O menelach ostatnio pomyślałem jak stanąłem w wejściu do Grand Hotelu (gdzie Likusowie Vinotekę odpalili), a obok mnie stanął dumny przedstawiciel tej grupy społecznej. Miałem plecak (żołnierski) na plecach, w nim serce pełne niepewności jak zostanę na wernisażu (nie moim;) przyjęty, klikudniowy zarost na zoranym przez doświadczenia, zmęczonym po podróży licu. Cel mieliśmy wszak podobny, napić się za darmochę. Puściłem go przodem, ale zwątpił i sie wycofał wstydliwie, ja byłem twardszy. Zdjąłem plecak, umieściłem w bezpiecznym miejscu (laptop i kopia SstarWines przecież;), poprawiłem nieliczny włos na głowie, przypomniałem sobie wszystko co wiem o fotografii i muzuce (wernisaż niejakiego Kuźniaka) i odważnie ruszyłem nagabując studentów o co kaman...
Teraz o złodziejach, a w zasadzie o szantażystach, bo z tego co pamiętam to Aubert de Villaine z Domaine Romanee Conti, którego Bouzerona Markiz pił, z jednym z nich się na cmentarzu umawiał... jak się skończyła ta historia pewno wiecie. Nowy rocznik la Tache niezagrożony, na Gaudichots ciągle polujemy, a Bouzerona każdy może sobie kupić, mój szef na przykład Aligotee uwielbia, jak nie ma pod ręką Chablis.
Są też przyśpiewki nawiązujące do trunków bezalkoholowych,
w których pustka, której nikt nie znosi, wypełniana jest powtórzeniem:
"Coca cola cola pepsi nasi chlopcy sa najlepsi!!!"
Na pewno chodzi o nie byle co, a o sam Clos de Goises:
"Kaczki za wodą,
gęsi za wodą,
uciekaj dziewczyno,
bo cie pobodą"
Nie wiem czy to aby na pewno piłkarska przyśpiewka,
ale z Clos de Goises ma związek
W piłkarskiej wersji "uciekaj" zamieniono na spie...
dalej nie usłyszałem, bo uciekłem;)
A tą znasz Deo? A może Rurale, bo to chyba warszawska śpiewka?
"Jak ja kocham gołe Baby.
Gołe Baby do przesady.
Goła Baba to przyjemność.
..."
nie pamiętam tylko jak się kończy ale chyba się rymuje
Jest też inna mówiąca o beczkowych, cielistych winach, po malo;)
"Wyginam smialo cialo, wyginam smialo cialo, 5:0... MALO!!"
Oczywiście, że pamiętam. Tyle że będziesz musiał wyrobić sobie legijne ID. Co do przyśpiewek to łatwe. Niektóre mają silny związek z winem. Na przykład:
„Na Zygmunta placu melanż!
Wisła roz... jest!
Szampan hukiem otwierany!
Dzisiaj święto wielkie jest!”
Tu chodzi rzecz jasna o rocznikowego szampana od Philipponat,
„CeWuKaeSie
Klubie Kochany
Strzelisz dwie bramy
A My pochlamy!”
W tych wersach zaszyte są preferencje dotyczące tanich win z Chianti Colli Senesi,
„Nie dla nas jest porażki smak,
nie dla nas forma zła!
Na całe gardło krzyczmy wraz,
Legia mistrza Polski ma!”
„Porażki smak” - tu górę wzięła metafora dotycząca niechęci do źle zrobionych win chilijskich lub generalnie win ze słabszych roczników,
„Marzy mi się dziewczyna
z Sosnowca
Blondyna”
Wielu kibiców lubi ciężkie, tłuste, beczkowe chardonnay.
Endemiczne dopisałem, ale która z tych nazw jest odmianą ? Rocznika mi brakuje, endemicznego;) oraz rocznika Rondla. Kto przyniósł Rondla, niech się przyzna! Nie może być Rondel bez rocznika My tu mamy same rocznikowe rondle
to była jakaś Nero di Nubi od Felsiny (Castello di Farantella), ale rocznika nie pamiętam. Bardzo mi smakował [korekta: "a" skasowałem z Nubi, bo mi się "Nubia" napisało]
Masz rację Granoni to 1999, poprawiam z 2004, widać go na fotce: http://www.sstarwines.pl/wino11312
Rodel już poprawiałem, bo mi się Rondel nie podobał, ale widać nie zapisałem zmian, poprawiam więc!
A jaki rocznik tego Rondla, znaczy Rodla, może Riedla? No i co to za Pinot 2003 mam odnotowany? Nie wiecie?
W takich właśnie okolicznościach przyrody, kultury, wśród ludzi prawdziwych, historii wino jest i dopełnieniem i przewodnikiem i rozkoszą... Tyle z FB Małgorzata Błaszczyk.
Trzeba jednak uzgodnić miejsce, czas i takie tam. Musze też panować nad ilością chętnych stąd o mejle proszę. Jakbym zaprosił w formule open, to bym potem mógł się zdziwić ilością. Ale można i tu akces składać. Wolę jednak mieć nad imprezą pewna kontrolę i stąd prośba o mejl.
Piękna wyspa, albo raczej wyspa piękna, niby to samo ;) Pisze o niej także Kohei: Z winami z Korsyki mieliśmy już kontakt – choć wyłącznie dzięki winerschowi i jego fascynacji tą piękną wyspą. Były to jednak pojedyncze butelki, niejako bez kontekstu, teraz zaś przyszło nam spróbować tuzina tamtejszych win... na jego blogu Winobranie: http://winobranie.blog.pl/ile-de-beaute,15294115,n
Chodzi o pytanie 9, o Ingelheim. Klucz głosi, że poprawne są wszystkie trzy odpowiedzi. Otóż niezupełnie:
1. Ingelheim jest w Nadrenii-Palatynacie, a nie w Hesji: http://de.wikipedia.org/wiki/Ingelheim_am_Rhein
No, chyba że chodzi o Rheihessen, ale to trochę inna bajka, _Hesja_ to taki kraj związkowy na _prawym_ brzegu Renu.
3. Owszem, Schloss Johannisberg założono po obserwacji topnienia śniegu, ale śnieg topniał tam _szybciej_, a nie wolniej niż gdzie indziej (Jaki byłby sens zakładania winnicy w najchłodniejszym miejscu?) http://www.edenwines.co.uk/Rheingau.htm .
Nie tylko winnice ale i knajpy w tej (jakiej?) dzielnicy. Kiedyś tam była wioska, teraz w granicach administracyjnych miasta, pewno drogo tam mieszkać. Nieźle można pojeść i popić. A potem na wzgórze jak Sobieski wejść i w dół ruszyć;)
W Pradze, wstyd przyznać, nie byłem. Na Montmartrze wielkorotnie, ale nigdy żem nie zszedł północnym zboczem (rozumiem, że to gdzieś tam). Nie wiem skąd mi się to o wyjątkowości Wiednia wzięło, ale wiem, że z książki a nie internetu. Może o to chodziło, że te wiedeńskie to takie naprawdę duże są (chyba o te napoleońskie wzgórza po zachodniej stronie chodzi) a w Pradze i Paryżu tylko takie dla picu?
Tamtego nie znam. W tym przy Szczepanie to jest fabryka: żadnych fascynatów tylko liczni, młodzi atrakcyjno-nadskakujący z obsługi. Najpierw trzeba surową minę zrobić pt. "od...przcie sie ode mnie, jestem już duży i sam robię zakupy", a potem najlepiej za półkami się schować. Nie lubię też tego, że stosują różne tanie chwyty marketingowe, które działają na mnie jak płachta na jeża (coś pokręciłem? ), począwszy od tego, że podają wielkimi wołami cenę za flaszkę w dwunastopaku a petitem cenę za flaszkę nabywaną pojedynczo, zupełnie tak jakby ludzie do nich Vanami czy Tirami podjeżdżali. No i to mnie wkur...a (czytaj: wkurza), że potrafią w promocji -20% sprzedać coś drożej niż to jest do kupienia w Sparze czy Burgenlandzie bez żadnej promocji. Wybór Austriaków rzeczywiście duży, za to zdumiewająco mało Francji.
Czemu lubię ten sklep? Nie dlatego, że raz za darmo mi coś polali, choć miłe to było i mało merkantylne. Raczej w stylu spotkał fascynat miłośnika win i się z nim dzieli. Częściej na lampki tam zamawiałem płacąc zresztą. Świetnych win można było w ten sposób popróbować. Lubię Wine Bary. Ja zresztą częściej trafiałem do tego opodal FischMarktu, co się UmarFisch bodajże zwie. A może to nazwa knajpy na tym rybim targu, tak właśnie pewno jest. A z win to świetny mają wybór, choć i w innym sklepie kupowałem austriackie wina, gdzie taniej. No ale Tondonia w dobrej cenie, Gaja czy Macchiole w średniej, dużo europejskich tuzów tam zalega. Coś jak Lavinia w Paryżu. Lubię zorientować się co słychać w świecie winnym. Do tego niezła Australia. A z Austrii to rzeczywiście można gdzie indziej nieco taniej kupić, ale u nich jest (prawie) wszystko, więc jak Rurale pisał, łatwo się tam u nich na szybko zaprowiantować.
O menelach ostatnio pomyślałem jak stanąłem w wejściu do Grand Hotelu (gdzie Likusowie Vinotekę odpalili), a obok mnie stanął dumny przedstawiciel tej grupy społecznej. Miałem plecak (żołnierski) na plecach, w nim serce pełne niepewności jak zostanę na wernisażu (nie moim;) przyjęty, klikudniowy zarost na zoranym przez doświadczenia, zmęczonym po podróży licu. Cel mieliśmy wszak podobny, napić się za darmochę. Puściłem go przodem, ale zwątpił i sie wycofał wstydliwie, ja byłem twardszy. Zdjąłem plecak, umieściłem w bezpiecznym miejscu (laptop i kopia SstarWines przecież;), poprawiłem nieliczny włos na głowie, przypomniałem sobie wszystko co wiem o fotografii i muzuce (wernisaż niejakiego Kuźniaka) i odważnie ruszyłem nagabując studentów o co kaman...
Teraz o złodziejach, a w zasadzie o szantażystach, bo z tego co pamiętam to Aubert de Villaine z Domaine Romanee Conti, którego Bouzerona Markiz pił, z jednym z nich się na cmentarzu umawiał... jak się skończyła ta historia pewno wiecie. Nowy rocznik la Tache niezagrożony, na Gaudichots ciągle polujemy, a Bouzerona każdy może sobie kupić, mój szef na przykład Aligotee uwielbia, jak nie ma pod ręką Chablis.
Są też przyśpiewki nawiązujące do trunków bezalkoholowych,
w których pustka, której nikt nie znosi, wypełniana jest powtórzeniem:
"Coca cola cola pepsi nasi chlopcy sa najlepsi!!!"
Na pewno chodzi o nie byle co, a o sam Clos de Goises:
"Kaczki za wodą,
gęsi za wodą,
uciekaj dziewczyno,
bo cie pobodą"
Nie wiem czy to aby na pewno piłkarska przyśpiewka,
ale z Clos de Goises ma związek
W piłkarskiej wersji "uciekaj" zamieniono na spie...
dalej nie usłyszałem, bo uciekłem;)
A tą znasz Deo? A może Rurale, bo to chyba warszawska śpiewka?
"Jak ja kocham gołe Baby.
Gołe Baby do przesady.
Goła Baba to przyjemność.
..."
nie pamiętam tylko jak się kończy ale chyba się rymuje
Jest też inna mówiąca o beczkowych, cielistych winach, po malo;)
"Wyginam smialo cialo, wyginam smialo cialo, 5:0... MALO!!"
Oczywiście, że pamiętam. Tyle że będziesz musiał wyrobić sobie legijne ID. Co do przyśpiewek to łatwe. Niektóre mają silny związek z winem. Na przykład:
„Na Zygmunta placu melanż!
Wisła roz... jest!
Szampan hukiem otwierany!
Dzisiaj święto wielkie jest!”
Tu chodzi rzecz jasna o rocznikowego szampana od Philipponat,
„CeWuKaeSie
Klubie Kochany
Strzelisz dwie bramy
A My pochlamy!”
W tych wersach zaszyte są preferencje dotyczące tanich win z Chianti Colli Senesi,
„Nie dla nas jest porażki smak,
nie dla nas forma zła!
Na całe gardło krzyczmy wraz,
Legia mistrza Polski ma!”
„Porażki smak” - tu górę wzięła metafora dotycząca niechęci do źle zrobionych win chilijskich lub generalnie win ze słabszych roczników,
„Marzy mi się dziewczyna
z Sosnowca
Blondyna”
Wielu kibiców lubi ciężkie, tłuste, beczkowe chardonnay.
To tylko wyjątki:)
Pamiętasz, mam nadzieję, że jesteśmy umówieni na Żylecie? Ćwicz właściwe przyśpiewki, bo moje tam się nikomu chyba nie spodobają
Endemiczne dopisałem, ale która z tych nazw jest odmianą ? Rocznika mi brakuje, endemicznego;) oraz rocznika Rondla. Kto przyniósł Rondla, niech się przyzna! Nie może być Rondel bez rocznika My tu mamy same rocznikowe rondle
Nero di Nubi dopisałem, endemiczne mam też... do dopisania, fotka jest, więc będzie
to była jakaś Nero di Nubi od Felsiny (Castello di Farantella), ale rocznika nie pamiętam. Bardzo mi smakował [korekta: "a" skasowałem z Nubi, bo mi się "Nubia" napisało]
Był też Porphyr na koniec.
A gdzie szczepy endemiczne, ja pytam? no gdzie? A były...
Masz rację Granoni to 1999, poprawiam z 2004, widać go na fotce: http://www.sstarwines.pl/wino11312
Rodel już poprawiałem, bo mi się Rondel nie podobał, ale widać nie zapisałem zmian, poprawiam więc!
A jaki rocznik tego Rondla, znaczy Rodla, może Riedla? No i co to za Pinot 2003 mam odnotowany? Nie wiecie?
A co do Wiary Lecha, to ostatnio modnie i zgrabnie jest w Poznaniu kibicować Gwardii, była dyskusja na ten temat przy naszym stoliku, Panie miały swoją teorię na ten temat, seksistowską ;)
Granoni to raczej 1999. Się mi wydaje. No i na Zeusa: Rodel a nie rondel. http://www.sstarwines.pl/wino11277
Wiara Lecha powiadasz... hmm.
...bo wszyscy się uzupełniamy
... jak białe i czarne, słodkie i gorzkie, dobre i złe...
W takich właśnie okolicznościach przyrody, kultury, wśród ludzi prawdziwych, historii wino jest i dopełnieniem i przewodnikiem i rozkoszą... Tyle z FB Małgorzata Błaszczyk.
Trzeba jednak uzgodnić miejsce, czas i takie tam. Musze też panować nad ilością chętnych stąd o mejle proszę. Jakbym zaprosił w formule open, to bym potem mógł się zdziwić ilością. Ale można i tu akces składać. Wolę jednak mieć nad imprezą pewna kontrolę i stąd prośba o mejl.
Piękna wyspa, albo raczej wyspa piękna, niby to samo ;) Pisze o niej także Kohei: Z winami z Korsyki mieliśmy już kontakt – choć wyłącznie dzięki winerschowi i jego fascynacji tą piękną wyspą. Były to jednak pojedyncze butelki, niejako bez kontekstu, teraz zaś przyszło nam spróbować tuzina tamtejszych win... na jego blogu Winobranie: http://winobranie.blog.pl/ile-de-beaute,15294115,n
A te zapisy emailowe, znaczy się tylko za zaproszeniem wpuszczają?
Rurale, MdCC, MKonwicki, Wein.r, JBwino, Morellino, Temi, Wampiro, PawelPP, Sstar&let, Cerretalto, Celeste&Celestial. Być może Koheix3.
Chodzi o pytanie 9, o Ingelheim. Klucz głosi, że poprawne są wszystkie trzy odpowiedzi. Otóż niezupełnie:
1. Ingelheim jest w Nadrenii-Palatynacie, a nie w Hesji:
http://de.wikipedia.org/wiki/Ingelheim_am_Rhein
No, chyba że chodzi o Rheihessen, ale to trochę inna bajka, _Hesja_ to taki kraj związkowy na _prawym_ brzegu Renu.
3. Owszem, Schloss Johannisberg założono po obserwacji topnienia śniegu, ale śnieg topniał tam _szybciej_, a nie wolniej niż gdzie indziej (Jaki byłby sens zakładania winnicy w najchłodniejszym miejscu?)
http://www.edenwines.co.uk/Rheingau.htm .
Can surgery cause hair loss stroll joiner
Nie tylko winnice ale i knajpy w tej (jakiej?) dzielnicy. Kiedyś tam była wioska, teraz w granicach administracyjnych miasta, pewno drogo tam mieszkać. Nieźle można pojeść i popić. A potem na wzgórze jak Sobieski wejść i w dół ruszyć;)
W Pradze, wstyd przyznać, nie byłem. Na Montmartrze wielkorotnie, ale nigdy żem nie zszedł północnym zboczem (rozumiem, że to gdzieś tam). Nie wiem skąd mi się to o wyjątkowości Wiednia wzięło, ale wiem, że z książki a nie internetu. Może o to chodziło, że te wiedeńskie to takie naprawdę duże są (chyba o te napoleońskie wzgórza po zachodniej stronie chodzi) a w Pradze i Paryżu tylko takie dla picu?
Tamtego nie znam. W tym przy Szczepanie to jest fabryka: żadnych fascynatów tylko liczni, młodzi atrakcyjno-nadskakujący z obsługi. Najpierw trzeba surową minę zrobić pt. "od...przcie sie ode mnie, jestem już duży i sam robię zakupy", a potem najlepiej za półkami się schować. Nie lubię też tego, że stosują różne tanie chwyty marketingowe, które działają na mnie jak płachta na jeża (coś pokręciłem? ), począwszy od tego, że podają wielkimi wołami cenę za flaszkę w dwunastopaku a petitem cenę za flaszkę nabywaną pojedynczo, zupełnie tak jakby ludzie do nich Vanami czy Tirami podjeżdżali. No i to mnie wkur...a (czytaj: wkurza), że potrafią w promocji -20% sprzedać coś drożej niż to jest do kupienia w Sparze czy Burgenlandzie bez żadnej promocji. Wybór Austriaków rzeczywiście duży, za to zdumiewająco mało Francji.
Czemu lubię ten sklep? Nie dlatego, że raz za darmo mi coś polali, choć miłe to było i mało merkantylne. Raczej w stylu spotkał fascynat miłośnika win i się z nim dzieli. Częściej na lampki tam zamawiałem płacąc zresztą. Świetnych win można było w ten sposób popróbować. Lubię Wine Bary. Ja zresztą częściej trafiałem do tego opodal FischMarktu, co się UmarFisch bodajże zwie. A może to nazwa knajpy na tym rybim targu, tak właśnie pewno jest. A z win to świetny mają wybór, choć i w innym sklepie kupowałem austriackie wina, gdzie taniej. No ale Tondonia w dobrej cenie, Gaja czy Macchiole w średniej, dużo europejskich tuzów tam zalega. Coś jak Lavinia w Paryżu. Lubię zorientować się co słychać w świecie winnym. Do tego niezła Australia. A z Austrii to rzeczywiście można gdzie indziej nieco taniej kupić, ale u nich jest (prawie) wszystko, więc jak Rurale pisał, łatwo się tam u nich na szybko zaprowiantować.