Szampan na Sylwestra? Temat dość głupi, sami przyznacie. Kto by na mrozie, gdy większość zawartości flaszek ląduje na chodniku, otwierał szampana. No wiem. Są przecież wśród nas i tacy. Głupców nie sieją, sami się rodzą. Marek Bieńczyk nawet pisał, że niektórzy zamiast ściskać się i życzenia wymieniać notki degustacyjne robią. Cóż, różna są choroby, a na tą i mi zdarza się chorować. Więc rozumiem i proszę o przebaczenie. Pamiętajcie o schłodzeniu i kącie trzymania/otwierania butelki (skos lekki, wtedy mniej wycieka;), no i lepiej nie potrząsać chyba że taka formuła
Może pojadę Kornelem Makuszyńskim na dobry (?) początek coby jakoś zacząć... pisać o czymś na czym się nie znam, czyli jak zwykle;) Tak więc, wzorując się na przyprawionej mi makuszyńskiej gębie: "Jedna mu mówiła baba, co czerwoną ma spódnicę, że mieszkała w Pacanowie. Baba zaś jest w ameryce." tak zacznę: Jeden kucharz opowiadał, co to w Mińsku se gotuje, że w Paryżu teraz mieszka, kotletami zaś nie truje.
W tym roku w paryskiej Grains Nobles zamiast na Domaine Romanee Conti wybrałem się na degustację win Jeremiego Maleta. Nawiasem mówiąc to Trzech panów w łódce nie licząc psa, ew. na wycieczce rowerowej Jerome K. Jerome koniecznie trzeba przeczytać. Można do wina Jerome Malet. Można zamiast. Wracając do lokalu przy ul. Boutebrie. Rok nie byłem, trochę się od tamtego czasu zmieniło. Trzeba tylko wysiąść z metra na stacji Saint Michel.
- Co robisz w sobotę? – zapytała sąsiadka z góry, która czasem patrzy na świat jak przez mgłę. Trudno się temu oprzeć. Tej mgle.
- Może byśmy…- dodała i zawiesiła głos. Takie pauzy, doprowadzają mnie do szału.
- Do Poznania jadę. – nie dałem się, twardy byłem.
- A po co? – mgły było coraz mniej, niepokoju więcej.
- Na kolację. – zakryłem twarz kieliszkiem, w którym pływało kiepskie sangiovese. – Ależ z Ciebie snob. – wyszła i długo jej nie było. Została tylko pogarda.
Warszawa
W te wakacje córka przyjaciela bardzo chciała wyjechać gdzieś na winobranie. Najlepiej na południe Francji. Na przykład do Roussillon. Bo ciepło, bo morze opodal. Okazało się to nie takie łatwe. Niektórzy mają więcej szczęścia. Na przykład Joanna. Ta od aniołów. Jej przyjaciel wyjeżdża na winobranie już od wielu lat. Tym razem zabrał ją ze sobą. Do Szwajcarii. Nie wiedziała co ją czeka. Pełna obaw, ale i oczekiwań.
Refleksje na temat dwóch wydarzeń, które zdominowały ostatnio dyskusję w polskiej winnej blogosferze: GPMW i Top10 WS
Po co jest winna krytyka? Moim zdaniem po to, żeby dać potencjalnym nabywcom informację, które wino jest lepsze, który gorsze. „Lepsze” i „gorsze” to są pojęcia względne. Lepsze jest to, który będzie bardziej odpowiadało większej ilości ludzi, a gorsze – mniejszej. Upodobania samego degustatora nie powinny wpływać na werdykt.
Bar Centrale
Zwykły bar. Dla niektórych miejsce na chwilę, dla innych na zawsze. Czasem pełne emocji, innym razem ospałe, kiedy najwięcej zamieszania robi mucha latająca pod sufitem. Miejsce gdzie zgoda zastępuje awanturę (albo odwrotnie), gdzie szpetne przekleństwa kaleczą najbardziej nawet wzniosłe uczucia. Rozbity kieliszek i kilka kropel wina na papierowym obrusie. Taki fotoplastikon życia. Oglądamy obrazki, ale nie wiadomo skąd się wzięły i dokąd nas zaprowadzą.
Koszule od Harrodsa piją wino z Douro