Tytuł koheia dobry, więc nie bedę mnożył bytów. Literatura mówi generalnie o tym, że pinot gris daje raczej „grube”, armatnie, oleiste wina, a pinot blanc gwarantuje eteryczność, zwiewność i jednak mimo wszystko ograniczenie aromatyczne. Mi po ostatnim spotkaniu i dyskusji w B. z koleżankami i kolegami trudno o generalizację i kreowanie jasnych linii podziałów. Tym bardziej że...
Najpierw zamiast pinota spróbowaliśmy seyval blanc od Marcina i Barbary Płochockich (2007, 11%). Jazda na kwasie, zapachy delikatne, mi trochę w nich jednak kręgosłupa brakuje, ale jakość bez zarzutu. Czyste, migotliwe, żywe. Żeby je jeszcze można było normalnie...
Potem jednak polały się pinoty. Salko i Marian Simcic z Goriskiej Brdy (2005, 13,5%) zrobili sivi pinot. Wino złote, jesienne, mocne, orzechowe, oryginalne i jak tam mają często lekko utlenione. W takie wina trzeba się angażować. Nie przychodzą i nie odchodzą łatwo.
Po drugiej stronie granicy słoweńsko-austriackiej rodzina Wohlmuth w Styrii również z pinot gris (Gola Ernte 2007, 13,5%) zrobiła dużo prostsze wino. Śmiech, radość, zabawa. Dobra równowaga. Źródlane. Bez armat. W ustach może trochę gorzej, ale chciałbym kiedyś do niego wrócić.
Przy kolejnym winie rzuciło nas nieco dalej, bo wylądowaliśmy nad Mozelą w Luksemburgu. Pinot gris od Bernard-Massard (Cotes de Grevenmacher 2007, 12,5%) dał wreszcie winu przestrzeń, chłód aromatów, lekkość. Kruchość, trochę miodu, świetne. Choć Massard zasłynął raczej z tego że robi wina musujące, to jego ciche wino podoba mi się pewnie bardziej.
Dotarliśmy w końcu też do Alzacji. Podświadomie to pewnie był cel tego spotkania. Meyer-Fonne zrobił z pinot blanc (2007, 12%) wino początkowo takie trochę papierowe, płaskie, dopiero po chwili zaczęło się „okrąglić”, mówić o sobie. Jakie? Nie do końca wiem, bo jednak zamknięte w sobie, niechętne.
Żeby nie było nudno, wiraż był ostry. Sauvignon de la Tour z Villa Russiz (2007, 14%) z Collio. Można zmiana była zbyt nagła, ale nikt go nie potrafił zinterpretować. Pokrzywa, czarna porzeczka, zieloność, gorzkość, generalnie jazda po bandzie. Za mocno. Ale emocji sporo. Adrenalina skoczyła.
Statystyk też był zadowolony, bo musiało trafić się pudło. Traf chciał, że padło na wino od Hatzidakisa (2006, 12,5%) zrobione z aidani i assyrtiko. Organiczne do bólu, złapało trochę za dużo tlenu. Szkoda. Dziadek siedzi na kamieniu, żuje tytoń i patrzy na pustą drogę. Nic nie jedzie.
Choć nie pozbawieni krytycznego stosunku od oficjalnych źródeł wiedzy o winie na rodzimym rynku, chcieliśmy dać dowód, że my przecież sympatyzujemy, wspieramy, szanujemy. Wszyscy w końcu znaleźliśmy się na tym samym wózku, a że ten za cholerę nie chce jechać to zupełnie inna sprawa. Dlatego otworzyliśmy butelkę Ceregio z Fattoria Zerbina z Emilii-Romanii (2006, 13%), producenta, dla którego zupełnie nowy kontekst wykreowano nie tak dawno na tym portalu. Otworzyliśmy je nie po to żeby poruszyć z posad bryłę naszego rynku, ale zwrócić uwagę na to, że również i takie wina w pewnych kręgach się pija, rozmawia o nich, wymienia się o nich opinie. Kiedy w końcu porzuciłem wątki ideologiczne, w butelce znalazłem zrobione kulturalnie sangiovese, obfite, otoczone jak chcą niektórzy aromatami zalanego ogniska, mokrego popiołu, z lekką słodyczą w tle. Krótkie. To podstawowe wino od Zerbiny. Skoro tak wygląda podstawowe, to jak wyglądają bardziej wypasione? Domyślam się że mają się nieźle.
I wreszcie pocałunek na dobranoc. Trochę tylko słodki. Od Agaty Bursin. Znów pinot gris (Zinnkoepfle 2007, 13%). Ładne, eleganckie, długie wino.
Comments
Relacja wino po winie...
Relację wino po winie tu znajdziecie: http://www.sstarwines.pl/taste.php?_taste=4190&taste_=4199&taste=40
Inne spojrzenie
Autora tytułu, czyli Kohei na Winobraniu przedstawia...
Co Francja to nie Włochy
Dodam tylko, że Pinot Gris z Francji cięższe zwykle bywają niż lżejsze Pinot Grigio z północy Włoch, gdzie jest to często przyjemne restauracyjne wino. No i ciemne winogrona to trademark, podobnie jak w przypadku Gewurza.