Kartka z podróży. Puglia.

Gorąco. Bardzo gorąco. Upalne powietrze jest wręcz szare. Białe miasta, brudne porty, grób królowej Bony w katedrze Bari. Oczywiście trulli - pękate domki, niewiadomego pochodzenia. Wietrzny Adriatyk i białe plaże nad morzem Jońskim. Bezpretensjonalny barok świątyń w Lecce i Martina Franca.

DSC02991.JPG

Wino. Ja, winny snob (skrojony na własną, małą miarę) przybyłem do Puglii wyposażony w ogólnie dostępną wiedzę. Z Veronellim pod pachą, z zamiarem spróbowania, tego co najlepsze. Choćby jednej butelki z górnej półki, nad ktorą cmokają krytycy i znawcy. Poniosłem jednak sromotną klęskę. W gościnie włoskiego gminu, chcąc nie chcąc przyjąłem tamtejsze zwyczaje konsumpcyjne. Ja, który studiuje etykiety, próbuje odróżnić szczep od szczepu, przywiązuje wagę do marek, producentów i ich portfolio. Ja... To ?ja? szybko zamieniło się w ?my? (nieocenieni włoscy przyjaciele i ich liczne familie), a ?my? pijemy prosto, smacznie i tanio. Jedziemy do znajomych winiarzy (preferujemy spółdzielnie - cantine sociale) z Locorotondo, Sava czy Mandurii i degustujemy co mają najlepszego (nietkniętego wanilią beczki). Potem przynosimy przywieziony ze sobą szklany pięciolitrowy baniak, pracownik kantyny wkłada do niego pistolet przypominający te ze stacji benzynowych i nalewa. Litr za circa 1 euro. Wracamy do domu, przelewamy do butelek po wodzie mineralnej i wkładamy do lodówki. Wieczorem zaczynamy jeść kolację (żabnice, małże i inne morskie drobnoustroje) około 22, pijemy dużo, nikt nie jest pijany, rozmawiamy, śmiejemy się. Kończymy około 2-3 nad ranem. I tak dzień po dniu. Wino jest oczywiście miłe, bardzo owocowe, o intensywnym smaku i głębokim kolorze. Chłodne, więc zamknięte. Sfuso (nigdy wcześniej nie miałem z nim do czynienia), które najbardziej mi smakowało to primitivo del salento, pochodzące z Cantine di Marco. Starzą rzecz jasna także wino w beczkach. Nie podobał mi się ichniejszy zinfandel (wciąż się upierają, że to właśnie Puglia wydała na świat ten szczep), był dla mnie zbyt rustykalny, ?drzewne? nuty były jak na mój gust zbyt dominujące. Natomiast primitivo di manduria naprawdę dobre - głębokie, atramentowe, południem pełne. Ceny (nienawidzę ich za to) nie przekraczają 5-6 euro (w krakowskiej restauracji Corleone widziałem butelkę primitivo od di Marco za blisko 120 zł). W sumie w ofercie wspomnianej kantyny kilka linii win. Zabawny manewr marketingowy dotyczy najdroższej (circa 8 euro) o nazwie LeGrottaglie. Nazwa pochodzi od nazwiska emerytowanego obrońcy Juventusu Turyn, który po zakończeniu kariery zainwestował w pulijskie winnice. W sklepie producenta wisi jego koszulka, bodaj z numerem 6. Podobno dobrze się sprzedaje - szczególnie w Rosji i Japonii. Jak smakuje, niestety nie wiem, nie dane było mi spróbować.

Inna znana postać związana z produkcją wina w Puglii to Albano Carrisi. Tak, tak, to ten z duetu Albano & Romina Power i słynnego hitu ?Felicita?. Zresztą tak nazywa się, jedno z lepszych białych win Puglii z jego winnicy, kupaż chardonnay i sauvignon. Pracę enologów z posiadłości Albano doceniają włoscy krytycy. Najdroższe wino - Platone - kosztuje ponoć około 40 euro. Włosi śmieją się z Albano, bo podobno latyfundia, które kupił i inwestycje, jakie poczynił (oprócz 65 hektarów winnic, eksluzywne kompleksy agroturystyczne i słynna restauracja) zupełnie przyćmiły okoliczne miasteczko, które wygląda dziś jak czworaki przy jego dworze. Co do win, znów rozczarowanie. Nie wiem, nie piłem, nie mogę nic więcej napisać. Kiedy udawało mi się uciec od sfuso (zdarzało się to niezmiernie rzadko) biegłem do tradycyjnych sklepów kupić choć jedną butelkę czegoś ?normalnego?. Produkują dużo taniego frizzante (tradycyjna fermentacja, bez dopalania), świetne na obecne upały. Próbowałem win od Conti Zecca. Fajne bąble o nazwie Sud Est (bardzo podobne do katalońskiego Pescadora, który był jeszcze niedawno u Mielżyńskiego, ale się zmył). Ciekawa linia Dona Marzia - rosato nie wzbudziło większych wzruszeń (ostre, nieregulane, niewiele przyjemności), znacznie lepsze rosso salento (owocowe, trochę ?kompociaste?, bez ambicji, ale bardzo miłe). Jedno z ostatnich wydań Decantera rekomendowało najdroższą etykietę Conti Zecca - czerwone Nero z 2002 za 23 euro. Znów - nie wiem, nie widziałem, nie piłem.

Generalny wniosek jest taki, że pulijczycy są zakochani w swojej ziemi i w tym co jej zawdzięczają. Negroamaro i primitivo uważają za najlepsze szczepy na świecie (zabawne, że w knajpie wybierają montepulciano, sangiovese albo aglianico twierdząc, że potrzebują od czasu do czasu jakiejś odmiany). Zakup wina, które kosztuje więcej niż 10 euro uważają za fanaberię. I dobrze im z tym. Niechcący wyszło na to, że uogólniam. Jeżeli tak to przepraszam. To tylko mała impresja z krótkiego, ale intensywnego pobytu w Puglii. Niewiele pewnie to wnosi do ogólnej wiedzy o winie. Jechać jednak warto. Choćby po to żeby spróbować tamtejszego sfuso...

Comments

Dziękuję

Przyjaciółka jedzie do Apulii, miałem jej cokolwiek podpowiedzieć - pamiętałem że istnieje ten super-tekst. Grazie.