Superiore to obecnie sklep wyłącznie internetowy, co oznacza, że nie można tam wejść, jak to kiedyś, jeszcze na starym miejscu było, i kupić to, co stoi na półkach (albo na podłodze). Teraz trzeba złożyć zamówienie na stronie sklepu i, o ile się uda, dogadać się z właścicielem co do możliwości odbioru wina. Co zresztą ma coraz mniejszy sens, bo Superiore obniżyło opłatę za wysyłkę do Polski do 50 euro (przy większej ilości butelek, no ale kto by zamawiał mniejszą ilość i po co?). Z realnych sklepów znam i polecam Edelrausch (maja też sklep internetowy, ale asortyment i ceny mogą się trochę różnić) - warto wpaść po Australię (d'Arenberg) i Hiszpanię.
Konkurs zakończony. Kolejny to wino kwietnia. Wina już się grzeją... w menu obok. Widać, że jednych ekscytuje Nerello, to tych co Pinota i Nebbiolo lubią, a innych Primitivo, skrytych czekoladożerców;)
To nie dopisałem po komentarzu Deo i po moim przyznaniu się do błędu (początkowo napisałem ograniczne) w poniższym komentarzu Mea Culpa. Tylko dlatego aby nie wprowadzać w błąd. W końcu nie każdy doczyta takie nudy do komentarzy, które jak widać po wpisie Winerscha, mogą być lepsze od tekstu To chyba jednak ja jestem Jarząbek
Się wzruszyłem tą wiarą we mnie, ale rzeczywiście mówiłem o związkach nieorganicznych, co zreszta Sstar napisal tak śmiesznie NIE!organiczne. Z tą mineralnością mam, zresztą wszyscy mamy pewien kłopot, polegajacy na tym, że używa się tego okreslenia jak wytrycha - to znaczy, że jak jakis palant nie wie co ma napisać na temat wina to pisze o mineralności. Dotyczy to zwłaszczatak zwanych nut mineralnych w bukiecie wina. Pisze ktoś o tym a za chwilę wspomina o ziemistości. Dla mnie ziemistość w bukiecie wina to nie mineralność a raczej brak higieny, chyba że mówimy o zapachu ściółki czy próchnicy - to się zdarza w dojrzewających czerwonych winach, ale dla mnie to nie mineralność. Znacznie dobitniej wyczuwam mineralność w smaku i jest to najczęściej związane z glebami wapiennymi - ot choćby chablis ma dla mnie, zwłaszcza w posmaku, wyraźne nuty kredowe. Mogę również mówić o mineralnosci w przypadku Pouilly-Fume - rzczywiście czuje się te mokre krzemienie.
W rozmowie ze sstarem poruszyliśmy równiez temat burgundów i to chyba dobre porównanie z chablis. Z jednej strony mamy margle z większym lub mniejszym udziałem wapienia, z drugiej gleby wapienne i kredowe. Dla mnie chablis jest kwintesencją mineralności, choć bywa miękkie i rozmemłane jak na przykład Philippon czy nawet niekiedy Dauvissat,u którego mamy czasami zaskakującą miękkość. Burgundy, w moim odczuciu głębsze i bardziej wielowymiarowe od chablis, nie maja tej stalowej czystości i mineralności. Często są oksydowane, zmiekczone beczką, nawet używaną, wyciągająca nuty maslane i orzechowe.
To pisałem ja Jarząbek
Wedle mojej skromnej wiedzy ze studiów i liceum deo ma racje, to chyba jakaś pomyłka, bo też wątpie żeby Sławek twierdził coś takiego, co zacytował sstar. Oczywiście mogę się mylić, botanikiem nie jestem. Link
Szanowna Derekcjo!
Przeczytałem w tekście Sz. D. następujący fragment:
"Nadmienić trzeba, że Sławek uważa, co wydaje się dość rozsądne, że winorośl jedynie substancje organiczne czerpie z podłoża i tyle."
Moim zdaniem Sławek jest zbyt rozsądnym gościem, aby opowiadać takie rzeczy. Wręcz jestem skłonny się założyć o dobrą flaszkę, że Sławek twierdzi coś wręcz przeciwnego: że rośliny czerpią z podłoża wyłącznie substancje NIEORGANICZNE, czyli przede wszystkim wodę, a ponadto tzw. sole mineralne, czyli de facto różne jony nieorganiczne. Natomiast NIE CZERPIĄ (dalej mówię, co moim zdaniem powiedziałby Sławek) substancji organicznych, a już nigdy w życiu tych, które za aromat wina odpowiadają. Mam też wrażenie, że Sz. D. zbyt poważnie traktuje wypowiedzi Ewy Wieleżyńskiej. No i dlaczego się Derekcja przyczepiła do tej mineralności: a o cytrusowych garbnikach albo chlorofilowym finiszu podyskutować było nie łaska?
...czyli o tym jak Ewa w ziemi kopała, aby dokopać się do wielkości Istvana. Zacytuję: Ta pustka jednak jest wynikiem wyciszenia owocu, który ustępuje miejsca mineralności, przykrywającej typowość odmiany na tyle, że Szent Tamás Furmint 2006 został na profesjonalnej degustacji w ciemno uznany przez krytyków za najlepszy przykład mineralnej ekspresji Montrachet. Te Montrachety, które piłem były dość owocowe z pewnymi, ładnie wtopionymi nutami beczkowymi. Dlatego zdziwiło mnie, że akurat 2006 rocznik uznano za najbardziej mąraszetowski, no ale może innych (jak 2007 dojrzalszy i bardziej beczkowy, a mniej wyrazisty, mniej rieslingowaty, że tak powiem) nie podano wtedy. Faktem jest, że 2006 dla mnie był najlepszy.
Na kolejny winny wtorek Piotrek z blogu BialeNadCzerwonym zaproponował takie oto flaszki: http://www.doodle.com/9467tzh8s53mxgvt
Winkolekcja, Mielżyński, Skład Win królują tym razem. Wybieramy jedną.
More than thirty used to exist, now winemakers concentrate on few: Furmint, Harslevelu (not: Harszlevelu, although it is closer to polish pronounciation, when s is sz, and sz is s, thanks Wein.r for correction), Zeta and Muscat Ottonel.
To zeolit (zeolite z ang.), a nie żaden kseolit. Zeolit jak zeta;) Ten minerał glinokrzemianowy należy do gromady krzemianów. Dla miłośników terroir i glacjologów taki oto pdf.
Ale dlaczego samorodek? Istvan w winnicy urodzony, szkolony też w winnicy. Całe życie w winnicy! Gwiazda zaczęła powstawać już za peerelu. Jeśli już samo-, to samotok. Tokajska eszencia.
No bo przecież nie przed;) Otwartym tekstem trzeba powiedzieć, że poszliśmy na degustację do Vinoteki 13, z zachłanności pewno. Małe co nieco też kupiliśmy i miłą Panią ze sklepu na naszą imprę zaprosiliśmy. Po drodze z Hotelu Monopol (bez podtekstów) mijaliśmy w oddali sklep Wina i Specjały oraz lokal Impressa, który z galerią z Miro i Chagallem sąsiaduje. Sztuka wysoka, czy sztuka mięsa? Oto jest pytanie! A obydwie sztuki grają na Krupniczej. Dotarliśmy w końcu do Vincenta. Vincent gościnny jak zawsze, choć tym razem ani dni węgierskie (halesle), ani bułgarskie (borgacs) nas tu nie sprowadziły. Styl sufitu rzeczywiście czeski, przynajmniej w tej sali w Restauracji Vincent, w której biesiadowaliśmy. Zupełnie jak w najstarszej praskiej knajpie (kiedyś kawiarni) U Tri Pstrosu, czyli U Trzech Strusi. Menu było od dawna ustalone. Tu strusi nikt nie serwował, ale dla każdego znalazło się coś dobrego. Zupa? Trzy do wyboru, już nie pamiętam jakie ale borowikowa na pewno była. Przystawka z trzech się składała części, w trzech aktach jakoby, choć przecież nikt się nie rozbierał... przynajmniej jeszcze nie wtedy;) Patera z łososiem, wieprzem i wołem, zachwyt niemy, bo usta pełne;) No może bez przesady, ale złe mięsko nie było. Deser mega: sernik i szarlotka. Klasycznie. W szachy nauczyliśmy się wyjścia pionem z linii g, od razu o dwa pola, to dopiero konsternacja. Kupaż to miał być Sstar Wine Trois, ale MikPaw lepiej to wymawia:) Kolor uzyskaliśmy piękny, z rozcieńczonego Rondo, fioletowy, ktoś chciał nawet przez chleb przepuszczać, ale nie wiem czemu, może nuty grzanki, jakże pożądane? Smakowało nieco wodniście, wrrróć... znaczy mineralnie i potoczyście. O północy wytoczyliśmy, a może ktoś nam pomagał (batman? niemożliwe!), się z Vincenta. Prosto się trzymająć. Poszliśmy rzecz jasna na piwo, do Guinessa. A tam w TV Adamek obijał właśnie biednego McBride'a. Zobaczymy czy da radę Kliczce? No i symbolika dat. W zeszłym roku, tuż po imprezie, nad ranem spadł na nas jak grom z jasnego nieba smoleński dramat. W tym roku też w przeddzień rocznicy jakoś się zebraliśmy. Ech...
Wydaje się, że to nowy typ na kolejny wtorek. Przy okazji w Ballentinesie można zamówić sobie jakiegoś Piemontczyka od Bruno Giacosy, wszak nagrodzony i wybrany winiarzem roku został!
W Decanterze pojawiają się takie epitety;) jak: raczej czerwone niż czarne owoce, np. czerwone porzeczka, trufle, liście, kwiaty: fiołki i róże, lukrecja, skóra.
Superiore to obecnie sklep wyłącznie internetowy, co oznacza, że nie można tam wejść, jak to kiedyś, jeszcze na starym miejscu było, i kupić to, co stoi na półkach (albo na podłodze). Teraz trzeba złożyć zamówienie na stronie sklepu i, o ile się uda, dogadać się z właścicielem co do możliwości odbioru wina. Co zresztą ma coraz mniejszy sens, bo Superiore obniżyło opłatę za wysyłkę do Polski do 50 euro (przy większej ilości butelek, no ale kto by zamawiał mniejszą ilość i po co?). Z realnych sklepów znam i polecam Edelrausch (maja też sklep internetowy, ale asortyment i ceny mogą się trochę różnić) - warto wpaść po Australię (d'Arenberg) i Hiszpanię.
Konkurs zakończony. Kolejny to wino kwietnia. Wina już się grzeją... w menu obok. Widać, że jednych ekscytuje Nerello, to tych co Pinota i Nebbiolo lubią, a innych Primitivo, skrytych czekoladożerców;)
To nie dopisałem po komentarzu Deo i po moim przyznaniu się do błędu (początkowo napisałem ograniczne) w poniższym komentarzu Mea Culpa. Tylko dlatego aby nie wprowadzać w błąd. W końcu nie każdy doczyta takie nudy do komentarzy, które jak widać po wpisie Winerscha, mogą być lepsze od tekstu To chyba jednak ja jestem Jarząbek
Się wzruszyłem tą wiarą we mnie, ale rzeczywiście mówiłem o związkach nieorganicznych, co zreszta Sstar napisal tak śmiesznie NIE!organiczne. Z tą mineralnością mam, zresztą wszyscy mamy pewien kłopot, polegajacy na tym, że używa się tego okreslenia jak wytrycha - to znaczy, że jak jakis palant nie wie co ma napisać na temat wina to pisze o mineralności. Dotyczy to zwłaszczatak zwanych nut mineralnych w bukiecie wina. Pisze ktoś o tym a za chwilę wspomina o ziemistości. Dla mnie ziemistość w bukiecie wina to nie mineralność a raczej brak higieny, chyba że mówimy o zapachu ściółki czy próchnicy - to się zdarza w dojrzewających czerwonych winach, ale dla mnie to nie mineralność. Znacznie dobitniej wyczuwam mineralność w smaku i jest to najczęściej związane z glebami wapiennymi - ot choćby chablis ma dla mnie, zwłaszcza w posmaku, wyraźne nuty kredowe. Mogę również mówić o mineralnosci w przypadku Pouilly-Fume - rzczywiście czuje się te mokre krzemienie.
W rozmowie ze sstarem poruszyliśmy równiez temat burgundów i to chyba dobre porównanie z chablis. Z jednej strony mamy margle z większym lub mniejszym udziałem wapienia, z drugiej gleby wapienne i kredowe. Dla mnie chablis jest kwintesencją mineralności, choć bywa miękkie i rozmemłane jak na przykład Philippon czy nawet niekiedy Dauvissat,u którego mamy czasami zaskakującą miękkość. Burgundy, w moim odczuciu głębsze i bardziej wielowymiarowe od chablis, nie maja tej stalowej czystości i mineralności. Często są oksydowane, zmiekczone beczką, nawet używaną, wyciągająca nuty maslane i orzechowe.
To pisałem ja Jarząbek
Mea culpa! Chodziło mi o to, co Deo wysłowił, że winorośl z łupków, ani innych gleb nie czerpie żadnych substancji aromatycznych. Sorry!
Wedle mojej skromnej wiedzy ze studiów i liceum deo ma racje, to chyba jakaś pomyłka, bo też wątpie żeby Sławek twierdził coś takiego, co zacytował sstar. Oczywiście mogę się mylić, botanikiem nie jestem.
Link
Szanowna Derekcjo!
Przeczytałem w tekście Sz. D. następujący fragment:
"Nadmienić trzeba, że Sławek uważa, co wydaje się dość rozsądne, że winorośl jedynie substancje organiczne czerpie z podłoża i tyle."
Moim zdaniem Sławek jest zbyt rozsądnym gościem, aby opowiadać takie rzeczy. Wręcz jestem skłonny się założyć o dobrą flaszkę, że Sławek twierdzi coś wręcz przeciwnego: że rośliny czerpią z podłoża wyłącznie substancje NIEORGANICZNE, czyli przede wszystkim wodę, a ponadto tzw. sole mineralne, czyli de facto różne jony nieorganiczne. Natomiast NIE CZERPIĄ (dalej mówię, co moim zdaniem powiedziałby Sławek) substancji organicznych, a już nigdy w życiu tych, które za aromat wina odpowiadają. Mam też wrażenie, że Sz. D. zbyt poważnie traktuje wypowiedzi Ewy Wieleżyńskiej. No i dlaczego się Derekcja przyczepiła do tej mineralności: a o cytrusowych garbnikach albo chlorofilowym finiszu podyskutować było nie łaska?
...czyli o tym jak Ewa w ziemi kopała, aby dokopać się do wielkości Istvana. Zacytuję: Ta pustka jednak jest wynikiem wyciszenia owocu, który ustępuje miejsca mineralności, przykrywającej typowość odmiany na tyle, że Szent Tamás Furmint 2006 został na profesjonalnej degustacji w ciemno uznany przez krytyków za najlepszy przykład mineralnej ekspresji Montrachet. Te Montrachety, które piłem były dość owocowe z pewnymi, ładnie wtopionymi nutami beczkowymi. Dlatego zdziwiło mnie, że akurat 2006 rocznik uznano za najbardziej mąraszetowski, no ale może innych (jak 2007 dojrzalszy i bardziej beczkowy, a mniej wyrazisty, mniej rieslingowaty, że tak powiem) nie podano wtedy. Faktem jest, że 2006 dla mnie był najlepszy.
Szepsy wybrany winiarzem roku został przez Magazyn Wino. Ciekawe reperkusje na Forum Magazynu Wino z udziałem Piotra:
http://magazynwino.pl/index.php?c=forum&m=watek&p=335
Na kolejny winny wtorek Piotrek z blogu BialeNadCzerwonym zaproponował takie oto flaszki:
http://www.doodle.com/9467tzh8s53mxgvt
Winkolekcja, Mielżyński, Skład Win królują tym razem. Wybieramy jedną.
MullyGrubber czyli o trudnej sztuce gry w krykieta:
http://www.sstarwines.pl/wino11517
More than thirty used to exist, now winemakers concentrate on few: Furmint, Harslevelu (not: Harszlevelu, although it is closer to polish pronounciation, when s is sz, and sz is s, thanks Wein.r for correction), Zeta and Muscat Ottonel.
No I don't.
Do you speak English?
Yes I do!
Rzeczywiście miało miejsce w Bziku Kulinarnym dzięki Morelino:
http://www.sstarwines.pl/sample.php?inc=note.php¬e=9571
dopiero drugie dzięki Tobie (Pampetrics rulez! Tamada otwiera piwnice i serca;):
http://www.sstarwines.pl/sample.php?inc=note.php¬e=11379
A potem wirtualne (o eszencii 1999 rekordowej tu mowa):
http://www.sstarwines.pl/sample.php?inc=note.php¬e=8159
No i cuvee raz jeszcze o 2003, bez orzeźwienia z innych roczników:
http://www.sstarwines.pl/sample.php?inc=note.php¬e=9568
To zeolit (zeolite z ang.), a nie żaden kseolit. Zeolit jak zeta;) Ten minerał glinokrzemianowy należy do gromady krzemianów. Dla miłośników terroir i glacjologów taki oto pdf.
Z moich notatek wynika, że pierwszy był Morelino. Furmint 2006. Tekst do korekty!
Ale dlaczego samorodek? Istvan w winnicy urodzony, szkolony też w winnicy. Całe życie w winnicy! Gwiazda zaczęła powstawać już za peerelu. Jeśli już samo-, to samotok. Tokajska eszencia.
Sstarowi gratuluję odwagi! Jak widać Istvan sporo zmienił w Jego życiu . Spod Tater wein-r pozdrawia!
No bo przecież nie przed;) Otwartym tekstem trzeba powiedzieć, że poszliśmy na degustację do Vinoteki 13, z zachłanności pewno. Małe co nieco też kupiliśmy i miłą Panią ze sklepu na naszą imprę zaprosiliśmy. Po drodze z Hotelu Monopol (bez podtekstów) mijaliśmy w oddali sklep Wina i Specjały oraz lokal Impressa, który z galerią z Miro i Chagallem sąsiaduje. Sztuka wysoka, czy sztuka mięsa? Oto jest pytanie! A obydwie sztuki grają na Krupniczej. Dotarliśmy w końcu do Vincenta. Vincent gościnny jak zawsze, choć tym razem ani dni węgierskie (halesle), ani bułgarskie (borgacs) nas tu nie sprowadziły. Styl sufitu rzeczywiście czeski, przynajmniej w tej sali w Restauracji Vincent, w której biesiadowaliśmy. Zupełnie jak w najstarszej praskiej knajpie (kiedyś kawiarni) U Tri Pstrosu, czyli U Trzech Strusi. Menu było od dawna ustalone. Tu strusi nikt nie serwował, ale dla każdego znalazło się coś dobrego. Zupa? Trzy do wyboru, już nie pamiętam jakie ale borowikowa na pewno była. Przystawka z trzech się składała części, w trzech aktach jakoby, choć przecież nikt się nie rozbierał... przynajmniej jeszcze nie wtedy;) Patera z łososiem, wieprzem i wołem, zachwyt niemy, bo usta pełne;) No może bez przesady, ale złe mięsko nie było. Deser mega: sernik i szarlotka. Klasycznie. W szachy nauczyliśmy się wyjścia pionem z linii g, od razu o dwa pola, to dopiero konsternacja. Kupaż to miał być Sstar Wine Trois, ale MikPaw lepiej to wymawia:) Kolor uzyskaliśmy piękny, z rozcieńczonego Rondo, fioletowy, ktoś chciał nawet przez chleb przepuszczać, ale nie wiem czemu, może nuty grzanki, jakże pożądane? Smakowało nieco wodniście, wrrróć... znaczy mineralnie i potoczyście. O północy wytoczyliśmy, a może ktoś nam pomagał (batman? niemożliwe!), się z Vincenta. Prosto się trzymająć. Poszliśmy rzecz jasna na piwo, do Guinessa. A tam w TV Adamek obijał właśnie biednego McBride'a. Zobaczymy czy da radę Kliczce? No i symbolika dat. W zeszłym roku, tuż po imprezie, nad ranem spadł na nas jak grom z jasnego nieba smoleński dramat. W tym roku też w przeddzień rocznicy jakoś się zebraliśmy. Ech...
Wydaje się, że to nowy typ na kolejny wtorek. Przy okazji w Ballentinesie można zamówić sobie jakiegoś Piemontczyka od Bruno Giacosy, wszak nagrodzony i wybrany winiarzem roku został!
We Wrocławiu też świętowaliśmy urodziny, w Restauracji Vincent, zamiast w Impressie tym razem. Było dobrze.
Zwycięzcą pierszej edycji konkursu i jedynym, który przekroczył próg wyborczy, znaczy 3/4 dobrych odpowiedzi, jest WeinR. Nagrodą Californication
W Decanterze pojawiają się takie epitety;) jak: raczej czerwone niż czarne owoce, np. czerwone porzeczka, trufle, liście, kwiaty: fiołki i róże, lukrecja, skóra.
Akurat jest we Wrocku pod Złotym Psem, w restauracji takiej:
http://www.zloty-pies.pl/103/Menu/Wina.html
W Podkowie Leśnej też jest:
http://www.restauracjaesencja.pl/kartawin.html
Podejrzewam, że może być w Centrum Wina, ew. Winezji.
Marek Bieńczyk poleca je w ramach 10 tanich, a dobrych win (prawie) do trzech dych:
http://www.logo24.pl/Logo24/1,85828,8874611,10_dobrych_bialych_win_do_35...
Na Winomanii chwalone
http://www.winomania.pl/wino_tygodnia.php?id=146