jeszcze wielka liczba. Ta branża cały czas się rozwija. A ponieważ chodzi tu o branżę nową, i w związku
z tym mało stabilną, jest ona nieprzewidywalna. Trzeba umieć się w niej poruszać, tak jak (lub prawie)
po ulicach Nowego Jorku.
Są importerzy, których asortyment bazuje przede wszystkim na winach hiszpańskich, portugalskich,
francuskich, a także włoskich; są też tacy, którzy mają po trochu wszystkiego ,ale pewnej jakosci tzw,
z wyzszej polki. Są rowniez ci zajmujący się konkretną grupą win. Jak już wcześniej wspomniałam,
nie ma nic, co nie mogłoby zmienić się w przeciągu roku czy dwóch. Prawo akcyzowe (i wiele innych
przepisów) zmienia się bez przerwy. W konsekwencji także importerzy muszą być przygotowani na
zmiany. Ja mieszkam tutaj, we Włoszech, ale często jeżdzę do Polski i za każdym razem widzę coś, co
się zmieniło. Często na lepsze, ale zawsze muszę być badzo ostrożna, jeśli chcę pozostać w sektorze
rynku, który mnie interesuje. Koniecznie trzeba odwiedzać Polskę i być obecnym we właściwych
momentach.

FZ: Jak określiłaby Pani gust i kulturę wina jakimi obecnie cechuje się polski konsument wina? Jaki typ
konsumenta reprezentuje: tradycjonalista czy poszukiwacz, gotowy próbować nowych smaków czy
zwolennik bezpiecznych szlaków, który raczej wybiera wina, które już zna?

EBP: Naród polski zawsze bardzo różnił się od narodów krajów sąsiednich. Można tu przytoczyć
historyczny przykład upadku muru berlińskiego. Tylko naród tak waleczny, obciążony wiekami wojen
i obcej dominacji, mógł zmienić bieg historii: mimo że jego wybitni obywatele zostali w większości
wymordowani lub byli zmuszeni do ucieczki. Buntowniczy duch pozostał w narodzie na zawsze. Mimo
politycznej dominacji ze strony okupantów, naród polski nigdy się nie poddał i nigdy nie uwierzył w
podwójne prawdy. Także dlatego Polacy zawsze podróżowali. Są to, w dużej części, osoby dobrze
wykształcone i otwarte, które właśnie w trakcie swych podróży miały szansę próbować i nabrać kultury
wina.

FZ: Pomówmy o ruchu somelierów w Polsce. Wiem, że istnieje Stowarzyszenie Somelierów Polskich:
jak działa, czy organizuje kursy, degustacje i ile osób jest w stanie zgormadzić? Co Pani wiadomo o
kontaktach tego Stowarzyszenia z podobnymi organizacjami w innych krajach?

EBP: Stowarzyszenie Somelierów Polskich narodziło się niedawno. Organizowane przez nie kursy nie są
jeszcze porównywalne z kursami organizowanymi przez naszą AIS (Associazione Italiana Sommeliers),
ale uczestnicy są bardzo zaangażowani i większość doświadczeń zrobywają w podróży. Realizują coś w
rodzaju „winnego szlaku” okrążając cały świat. W pewnym sensie realizują kurs od tyłu, zaczynając od
części praktycznej. Wiele firm winiarskich organizuje akcje promocyjne, by zaprezentować swoje
produkty. Uczestniczyłam w tego typu imprezach firmfrancuskich, włoskich, hiszpańskich i australijskich.
Miałam okazję zobaczyć tylko jeden festiwal wina o nazwie „Jesienna Galeria Win”, organizowana co
roku przez największego importera win w Polsce, jakim jest Centrum Wina. Jest to impreza juz na
wysokim międzynarodowym poziomie, gdzie można spóbować win prawie z calego swiata (difiniujaca
sie joko najdluzsza lista win w Polsce). W tym wspaniałym przedsięwzięciu uczestniczą rowniez i
producenci. Od czasu narodzin Festiwalu brałam udział we wszystkich jego edycjach. W ostatnich
trzech latach juz prezentowałam wina z regionu Franciacorta wyprodukowane w winnicy Antica Fratta.
Towarzyszył mi też właściciel tej doskonałej firmy. Poza tą ostatnią, istnieją różne mniejsze, ale ciekawe
imprezy, organizowane przez importerów i producentów czy też prawdziwych pasjonatów tego trunku.
Rola wiedzy o winie jest fundamentalna: z jej pomocą pasjonaci wina tworzą własną kulturę konsumpcji,
jako że Polska, ze względu na swój surowy klimat i typowe północnoeuropejskie tradycje, nie była nigdy
producentem wina.

FZ: Jakie są dziś najbardziej znane wina w Polsce i jakią pozycję zajmują, w porównaniu z winami
francuskimi czy amerykańskimi, wina włoskie?

EBP: Niestety win dobrej jakości nie ma jeszcze w supermarketach, które w większości należa do francuskich
sieci takich jak Auchan, Leclerc czy Carrefour. Istnieją za to fantastyczne sklepy winiarskie ulokowane
w pięknych centrach handlowych. Poza tym coraz popularniejsze stają się długie karty win w
lokalach typu wine bar, gdzie do niedużej przekąski dobiera się kieliszek dobrego wina. Jeśli coś
naprawdę ci smakuje, możesz na miejscu kupić cały karton. Pomiędzy konsumentami są jednak duże
różnice, w sektorze win dobrej jakości Polacy preferują odpowiednio wina węgierskie, bułgarskie,
hiszpańskie, słowackie, austriackie, francuskie, niemieckie a potem włoskie. Wina kupowane masowo
w supermarketach pochodzą głównie z terenów postkolonialnych (jak Chile, Argentyna czy RPA) i
ich ceny wynoszą średnio między trzy a sześć euro. Można powiedzieć, że Włochy i Francja są na
pierwszym miejscu pod względem sprzedaży win najwyższej jakości. Ceny zmieniają się oczywiście
w zależności od jakości, marki, prestiżu i rocznika wina. Trudno dokładnie określić przedział cenowy.
Jeśli chodzi o wina francuskie to od początku wykorzystują one fakt, że cały świat zna je „a priori”. Wina
z obszarów postkolonialnych mają stabilną pozycje na rynku ze względu na korzystną cene. Polski
konsument, który przygodę z winem zaczął niedawno, nie ma szczególnych uprzedzeń.

FZ: Skąd w Polsce można dziś czerpać informacje na temat wina i jaką rolę odgrywają rozmaite
czasopisma i dziennikarze w sterowaniu gustem konsumentów i pobudzaniu wzrostu kultury wina w
Polsce? Czy istnieją kluczowe postaci, które stanowią autorytet i jakie są najbardziej poczytne tytuły
prasowe i internetowe?

EBP: Zacznę od czasopism (temat całkiem odrębny). Kiedy weszłam na polski rynek miałam możliwość
wypowiadać się jedynie w dwóch czasopismach uprawnionych do pisania o winie i pokazywania butelek.
Jedno z nich, „Magazyn wino”, wciąż pozostaje absolutnym numerem jeden na rynku winiarskim i jest
niezmiennie dwumiesięcznikiem prowadzonym przez osoby o wieloletnim doświadczeniu, które zawsze
zachwycały mnie swoją wielką znajomością,i autorytetemw tej branży. Nie spodziewałam się spotkać
osób takich jak Marek Bienczyk, Tomasz Prange-Barczynski, Wojciech Bonkowski czy Andrzej
Daszkiewicz, żeby wspomnieć tylko o tym jednym czasopiśmie. A są jeszcze inni, tacy jak Tadeusz
Pioro, Mariusz Kapczynski, Łukasz Klesyk, i Mario Crosta (korespondent z Włoch). Nie wspomnę o
pracujacech bezposrednio w tym sektorze, jak Piotr Kamecki, Robert Mielzynski, Dorota Madejska,
Jerzy Kulakowski czy Miroslaw Marczewski. Dzięki tym osobom i ich wielkiemu doświaczeniu,
rozprzestrzenia się wiedza nie tylko o tym, czym jest wino, ale też jak je pić i docenić.
Zacytuję zabawne zdanie Tomasza Prange-Barczyńskiego:”Życie jest zbyt krótkie, by pić złe wino”. Są
też osoby z wilką pasją do wina, uprawiajace różne zawody (jak, na przykład, lekarze), które mówią o
jego zbawiennym wpływie na zdrowie w swoich czasopismach branżowych. Do tej kategorii zalicza się
Jarosław Szulc czy Elżbieta Dudzińska, fotograf, która zrobiła najpiękniejsze zdjęcia winnic. Kończę już
to wymienianie, bo trwałoby to zbyt długo, gdyż bardzo wiele osób zasłużyło, żeby być na tej liscie. Od
tamtej pory także inne pisma zaczęły udostepniac strony choćby zaczynajac od przepisow kulinarnych
z poleceniem do nich odpowiednich win. Jestem w kontakcie z wieloma, które zajmują się tym tematem
jak Kuchnia, Sukces czy Świat Wina. Niektórym z nich polecałam odpowiednie osoby, które sa
doskonale zorientowane w temacie. Oczywiście Internet odgrywa coraz większą rolę w tej branży, gdyż
oferuje natychmiastowy dostęp do wyczerpujących informacji na temat praktycznie każdego wina i jego
pochodzenia. Mogłabym zacytować tu portal „Vinisfera” prowadzony przez Mariusza Kapczyńskiego z
Krakowa wraz z wieloma kluczowymi postaciami (wymienionymi powyżej) z Warszawy.
Ostatnio „Magazyn Wino”, przetłumaczony na naszym portalu Enotime, stał się niewyczerpanym
źródłem informacji. O mały włos zapomniałabym o ważnej roli, jaką odgrywa radio. W radiu Pin o winie
mówi się przy dźwiękach muzyki slynnych kompozytorow i ich wykonawcow. To inicjatywa Magazynu
Wino, program prowadzi osobiście redaktor Tomasz Prange-Barczyński. Innym środkiem masowego
przekazu, który nie pozostaje obojętny wobec wina, jest oczywiście telewizja. Przytoczyłam tu tylko
niektóre przykłady, w przeciwnym razie odpowedź na Pana pytanie byłaby zbyt długa. Ale, jak już
mówiłam i zależy mi, żeby to podkreślić, jeszcze kilka lat temu było zupełnie inaczej. Musiałam dobrze
się naszukać, by znaleźć miejsce dla wyrażenia moich myśli czy zaoferowania „mojego” produktu.
Umknęło mi jeszcze jedno czasopismo, które warto docenić, „Rynki alkoholowe”, które zajmuje się nie
tylko winem, ale alkoholami w ogóle.

FZ: Jak opisałaby Pani gusta i kulturę wina, jaką osiągnął dziś polski konsument?Jaki reprezentuje typ
konsumenta: jest tradycjonalistą czy jest ciekawy nowych smaków? Woli próbować czegoś nowego czy
raczej nie ryzykować i chętniej wybiera wina, które już zna?

EBP: Tradycyjny konsument stawia zawsze na znane sobie smaki. Najważniejszym zawsze jednak
wyznacznikiem jest stosunek jakości do ceny. Polska jest nowym rynkiem dla branży winiarskiej. Mając
blisko 40 milionów mieszkańców, stawia te same wymagania co każdy inny kraj należący do Północnej
Europy, zatem, żeby tutejsi konsumenci mogli w pełni docenić jakość wina, należy wprowadzać je na
rynek tak, jak wprowadza się je na rynek bawarski, belgijski, duński i inne, to znaczy odwołując się
do skojarzenia z łagodnym klimatem, błękitnym niebem i kuchnią krajów południowoeuropejskich.
Moglibyśmy za przykład wziąć sobie to, co zrobiła Hiszpania, ich bezpośrednia obecność na miejscu w
Polsce wymagała wielu inwestycji i wiele pracy, sa np. Sponsorami wieli polskich inicjatyw kulturalnych.
Zrozumieli, że rynek jest wielki, dziewiczy, bliski i mający wielkie perspektywy rozwoju. Polakom nie
brak ciekawości, ale tradycja ma wielkie znaczenie. Z tego powodu wprowadzenie na rynek wina o
nieznanym powszechnie pochodzeniu i nietypowym smaku nie jest prostym przedsięwzięciem.

FZ: Co działo się na rynku winiarskim w Polsce w czasie kryzysu? Czy konsumpcja wina zmniejszyła się
czy może konsumenci zwrócili się w stronę nieco tańszych win?

EBP: Można powiedzieć, że Polska najmniej ze wszystkich krajów Unii Europejskiej odczuła kryzys, który
rozpoczął się jesienią 2008 roku. Proszę sobie wyobrazić, że polskie PKB nigdy nie spadło poniżej zera,
nawet w dramatycznym 2008 roku wynosiło +0,8 % w czasie, gdy inne kraje były mocno na minusie.
Nieźle jak na kraj o podobnej liczbie mieszkańców co Hiszpania. Konsumpcja win co prawda spadła
w tym okresie, ale nie był to spadek dramatyczny: wzrost gospodarczy w Polsce nie omija branży
winiarskiej.

FZ: Z jakimi trudnościami spotyka się osoba pragnąca wyjaśnić Polakom na czym polega szczególna
wartość win włoskich i co odróżnia je od win z innych krajów? Czy są rzeczy, które Pani rodakom trudno
jest zrozumieć?

EBP: Szczerze mówiąc, w mojej pracy „nauczycielki win włoskich”, jak to sympatycznie okreslono, nigdy nie
napotkałam większych problemów, nawet omawiając bardziej skomplikowane zagadnienia.
Prezentując nowe nietypowe wina trzeba mieć po prostu więcej cierpliwości, by wytłumaczyć na czym
polegają różnice pomiędzy jednym a drugim winem, ale tak jest zawsze, także na rynku włoskim. Moja
rola od początku polegała właśnie na tym, by poprzez kontakty z dziennikarzami wypromować pewne
włoskie regiony produkujące wina i konkretne marki, a przy tym propagować wiedzę o winie i szerzyć
kulturę wina.

FZ: Które włoskie wina najłatwiej przebijają się na polskim rynku?

EBP: Są to, moim zdaniem, przede wszystkim wina o powszechnie rozpoznawanej nazwie. Na pierwszym
miejscu postawiłabym wina Chianti. Oczywiście, mowiac tylko o winach czerwonych. Wszyscy znają
Brunello czy Valpolicella, Amarone, Nebbiolo, Nero d'Avola. Do tego dochodzą wina białe z regionów
Veneto, Friuli czy Alto Adige. Poza tym coraz większego znaczenia nabierają wina musujace jak
Prosecco czy białe wina z dalekiej Sycyli. Natomiast do najtrudniejszych do wypromowania na tym
rynku należą wina, które wybrałam ja, poczynając od Franciacorty, a ostatnio również Chiaretto i
Groppello. Ogólnie rzecz biorąc wina musujące i różowe nie cieszą się w Polsce najlepszą sławą. Swego czasu,
poza Szampanem, wszystko to, co zawierało bąbelki lub miało kolor różowy, nie nadawało się do picia.

FZ: Jakie są zatem cechy, którymi wino musi dysponować, by móc dziś wejść na rynek polski z realną
szansą na powodzenie?

EBP: Na pewno obecność producentów w Polsce, by mogli zrozumieć, że jest to wileki rynek i nie odlegly,
na którym warto inwestować. Wystarczy wziąć sobie za przykład to, co robiła i robi Hiszpania, która
zrozumiała, że lepiej jest inwestować w Polsce niż w innych mniejszych i słabiej rozwijających się
krajach czy w krajach o bardziej ukształtowanym rynku i dalekich. Możemy też wziąć za wzór to, co ja,
w mojej mikroskali, zrobiłam dla Franciacorty; mimo że było to wino kompletnie nieznane jeszcze 5-6 lat
temu, obecnie najbardziej wyrafinowani klienci zamawiają je w najlepszych winarniach w Warszawie.

FZ: Kiedy i dlaczego przyszło Pani do głowy, by nauczyć Polaków Franciacorty? I dlaczego akurat to wino
tak bardzo Pani ceni, że postanowiła zostać jego ambasadorem w Polsce?

EBP: Byłam pewna, że prezentując Franciacortę jako region pochodzenia, metodę produkcji i sam produkt
miałam w ręku swietne „karty”. Nie było to jednak łatwe zadanie. Przyjaciele ostrzegali mnie: „Wiesz,
że w Polsce najlepiej idzie czerwone wino?” Bąbelki miały w Polsce złą sławę, kojarząc się ze złej
jakości produktami zza wschodniej granicy. Zabrałam się więc do pracy. Nie tylko po to, by zmienić
ten krzywdzący wizerunek, lecz także po to, by pokazać, że Szampan nie jest jedynym wartościowym
winem musującym. Oczywiście nie mogłam przewidzieć jak wielką konkurencją będą dla mnie
Hiszpanie: ich Cava jest w Polsce wszechobecna. Parasole pod którymi restauracje, kawiarnie i bary
rozstawiają stoliki w sezonie letnim (w najlepszym momencie roku dla kraju o tak ostrym klimacie),
noszą ogromny napis „Cava”. Jej cena to około jednej trzeciej tego, co trzeba zapłacić za wina z
Franciacorta. Ludzie jeszcze nie potrafią zbyt dobrze rozróżniać tych produktów. Nie widzą różnicy
pomiędzy Prosecco, Cava czy Franciacorta (jeśli w ogóle wiedzą, że są to nazwy win) a Szampanem.
Lepiej orientują się w czerwonym winie. Nie chciałabym się powtarzać, ale zawsze smakował mi
Szampan: wino o wielu przymiotach, poczynając od szerokiej gamy możliwych zestawień. Można
łączyć go z posiłkiem lub pić samodzielnie, co więcej jest symbolem radosnych okazji i świętowania.
Nie zawiódł mnie nigdy, nawet w czasach, gdy nie byłam przyzwyczajona do picia wina. Kiedy
przeprowadziłam się do Włoch, zabrałam ze sobą żaglówkę, którą trzymałam nad jeziorem Iseo. Krążąc
między jeziorem a Bergamo, często zatrzymywałam się, by popatrzeć na winnice, które znajdowały się
na mojej trasie. Z czasem ciekawość zwyciężyła i zaprowadziła mnie do piwnic z winem. Okazało się,
że odnalazłam moje ulubione wina prawie pod samym domem!
Oczywiście zaczęłam się nimi bardziej interesować, zaprosiłam kilku przyjaciół, aby przyjechali
spróbować ich z Austrii, Niemiec czy Szwajcarii. Gdy zorientowałam się, że wciąż wracają, by robić
sobie zapasy, nie miałam wątpliwości, że podzielają mój entuzjazm. Wtedy pomyślałam (stwierdziwszy
najpierw, że w Polsce jest ono zupełnie nieznane): dlaczego, nie przedstawić Franciacorty moim
rodakom? Pasja i entuzjazm przerodziły się w firmę o nazwie “Elle Wines”. Absolutnie nie spodziewałam
się napotkać tylu przeszkód i musiałam naprawdę ciężko się napracować, by wypromować nazwę,
region pochodzenia i metodę produkcji. Bardzo pomógł mi kurs w AIS (Associazione Italiana
Sommeliers). W tej branży nie da się improwizować, jeśli nie ma się solidnych podstaw. To wszystko
zostało docenione przez osoby, które widziały moje zaangażowanie i w końcu udało mi się je
zainteresować i przekonać, że jest to produkt doskonalej jakości.

FZ: Pomówmy teraz o restauracjach: ile średnio kosztuje butelka dobrego wina w lokalu i jaki jest
stosunek tej ceny do średniej miesięcznej pensji w Polsce? Czy wino sprzedawane na kieliszki jest w
restauracjach rzadkością czy to chleb powszedni?

EBP: Na szczęście w każdej restauracji, każdym barze czy winiarni można zamówić kieliszek wina. Ma
to związek także z bardzo surowymi przepisami dotyczącymi ilości alkoholu dopuszczalnej dla
prowadzących pojazdy. Co więcej nie każdy mógłby pozwolić sobie na zamówienie całej butelki.
Butelka Franciacorty (Brut) od importera, który jest też właścicielem lokalu, kosztuje około 100 złotych,
ale w dobrej restauracji (która nie jest bezpośrednim importerem) nawet dwa razy tyle (czy wiecej).
Podczas gdy średnia pensja robotnika to w Polsce 1600 złotych.

FZ: Czy uważa Pani za wystarczającą wiedzę, jaka mają dziś Polacy na temet win włoskich?Co takiego
mogłyby zrobić firmy, konsorcja, instytucje publiczne, by lepiej i skuteczniej promować włoskie wina?
Czy zna Pani przykłady krajów, które przeprowadziły akcję informacyjno-promocyjną swoich win, która
Pani zdaniem spełniła swoją rolę?

EBP: Nie mógł mi Pan zadać lepszego pytania… Gdybym miała więcej czasu napisałabym poradnik na temat
tego, co trzeba zrobić, by podbić polski rynek. Jeśli zdołałam odnieść sukces, będąc przeciętną osobą o
wielkiej pasji dla wina i dxzialajac samodzielnie, proszę sobie wyobrazić czego mogłyby dokonać
konsorcja, instytucje publiczne czy wielcy producenci. Niestety wszystkiego nauczyłam się z własnego
doświadczenia, czasem bywało naprawdę ciężko. Bardzo się napracowałam podróżując w bardzo
ciężkich warunkach pogodowych. W tym roku, na przykład, musiałam nauczyć się chronić swoją pracę
przed osobami, które widząc, że wydeptałam już odpowiednie ścieżki, próbowały mnie na nich obejść.
Musiałam się z tym pogodzić, inaczej byłabym zmuszona całkowicie zrezygnować z mojego
przedsięwzięcia. Nie miałam ochoty, po przejściu tak trudnej drogi, zostawiać wszystkiego „rekinom”.
Jeśli chodzi o włoskie wino, zawsze należało ono do najbardziej znanych, za sprawą turystyki i
łagodnego klimatu idealnego, by zaplanować wakacje łączące w sobie relaks i obcowanie z kulturą. Ale
także dzięki hostorycznej więzi, która od niepamiętnych czasów łączy te dwa narody. Trudno znaleźć
Polaka, który choć raz nie odwiedziłby Włoch. Nie było malarza, rzeźbiarza (tu moge wspomniec znow
mojego dziadka!), muzyka czy naukowca (Mikołaj Kopernik studiował w Ferrarze), dla którego kultura i
bogactwo Włoch nie stanowiłyby źródła inspiracji. Nie wspominając już o ogromnym wpływie kuchni
włoskiej! Księżna Bona Sforza, poślubiwszy polskiego króla Zygmunta I, zwanego Starym, przywiozła ze
swojego kraju wszystkie warzywa, których wtedy w Polsce nie było. Niemal we wszystkich
restauracjach, barach czy kawiarniach nie ma dania,potrawy które nie miałoby choćby najodleglejszych
włoskich korzeni (choć czasem są tak odległe, że sami Polacy wierzą, że są ich twórcami).
Najbanalniejszy przykład to „tiramisù”.
Włoskie firmy niestety nie inwestują. Nie rozumieją, że mają wielki rynek na wyciągnięcie ręki; wolą
raczej dalekie i kosztowne podróże za ocean, by czuć się spełnieni. Najzwyczajniej w świecie nie ma ich
na tym rynku, nie uważają go za interesujący. Nie znają go. Prawie wszyscy producenci, których
produkty wybrałam na polski rynek, wyznali mi, że nigdy nie brali tego rynku pod uwagę. Tego wyboru
dokonywalam ja co nie bylo dla mnie bardzo korzystne.Musiałam bowiem najpierw przekonać do tego
rynku producenta. Dodatkowy jeszcze problem, absolutnie niekonkurencyjnych cen. Znowu przytoczę
przykład Hiszpani, która zrozumiała w mig, że pomysłu na przyszłość nie trzeba szukać daleko!

FZ: Jakie błędy Pani zdaniem popełniają dziś włoskie firmy winiarskie w swoim podejściu do polskiego rynku?

EBP: Sa pewne moje wlasane doswiadczenia, które stanowią moją małą tajemnicę zawodową, zdobyta przez
lata pracy. Dodam tylko jedną rzecz, która wydaje mi się bardzo ważna: trzeba zapraszać ludzi, którzy
będą potrafili docenić region i winnice i pokazać im jak powstają pewne wina. Oni najlepiej rozpropaguja
tę wiedzę.

FZ: Co najbardziej Panią pasjonuje we włoskich winach i jakie są Pani ulubione regiony produkcji i marki?

EBP: Nie smakują mi wszystkie wina włoskie, jednak Włochy, ze względu na szczególne położenie
geograficzne, dla każdego mają coś do zaoferowania. Moje jedne z ulubionych win sa na szczescie
produkowane nie tak daleko od miejsca, gdzie mieszkam. Niestety nie budzą aż takiego entuzjazmu
w Polsce. Cenię oczywiście wiele innych win, także tych produkowanych bardzo odleglych, choćby te
z Sycylii czy Sardenii. Oceniając wino nie biore pod uwagę jedynie smaku, lecz także sposób, w jaki
zostało wyprodukowane i czy producentami są osoby, którym ufam i które szanuję.
Ostanio wybrałam gamę win zupełnie nieznanych w Polsce: Lugana, Chiaretto i Groppello z zachodniej
czesci jeziora Garda. Na początku miesiąca maja, pierwszy importer tych win zorgaznizował ich
degustację w czasie mojego pobytu w Polsce. Było to dla mnie fantastyczne doświadczenie i wielka
satysfakcja, mimo że przez wiele godzin sama pracowałam obsługując stolik z „moimi” winami (tracąc w
końcu głos w opowiadaniu o nich).
Niewiele osób mialo chec spróbować Chiaretto. Nikt nie był przekonany, że wino tego koloru może być
dobre. Kiedy w końcu udawało mi się przezwycieżyć ich uprzedzenia, nie tylko nie wylewali tego wina,
ale wracali spróbować raz jeszcze mówiąc: „Jak to możliwe, że różowe wino jest tak dobre?”

FZ: Czy uważa Pani, że polski konsument woli wina uzyskiwane ze szczepów znanych na rynku
międzynarodowym czy jest skłonny zaakceptować szczepy lokalne?

EBP: Przeciętny Polak ma bardzo elastyczny gust i jest gotów próbować nowych win, o ile są dobrej jakości i
w dobrej cenie. Jedynie pewne grono miłośników wina wiecznie poszukuje win nietypowych, takich jak
te ze szczepów lokalnych (autoktonicznych).

FZ: Jeśli miałabym Pani założyć się o przyszłość włoskiego wina w Polsce i wskazać wino, które Pani
zdaniem będzie gwiazdą na tym rynku, które by Pani wybrała?

EBP: Ze względu na klimat i kuchnię typową dla Europy Północnej, która dominuje przez większą część roku,
z pewnością najodpowiedniejsze do tego typu dań będzie wino czerwone. Nie sposób przewidzeć skąd
nadleci nowa gwiazda.

FZ: Jak patrzy Pani na przyszłość spożycia wina w Polsce?

EBP: Z wielkim optymizmem. Najlepszym potwierdzeniem dla przekonania, że w Polsce będzie się piło coraz
więcej wina jest fakt, że powstają tu lokalni producenci. I to w calej Polsce, niektórzy nawet blisko
Warszawy. Są już pierwsze butelki i, nawet jeśli produkcja nie jest jeszcze na satysfakcjonującym
poziomie, spodziewamy się wielkich niespodzianek w najbliższych latach. Powtarzam: Polska to kraj
rozwijający się o wilekich mozliwosciach. Nic mnie już nie dziwi. Za każdym razem, gdy tam jestem
gubię się z powodu ciągłych zmian w sieci dróg i niekończących się nowych inwestycji. Jedyny sposób
to poruszać się jak najszybciej to z gps`em.

Elisabetta Poletti

Pod redakcją Franco Ziliani.

Comments

Polka promująca włoskie wina w swojej ojczyźnie

Autor: Franco Ziliani

Ze Wschodu nadchodzą doskonałe wieści dla włoskich win

Na ziemi Chopina i niezapomnianego Karola Wojtyły, Lecha Wałęsy, Andrzeja Wajdy, Marii Curie-Skłodowskiej, by zacytować tylko kilka wielkich postaci, które od razu przychodzą mi do głowy, jak już wcześniej pisałem, wino staje się coraz bardziej popularne i co roku rośnie liczba jego pasjonatów i konsumentów pragnących poznać wszystkie jego sekrety.

Ogrom zasług dla tego coraz gorętszego romansu pomiędzy Dionizosem a Polską należy przypisać grupie ambasadorów naszej Entoria tellus, którzy z niezwykłym entuzjazmem i zaangażowaniem robią wszystko, by pomóc polskim neofitom winnych rozkoszy zrozumieć, że Włochy są jednym z najbardziej liczących się krajów-producentów.

Wśród najbardziej zagorzałych promotorów włoskich win nie można pominąć pani Elżbiety Babińskiej-Poletti, od wielu lat mieszkającej w Bergamo we Włoszech (i której ja, mimo że mieszkam w tym samym mieście, nie miałem jeszcze okazji poznać osobiście), do której szczególnie pasuje tytuł “ambasadora włoskich win, które są jej pasją” biorąc pod uwagę wysiłek, jaki wkłada, by promować wśród swoich rodaków wina nieco mniej znane, jak te pochodzące z regionu Franciacorta czy znad jeziora Garda, których ona sama jest miłośniczką.

Swoją niezwykłą historię ta elegancka, obyta w świecie, wyrafinowana dama o niezwykłej kulturze opowiedziała mi przepiękną włoszczyzną, którą opanowała mieszkając we Włoszech, udzielając mi długiego, szczegółowego wywiadu, który z wielką przyjemnością opublikowałem na stronie internetowej Włoskiego Stowarzyszenia Sommelierów i który możecie przeczytać tutaj.

Sądzę, że, tak samo jak ja, będziecie pod wrażeniem jej fascynacji winem, silnego przekonania, z jakim wykonuje swoją pracę, jej absolutnej pewności, że w Polsce będzie się piło coraz więcej wina i że wino włoskie, jeśli uda się zarazić włoskich producentów jej enuzjazmem, mogłoby zająć lwią część tego rynku.

Piękne zdjęcia ilustrujące wywiad zostały wykonanę przez polską fotograf Małgorzatę Mikołajczyk.

Powyższy tekst jest tłumaczeniem z blogu Franco Zilianiego Vino al Vino

Dodam jeszcze komentarz Franco Zilianiego co do powyższego (pierwotnego tekstu) wywiadu
The correct link to A.I.S. Italian Sommelier Association Web site is:
http://www.sommelier.it/archivio.asp?ID_Categoria=7&ID_Articolo=1942

Sommelier.it i komentarz Mario Crosty

Powyższy wywiad ukazał się na stronach Sommelier.it, zarządzanej przez AIS czyli Stowarzyszenie Sommelierów Włoskich. A do powyższego wywiadu dodatkowo pojawił się komentarz Mario Crosty (którego pozwolenie na publikację poniższego tłumaczenia właśnie uzyskałem):

Tomek Prange-Barczyński (redaktor naczelny Magazynu Wino) nazwał Elę „nauczycielką Franciacorty”.
Rzeczywiście właśnie od tego zaczęła i włożyła wielki wysiłek, by otworzyć przed producentami z
Franciacorta odpowiednie drzwi. Niech nie myślą, że wystarczy sama marka, by mieć kolejkę klientów
na kolanach błagających o kolejne butelki. Trzeba włożyć w to mnóstwo wysiłku, gdyż na świecie jest
ogromna konkurencja wśród win musujących. Ela napisała o winie Cava (podobnie jak ja w zeszlym
roku na tej stronie), które można kupić w różnych cenach, ale poczynając od 3 euro (za tyle kupiłem je w
Tesco). Możnaby też wspomnieć o oryginalnym szampanie, który także osiąga różne ceny, ale można
go zdobyć w Auchan już za 15 euro. Nie mówiąc o winach Sekt z Niemiec, Czech, Słowacji czy też
Igristoje z Litwy (gdzie firma Bosca wybudowała naprawdę dużą fabrykę), za około 3 euro. Jak dotąd
mówimy ciągle o winach, czyli o sfermentowanym moszczu gronowym, w którym naturalnie tworzą się
bąbelki. Ale czy sądzicie ze na wschodzie jest tylko to? Nie. Są jeszcze dziesiątki milionów butelek wody
zmieszanej z bułgarskim czy rumuńskim moszczem w koncentracie, przechowywanych przez 21 giorni i
sztucznie nasycanych dwutlenkiem węgla w procesie, który opisałem na Enotime; prawdziwe świństwo,
które rujnuje wątrobę i zostawia gorzkawy posmak w ustach, sprzedawane za mniej niż 1,25 euro.
Dziesiątki milionów butelek. Ela musi podjąć walkę z tym wszystkim: z produktami dobrej jakości w
lepszej cenie niż Franciacorta oraz ze świństwami, które trują ludzi i rynek winiarski. Dlatego, jeżeli
któryś z producentów Franciacorty nie przestanie kaprysić i zachowywać się jak słoń w składzie
porcelany, przysparzając Eli nowych kłopotów swoją mentalnością objazdowych handlarzy, którzy wciąż
istnieją nawet w nowoczesnej uprzemysłowionej Franciacorta, trudno będzie odnieść sukces temu
gatunkowi wina, który, by wygrać, musi wykazać się nie tylko jakością, ale także kompleksową obsługą
klienta, poczynając od tego, by w ogóle realizować otrzymane zamówienia… Tak, nie ma się co śmiać!
Zdarza się i dziś, że jakaś winnica wysyła próbki, oferuje swoje produkty, a nawet otrzymuje na nie
zamówienie, a jednak… nie realizuje go. Muszę przy tym dodać, że zamawiający z góry płaci akcyzę, a
przy przekraczaniu polskiej granicy musi opłacić również cło. Przytoczyłem tylko grzech nie ujawniając
grzesznika, jako że jest on na tyle znany, że każdy czytelnik Vinoalvino byłby zszokowany takim jego
zachowaniem, kiedy nie dotrzymuje się słowa i rujnuje reputację lokalnego przedstawiciela.
Niewiarygodne, a jednak zdarza się. Jeśli chcemy międzynarodowego sukcesu czas skończyć z
zachowaniami wprost ze średniowiecznego krowiego targu w Rovato!

In bocca al lupo, Ela!

Napisane przez Mario Crosta, 11 czerwca 2010 o 07:34

AIS

Z tego co wiem AIS rozpoczyna niebawem działalność edukacyjną w Polsce. Ciekawe jak to wpłynie na rozwój Stowarzyszenia Sommelierów Polskich. Może konkurencja jeszcze bardziej przyspieszy rozwój rynku.

Associazione Italiana Sommelier

To doskonaly pomysl! We Wloszech Taki kurs przeprowadza sie w trzech etapach i tylko po zdaniu egzaminu mozna przejsc na kolejny. Czasem trwa to do 3 lat. Jeden etap trwa 4 miesiace i jesli sie opusci dwie lekcje (lekcja trwa 3 pelne godz.) to nie mozna przystapic do egzaminu.
Nazywajac to kursem sommelierowskim to nie tak jak ktos moze sobie wyobrazic. To prawdziwa nauka ktora zawiera wiele dziedzin (biologia, enologia).
Mysle ze w Polsce juz wreszcie powinien zaczac dzialac. Jestem pewna ze to dostarczyloby duzej wiedzy ale i prestizu prawdziwego sommelira kto ukonczy wszystkie trzy etapy!
Pomyslnosci!
Ela Smile

A co z misiem?

Mam wrażenie że FZ zapomniał zapytać, czy po Pradze (która jest jak wiadomo stolicą Polski) chodzą jeszcze białe niedźwiedzie. To bardzo uprzejme, że przesunął nas w końcu z głębokiej Azji (a może Afryki?) do "prawdziwej Europy". Co prawda tylko z powodu, że jesteśmy obiecującym rynkiem zbytu, ale dobre i to. Czy w wypowiedzi FZ jest coś dla nas obraźliwego, czy ja może przesadzam?

Odpowiedź Elżbiety Babińskiej Poletti na Deowe pytanie

Jestem tylko wielka pasjonatka wina i to ze wymyslilam aby pokazac w Polsce wina ktore sa (byly) jeszcze nie znane, zrobilam to gdyz uwazalam za sluszne wykorzystujac obecne zainteresowanie tym produktem aby zbizyc te dwa kraje.
Jestem wdzieczna Franco Ziliani ze sie zainteresowal moja dzialalnoscia i mojaojczyzna. Nikt tego wczesniej nie zrobil.
W Polsce, dzieki wielu dziennikarzom jest juz troche znana i doceniona moja praca ale tutaj we Wloszech??????? Doprawdy sie nie spodziewalam. Mysle ze ten dziennikarz jako pierwszy powinien byc do nas zaproszony aby zobaczyl nasz kraj tak, jak ja organizuje wizyty polskich dziennikarzy aby sie dokladnie przyjrzeli skad pochodzi i jak sie rodzi wino ktore wprowadzam na nasz rynek. Polska jest goscinnym ktajem z ludzmi z otwartym sercem. Wiec zamiast krytyki? Poznajmy kogos kto chce nas poznac?

Z mojej strony, serdecznie dziekuje Starowi o zamieszczenie tej ..... pracowitej histori Smile Jestem doprawdy wdzieczna. Pozdrawiam bardzo serdecznie
Elzbieta (Elisabetta)
PS. Zapraszam do przeczytania artykulu norweskiego dziennikarza Douglas Green "Wine makes Women "clever"" i mojej
odpowiedzi na ten artykul.

Odpowiedź na artykył Douglasa Greena aut. Eliżbiety

Dear Mr. Green,
since many years I use the argument that good wines , produced with care, bring you health benefits .
For me the first such wines are "Franciacorta ", but not only.
At each wine degustation I remind my Customer the
beneficial role that the good wines I propose , can have on some cardiological problems and to improve the circulatory system and to help regulate blood pressure, or as antidepressive
and also inducing an improvement on the brain functions :
" Mens sana in Corpore sano / healthy mind in healthy body" are famous words I repeat.

Luckely, since some time many articles by reputed scientists
have appeared, confirming what I have been saying.
One or two glasses of a good wine every day should eliminate the need of taking chemical medicaments , that always have unwanted collateral effects.
( I am not eating " an apple a day to keep the doctor away ,
since I do not like apples., I prefer wine )

I believe that many people have experienced , like me, the
wine beneficial effects . I hope my words here , with your
precious help, can confirm that what I have kept saying
to my Customer was not a sale trick.

Thank you for your support ,
and Greetings
from
Elizabeth Babinska-Poletti

List nadesłany przez autorkę, wysłany do Douglasa Grenna za pośrednictwem Josepha di Blasi, którego pamiętamy z czatu.

Jesli mnie pamiec nie myli...

Droga Elo!

Odpowiadajac na Deowe pytanie pisalas, ze „Jestem wdzieczna Franco Ziliani ze sie zainteresowal moja dzialalnoscia i moja ojczyzna. Nikt tego wczesniej nie zrobil”.
Nikt tego wczesniej nie zrobil? To nie prawda.
Prawdopodobnie zapomnialas dwa artykuly przeze mnie opublikowane po wlosku na Enotime: http://www.enotime.it/zoom/default.aspx?id=3513 z Kwietnia 2009 oraz http://www.enotime.it/zoom/default.aspx?id=3772 z Lutego 2010, czyli oba przed wywiadem mojego kolegi Franco Ziliani.
Pozdrawiam serdecznie.

Odpowiedź Elżbiety Babińskiej Poletti na komentarz Mario Crosty

Drogi Mario,
TY zrobiles dla mnie nawiecej, zaczynajac ze byles moim pierwszym nauczycielem jesli chodzi o wino.
Pierwsze wskazowki od czego mialam zaczac moja dzialalnosc na rynku polskim zaczerpnelam z Twoich artykulow.
Pierwsze lzy radosci po tym co o mnie napisales doceniajac moja prace byly wlasnie dla Ciebie.

To co napisalam" ze nikt tego wczesniej nie zrobil" dotyczylo zupelnie czego innego.
Nikt wczesniej sie nie zainteresowal tym co robie na terenie Wloch. Bylam niewidzialna i doceniana tylko przez niektorych producentow za rezultaty (wlasciwie zawsze o nie chodzi).
Zdziwilo mnie ze mnie znalazl Franco Ziliani choc zawsze podejrzewalam ze to Ty mu podsuneles ta mysl.

Jakbym mogla nie docenic co dla mnie zrobiles!
Ten wywiad zrobiony przez Franco Z. mial otworzyc troche oczy Consorcjum Franciacorty ktore nigdy mi nie pomoglo. Jedna kobieta zrobila za nich prace i nikt nawet mi za to nie wyslal slowa, choc dostarczalam im wszystkie artykuly ktore sie ukazywaly lacznie z Twoim.
Tlumaczylam wszystko starannie i dostarczalam nie tylko wozac ciezkie pisma z Polski ale ich tlumaczenia ktore wiesz jak wiele czasu zajmuja.
Chcialam uzyskac od nich aby mi udostepnili mozliwosc zapraszania coraz wiecej dziennikarzy, importerow, pasjonatow z Polski aby wylansowac terytorium Franciakorty.
Teraz bedzie kilka osob dla mnie bardzo waznych z Polski i znow zwrocilam sie do Consorcjum, pierwszy raz o mala, banalna pomoc. Nie otrzylamam nawet odpowiedzi na moje do nich e-maile.
Wlasnie wczoraj wieczorem bardzo sie zezloscilam i wyslalam jeszcze raz do nich wlasnie tylko TWOJ komentarz jaki napisales w blogu F.Z. przyznajac rowniez racje polskim dziennikarzom (Tomaszowi Prange-Barrczynskiemu i Woltkowi Bonkowskiemu za ostre artykulu po pierwszej ich wizycie w 2003 roku. Napisalam w ostry sposob ze od tamtego czasu nic sie nie zmienilo i dziennikarze wowczas umiejetnie uchwycili sytulacje.

Ogromnie Cie przeprazam za to nieporozumienie. Zle sie moze wyrazilam. Ale ni o tym myslalam piszac te slowa.
Prosze wybacz.
Elisabetta

Zycze Tobie wszystkiego najlepszego

Nie przejmuj sie, Eluniu! Przypuscilem, ze zapomnialas pisac slowa "na terenie Wloch". Moja notatka to tylko w celu sprecyzowania. Lubie Franciacorta od mlodosci (dokladnie od 1978), duzo czekalem w Polsce az do twojego wstapienia i jestem dumnym z czego Ty robis. Powodzenia!
Mario

Wyjasnione

Dziekuje Mario za wyrozumialosc.
To bylo przykre nieporozumienie. Na szczescie wszystko mozna wyjasnic w dobrej wierze.
Pozdrawiam bardzo serdecznie,
elisabetta

Doskonale! No i wylansowanie...

Ja dziekuje Ci bardzo, droga Eluniu. Dzieki Tobie mamy wiec okazje pokazac milosnikom wina to, co jest Franciacorta. Bardzo prosze wszystkich kliknac na http://www.vinisfera.pl/wina,466,149,0,0,F,news.html i czytac. Prosze tez milosnikow wina szukac talze Franciacorta DOCG rose' na rynku. Wg mnie to wino jest najlepszym malzestwem z wieloma potrawami kuchni polskiej. To nie kwestia winogron czy metoda wytwarzania. "Terroir" jest wyjatkowy, unikalny. Nie ma na swiecie czegos lepszego do wytwarzania ruzowych win musujacych.

Pięknie się kłócicie...

a jeszcze piękniej przepraszacie;) A o Franciacorcie, Elżbieta pisała i u nas Smile

Pozdrawiam serdecznie, star.
PS. Mnie przekonała jedna Franciacorta: La Montina, równa szampanom, a od niektórych wg mnie nawet lepsza. No ale jedna jaskółka wiosny nie czyni...

La Montina?

Swietnie sie promuje przedewszystkim wspanialymi programami jesli chodzi o prowadzenie oryginalnej resteauracji przez samego producenta. Robi duzo wysilku, ale wklada go glownie nie w jakosc produktu ale w to co go otacza.
Produkt natomiast, jesli jest znakomity mie ma wymaga robienia tagiego halasu.
On nie jest na liscie producentow ktorych osobiscie cenie i dla ktorych uwazam ze sa warci takiego wysilku jakiego dokonuje aby byli warci poznania w Polsce. Nigdy nie powinno sie porownywac Franciacorty do Szmpana. To sa zupelnie inne wina. Jesli ktos to robi to doprawdy......daje mi do zrozumienia jak wiele pracy mnie jeszcze czeka.
Mysle ze wybralam rowniez tych producentow ktorzy rowniez maja swietna cene do jakosci.
Mam nadzieje ze kiedys moje slowa znajda poparcie wielu milosnikow i znawcow wina.

Uwaga: Franciacorta to nie szampan!

Nawet na jakość nie nadaje się do porównania tych dwóch win, ponieważ tylko metoda wytwarzania w kantynie jest podobna. Terroir jest zupełnie inny (ziemia, klimat, godziny słońca rocznie itd.) a odmiany są inaczej uprawiane z tego powodu (nowe winnice pow. 4.500 krzaków ale tarasowe czy bardzo strome pow. 2.500, odległości filarów 2.50 m). Twierdzenie, że Franciacorta jest lepsze czy gorsze niż jego francuski kolega byłoby błędem bowiem różni się znacznie od niego. Franciacorta nie jest ani gorsze, ani lepsze niż Champagne, jest po prostu inne. W winnicach rejonu Champagne średnia wydajność winogron na hektar to 20 ton. Zagęściono wiele winnic aż do 7 czy 8 tysiące krzaków na hektar. Koncepcja Szampana to „cuvée”, czyli mieszanka łącząca bardzo dużo win osobno wytwarzanych z wielu winnic (aż do sześćdziesiątki, sprawdziłem). W winiarniach rejonu Franciacorta to nie możliwe, to tylko marzenie, ponieważ aby otrzymywać winogrona o jakości zdatnej do musowania w taki poziom tutejsi winiarze potrzebują przerzedzić krzaki i zniżyć wydajność (czyli odwrotnie) do 10/12 t/ha. Oprócz tego, w każdej posiadłości nie ma tylu winnic dla każdej odmiany aby stosować wielowinnicową „cuvée”. Bazowe wina chardonnay, pinot nero, pinot bianco rejonu Franciacorta osiągają bowiem bardziej pełni, więcej owocu, wyższą naturalną zawartość alkoholu bardzo szybko niż Champagne, natomiast znacznie mniejszą kwasowość. Z tego powodu, winiarze muszą inaczej zdobyć równowagi smaku a trunek to nie to samo. Notatka: tylko Berlucchi wytwarza dużo butelek trunku bardzo podobnego do Champagne (no i smacznego!) ale to nie Franciacorta ponieważ pochodzi od mieszanki różnych winogron czy win z Oltrepo’ Pavese, Franciacorta, Trento oraz innych rejonów i nie pisze „Franciacorta” na etykiecie bo nie wolno. Opinja o Montinie to bardzo indywidualna, tak jak zawsze się zdarza w naszym wiecie wina. Od 1978 Piłem prawie wszystkie Franciacorta i przyznaję się do winy: najbardziej lubię raczej brut muskularnejsze i rezerwy z wielu winiarzy, w sumieniu nie wolę pochwalić tylko jednego z bardziej dostępnych dla Polaków. Oprócz tego, w Franciacorta różnicę win można czuć każdy rok a to co jest dzisiaj chyba lepsze jutro może być dopiero nieżle. Natomiast Champagne jest zawsze w tym samym poziomie każdy rok, tj. 300 lat doświadczenia i pow. 200 milionów butelek... vs. 50 lat i 10 milionów dzisiaj (13 będą na rynku w 2011r).

Franciacorta to nie szampan...

... a szkoda;) Cenię jednak świeżość i kwasowość, szczególnie w winach musujących. Dlatego mam kłopot z wieloma winami z apelacji Cava i miałem kłopot z innymi (dwoma!) winami z regionu Franciacorta oprócz la Montiny. Podobny kłopot mam ze starymi szampanami. Może kiedyś dojrzeję do mniej kwaśnych smaków, póki co opowiadam się po stronie kwasu;)

De gustibus non disputandum est

Brawo! Zauważyłem już w Barolo w 2003, podczas występowania w filmie „Druga Twarz – o sommelierze” z Michałkiem Jańcikiem, że polscy miłośnicy wina cenią najbardziej kwasowość niż mineralność i/lub owoce. Potwierdzeniem jest właśnie ten twój komentarz. Czyli take wg Ciebie to prawda, że Franciacorta a Champagne są różnymi trunkami (Cava też, Prosecco też, Sekt też, Igristoje też) a zmieszczyć wszystkie te „bąbelki” w jednym gatunku wina byłoby błendem. Mamy raczej je zróżnicować, tak jak robimy już z czerwonymi winami lub białymi, które nie są jednakowe ale i to już wszyscy wiedzą. O bąbelkach jeszcze trwa zamieszanie. Każde wino jest ambasadorem jego terroir i nie tylko trunkiem. Zawsze mówię, że w butelce jest „także” wino ale i zwłaszcza jest marzenie, sen, oczekiwanie....

Franciacorta to ciągle u nas terra incognita!

Sam próbowałem jedynie kilku (słownie bodajże trzech czy czterech!) win z tego regionu jak widać na SstarWines, więc ferował wyroków nie będę. O ile w zwykłych winach jestem w stanie docenić inne walory niż kwasowość (zawsze jednak cenię pewną świeżość!), to w bąblach się gubię Smile

..."cenię pewną świeżość!”...

„zawsze jednak cenię pewną świeżość!”
To prawda. Widać. Z tego powodu parę lat temu przetłumaczyłem po włosku twój świetny artykuł o winach Cesconi ( wersja polska na http://www.winomania.pl/artykuly.php?id=87 a wersja włoska na http://www.enotime.it/zoom/default.aspx?id=2721 ). Niestety, na temat bąbelkach wszyscy jeszcze się zgubimy, nie tylko ty. Ponieważ traktujeme je jako trunki do specjalnych uroczystości czy imprez, tymi winami nie mamy po prostu wystarczającej kultury czy doświadczeń. Są one winami a wino jest królem na stole, przy jedzeniu. Tu pijemy prawie tylko spokojne wina, pomimo że szampany, spumanty, musujące pozwalają najwięszky dobór połączenia z potrawami ( zakąski, owoce morskie, skorupiaki, ryby, białe mięsa nawet grillowane, sery, risotto, makarony w pikantnym sosie, pizza, ciasteczka, torty itd itd – oczywyście wg różnych typologii od pas dosé, brut, saten (cremant), demi-sec itd itd. Dzisiaj kultura jakościowego picia na całym świecie rośnie i proporcjonalnie rośnie popyt. Champagne chce powiększyć powierzchnię uprawy ponieważ obecna produkcja nie wystarczy zadowolić rynki. Elżbieta wie, że Franciacorta ma wielki wzrost sukcesu ( każdy rok produkuje się miliony butelek więcej – patrzcie na tablicę http://inumeridelvino.it/2009/02/franciacorta-dati-di-vendita-2007-e-200... ), że w 1995r sprzedawano 2.8 milionów butelek a w 2010 już sprzedaje się 10 milionów butelek (będą 13 w 2011) ale jesteśmy jeszcze daleko od pełni wiedzy na temat bąbelek. Potrzebny jest jeszcze długi okres oraz wielu degustacji dla kiperów, wykładowców winiarskich kursów, sommelierów, pisarzy o winie i miłośników wina. Na zdrowie!

Artykuł...

...został nadesłany przez Elisabettę Babińską Poletti i zawiera wywiad Franco Zilianiego z jej osobą, który oryginalnie ukazał się na blogu Vino al Vino, a przetłumaczony został przez Panie: Elżbietę i Karinę.

żal.pl

żal.pl