W Kronikach Wina pisze, że Życie jest w Chile. "Ktoś postawił mi wczoraj przedszkolne pytanie: "do jakiego kraju pragnąłbyś jeszcze pojechać?" i odpowiedziałem bez wahania: do Chile. Wyśniony kraj dzieciństwa, najpiękniejsza geografia świata w formie fasolki szparagowej, jedna wielka dolina między górami i morzem, słońce, chłodny wiatr, ciepłe, kolorowe swetry, przygoda, pustkowia, bezdroża, a na nich w zdartych butach dzieci kapitana Granta." Więcej na Onet.pl, a najlepiej kupić całą książkę. To już klasyk!
To ja bym poszedł z Tobą po burgunda Huberta Montille, a od Anne Gros to bym może coś innego wziął, bardziej dojrzałego.
Dorzuciłbym do koszyka jeszcze jakieś Puligny Montrachet, może od Pascala, ale niekoniecznie. To moje typy.
Ja czasem, te nasze degustacje kwituję pytaniem które zadaję sam sobie - Po którą butelkę poszedłbym do sklepu (takiego idealnego:), żeby powtórzyć to doświadczenie. I po ostatnich burgundach, to w pierwszej kolejności pobiegłbym po cokolwiek od Huberta M. i Anne G. Wiem, że to nie jest specjalnie odkrywcze, ale to były bardzo fajne wina.
Chile to obok Meksyku najstarszy kraj winiarski na kontynencie amerykańskim. Pierwsze winnice posadzono tu w połowie XVI stulecia, zaś pierwszą odnotowaną winnica była posiadłość Juana Jufré de Loayza y Montesa, uznanego za ojca chilijskiego winiarstwa... http://www.winomania.pl/regiony.php?kraj=9
Piotr na FB tak pisze: Niestety dotarłem dopiero przed 17.00. Większość czerwonych win miała już zbyt wysoką temperaturę i przypominała owocową zupę. Natomiast białe wina zaskoczyły mnie sympatyczną rześkością. Na co odpowiadam, że to odwieczny problem (naszych?) degustacji. Dlatego zawsze stawiam się na początku:)
Na blogu Winobranie: Współbrat z Loży przekazując nam zaproszenia na degustację win z Chile napisał, że „warto zmierzyć się ze stereotypem”. Zawsze warto, to i się zmierzyliśmy. Uważaliśmy, i w sumie wciąż uważamy, że tamtejsze wyroby dobrze nadają się na wina pierwszego kontaktu, bezpieczne, kompetentne i łatwo dostępne (w odróżnieniu od lekarzy), lecz bardziej wymagającym pacjentom winomanom nie mające wiele do zaoferowania... ciąg dalszy na blogu Winobranie. Ja w sumie też większość odbierałem jako zuniformizowane produkty, ale jakoś to mi nie przeszkadzało. Organiczne, wiejskie Teilllery, świeże, kwasowe Submarinas to były wyjątki. Rzeczywiście pozostałe wina zdały się nieco podobne.
Nie chodzi o grę w butelkę. Bynajmniej. Pytam co Was jeszcze w Burgundii intryguje, ciekawi. Ja w dużej mierze w temacie Burgundii kieruję się rekomendacjami Marka Bieńczyka i Michela Bettane'a. Tak więc z chęcią bym Winerscha na prywatkę z Richebourgiem zaprosił. Wiem z czatu, że marzy mu się wino z tej apelacji, dlaczego? Nie wiem, chce Richebourg, moze dlatego, ze to bogate miasto jest.
Dalej: Sylvain Esmonin (wina nie do dostania, mała produkcja, ktokolwiek widział... Bettane po 19 puntków daje!).
Wracając do rekomendacji Marka, to żal, że mnie na ENO w CV nie było, gdy burgundy się lały strumieniami.
droga celeste różnię się ZAWSZE, więc pisanie o tym nie bardzo ma sens. Zresztą wyszłaś bo trzecim winie, więc tym razem różnić się za bardzo nie było kiedy. W związku z tym my wszyscy czuliśmy się pominięci, a pomyśl, jak bardzo pominięte musiały się czuć chambertiny!
Nie jestem fachowcem Barolo, ponieważ wolę Barbaresco… Moi ulubieni winiarze to (w porządku alfabetycznym): Arnulfo, Barale fratelli, Borgogno fratelli, Brovia, Brezza, Burlotto G.B., Cabutto Luigi, Cascina Ballarin, Conterno Aldo, Cavallotto fratelli, Gagliasso Mario, Giacosa Bruno, Grasso Elio, Mascarello Giuseppe, Massolino, Oddero fratelli, Rinaldi “citrico” Beppe, Rosso Gigi, Schiavenza, Vietti. Mnóstwo innych jest jeszcze w tym poziomie - niestety jeszcze nie mogłem odwiedzić ich winnicy oraz kantyny a dopóki nie sprawdzam osobiście na miejscu wolę zatrzymać opinię.
Ale pojawiły się głosy o dogrywce, możemy jeszcze raz Burgundię przeorać;) JB coś wspominał, że jakieś DRC mu się w piwnicy poniewiera. Ujdzie;) A jaki rocznik tego żewre?
Czuję się pominięta. Ze mną, drogi deo, nie różniłeś się? Fakt faktem, jechałam ze Sławkiem na stylistycznym tandemie, mówiliśmy jednym głosem. Deo natomiast pod prąd, kapryśnie, z tym wiecznie niezaspokojonym, niemieckim poczuciem smaku.
różniliśmy się ze Sławkiem tego wieczoru! I to zarówno w bieli jak i w czerwieni: Sławek chyba wolał te bardziej aromatyczne i owocowe, ja wolałem te, które pozwalają się cieszyć piękną materią w ustach bez myślenia o dżemie (bo ja zawsze myślę o dżemie, taka obsesja). Sławek: Montille, ja: Camuzet. Sławek: Pascal, ja: Chartron. Ale w sumie potwierdziło się, że burgundy to są wina dla miłośników burgundów (tak po prostu): w kategorii doznania/cena są wobec większości dobrych win na straconej pozycji.
Gerard Basset jest Francuzem, ktory reprezentowal Wielka Brytanie!
W Kronikach Wina pisze, że Życie jest w Chile. "Ktoś postawił mi wczoraj przedszkolne pytanie: "do jakiego kraju pragnąłbyś jeszcze pojechać?" i odpowiedziałem bez wahania: do Chile. Wyśniony kraj dzieciństwa, najpiękniejsza geografia świata w formie fasolki szparagowej, jedna wielka dolina między górami i morzem, słońce, chłodny wiatr, ciepłe, kolorowe swetry, przygoda, pustkowia, bezdroża, a na nich w zdartych butach dzieci kapitana Granta." Więcej na Onet.pl, a najlepiej kupić całą książkę. To już klasyk!
To ja bym poszedł z Tobą po burgunda Huberta Montille, a od Anne Gros to bym może coś innego wziął, bardziej dojrzałego.
Dorzuciłbym do koszyka jeszcze jakieś Puligny Montrachet, może od Pascala, ale niekoniecznie. To moje typy.
Ja czasem, te nasze degustacje kwituję pytaniem które zadaję sam sobie - Po którą butelkę poszedłbym do sklepu (takiego idealnego:), żeby powtórzyć to doświadczenie. I po ostatnich burgundach, to w pierwszej kolejności pobiegłbym po cokolwiek od Huberta M. i Anne G. Wiem, że to nie jest specjalnie odkrywcze, ale to były bardzo fajne wina.
Chile to obok Meksyku najstarszy kraj winiarski na kontynencie amerykańskim. Pierwsze winnice posadzono tu w połowie XVI stulecia, zaś pierwszą odnotowaną winnica była posiadłość Juana Jufré de Loayza y Montesa, uznanego za ojca chilijskiego winiarstwa...
http://www.winomania.pl/regiony.php?kraj=9
Zgadzam sie z przedmowca, ze durif/duriff to Petite Sirah!
***
Giacomo Borgogno
Giacomo Conterno
Bartolo Mascarello
Giuseppe Mascarello
Giuseppe Rinaldi
Paolo Scavino
Roberto Voerzio
Ciągle za mało znam te wina
gra z Sylvain: Esmonin i Bzikot (Polak, importerem są Wina.pl, Puligny dobre podobno).
Piotr na FB tak pisze: Niestety dotarłem dopiero przed 17.00. Większość czerwonych win miała już zbyt wysoką temperaturę i przypominała owocową zupę. Natomiast białe wina zaskoczyły mnie sympatyczną rześkością. Na co odpowiadam, że to odwieczny problem (naszych?) degustacji. Dlatego zawsze stawiam się na początku:)
Na blogu Winobranie: Współbrat z Loży przekazując nam zaproszenia na degustację win z Chile napisał, że „warto zmierzyć się ze stereotypem”. Zawsze warto, to i się zmierzyliśmy. Uważaliśmy, i w sumie wciąż uważamy, że tamtejsze wyroby dobrze nadają się na wina pierwszego kontaktu, bezpieczne, kompetentne i łatwo dostępne (w odróżnieniu od lekarzy), lecz bardziej wymagającym pacjentom winomanom nie mające wiele do zaoferowania... ciąg dalszy na blogu Winobranie. Ja w sumie też większość odbierałem jako zuniformizowane produkty, ale jakoś to mi nie przeszkadzało. Organiczne, wiejskie Teilllery, świeże, kwasowe Submarinas to były wyjątki. Rzeczywiście pozostałe wina zdały się nieco podobne.
Nie chodzi o grę w butelkę. Bynajmniej. Pytam co Was jeszcze w Burgundii intryguje, ciekawi. Ja w dużej mierze w temacie Burgundii kieruję się rekomendacjami Marka Bieńczyka i Michela Bettane'a. Tak więc z chęcią bym Winerscha na prywatkę z Richebourgiem zaprosił. Wiem z czatu, że marzy mu się wino z tej apelacji, dlaczego? Nie wiem, chce Richebourg, moze dlatego, ze to bogate miasto jest.
Dalej: Sylvain Esmonin (wina nie do dostania, mała produkcja, ktokolwiek widział... Bettane po 19 puntków daje!).
Wracając do rekomendacji Marka, to żal, że mnie na ENO w CV nie było, gdy burgundy się lały strumieniami.
na wyjeździe liczą się podwójnie, więc dlatego policzyłem te sześć win jako trzy. A może to przez głębokie poczucie pominięcia
Celeste wyszła po białych, a tuż przed próbą swojego wina
Notatki mówią mi, że wyszłam po szóstym winie, deo A moje notatki nigdy nie kłamią!
droga celeste różnię się ZAWSZE, więc pisanie o tym nie bardzo ma sens. Zresztą wyszłaś bo trzecim winie, więc tym razem różnić się za bardzo nie było kiedy. W związku z tym my wszyscy czuliśmy się pominięci, a pomyśl, jak bardzo pominięte musiały się czuć chambertiny!
Dogrywka, to dobra rzecz jest. Rocznik: 2006.
Nie jestem fachowcem Barolo, ponieważ wolę Barbaresco… Moi ulubieni winiarze to (w porządku alfabetycznym): Arnulfo, Barale fratelli, Borgogno fratelli, Brovia, Brezza, Burlotto G.B., Cabutto Luigi, Cascina Ballarin, Conterno Aldo, Cavallotto fratelli, Gagliasso Mario, Giacosa Bruno, Grasso Elio, Mascarello Giuseppe, Massolino, Oddero fratelli, Rinaldi “citrico” Beppe, Rosso Gigi, Schiavenza, Vietti. Mnóstwo innych jest jeszcze w tym poziomie - niestety jeszcze nie mogłem odwiedzić ich winnicy oraz kantyny a dopóki nie sprawdzam osobiście na miejscu wolę zatrzymać opinię.
Ale pojawiły się głosy o dogrywce, możemy jeszcze raz Burgundię przeorać;) JB coś wspominał, że jakieś DRC mu się w piwnicy poniewiera. Ujdzie;) A jaki rocznik tego żewre?
No szkoda. G-Ch miał być od Trapeta, biodynamiczny, alternatywnie P-M od Alexa Gambala. Może innym razem...
To ja opowiadam się jak Sławek po stronie owocu. Ziemia Deo jak widać to Twoja specjalność, choć raczej beczka, bo o to chodzi
Jeśli jechaliście ze Sławkiem na tandemie, to ja patrząc na preferencje Sławka (opisane przez Deo) wskakuję do Was na ramę, ew. na bagażnik;)
że Cię z nami nie było i Twojego burgunda, bo to chyba Gevrey też był (jaki?), pasowałby do stawki... mniejszej jednak niż życie;)
Szkoda, że mnie nie było, czekałem na te burgundy, czekałem i w piątkowy wieczór degustowałem antybiotyk zamiast pinota...
Pozdrawiam!
Czuję się pominięta. Ze mną, drogi deo, nie różniłeś się? Fakt faktem, jechałam ze Sławkiem na stylistycznym tandemie, mówiliśmy jednym głosem. Deo natomiast pod prąd, kapryśnie, z tym wiecznie niezaspokojonym, niemieckim poczuciem smaku.
różniliśmy się ze Sławkiem tego wieczoru! I to zarówno w bieli jak i w czerwieni: Sławek chyba wolał te bardziej aromatyczne i owocowe, ja wolałem te, które pozwalają się cieszyć piękną materią w ustach bez myślenia o dżemie (bo ja zawsze myślę o dżemie, taka obsesja). Sławek: Montille, ja: Camuzet. Sławek: Pascal, ja: Chartron. Ale w sumie potwierdziło się, że burgundy to są wina dla miłośników burgundów (tak po prostu): w kategorii doznania/cena są wobec większości dobrych win na straconej pozycji.